Czy muszę śpiewać na mszy świętej?
Nie oszukujmy się. Nie każdy z nas jest Andreą Bocellim czy Sarą Brightman. Niektórym śpiew wychodzi po prostu źle, innym – jeszcze gorzej. Ale czy to wystarczający powód, żeby w ogóle milczeć?
Jesteśmy ogromną i bardzo zróżnicowaną wspólnotą chrześcijan. Oprócz wyglądu, poglądów i usposobienia dzielą nas także umiejętności. Zdarza się, że ktoś potrafi lepiej od nas operować głosem, a wydobywane przez niego dźwięki są czyste i przyjemne dla ucha, czego nie można powiedzieć o naszych. Nic w tym strasznego. W tym tkwi przecież bogactwo Kościoła, że wnosimy do niego różne talenty i dzielimy je z innymi. Wśród nas są tacy bracia i siostry, którym śpiewanie przychodzi z trudem, dlatego często go unikają. I nie możemy ich oceniać, chociaż powody, dla których rezygnują ze śpiewu, są różne.
Dlaczego nie śpiewamy?
Niestety w naszych parafiach da się słyszeć głosy narzekania, że podczas mszy św. niewiele osób uczestniczy we wspólnym śpiewie. Patrząc na twarze wiernych, można zauważyć, że tylko niektóre z nich poruszają się w czasie wykonywania pieśni. O ile czasem obarczamy winą prowadzącego śpiew organistę, który tak dobiera tonacje, że mogą mu towarzyszyć jedynie śpiewacy operowi, o tyle musimy przyznać: spora część odpowiedzialności leży właśnie po naszej stronie. Nie sądzę, żeby każdy zapytany o to, dlaczego nie śpiewa, potrafił wskazać konkretny powód. Wiem, że należy robić wszystko, by to pytanie straciło rację bytu, choć dla niektórych zaangażowanie w śpiew może być nie lada wyczynem.
Skrępowanie
Powodem, dla którego unikamy śpiewu, może być poczucie skrępowania tym, że słuchają nas sąsiedzi z ławki, a my wcale nie jesteśmy mistrzami w tej dziedzinie. Ogarnia nas wstyd, bo jeśli nie uda się trafić w określony dźwięk, możemy skupić na sobie wzrok innych i poczuć się nieswojo. Lęk ten ma uzasadnienie. W kościele przecież chcemy i powinniśmy czuć się jak w domu – domu Bożym. Z drugiej strony siedzenie obok kogoś, kto nie grzesząc talentem, modli się głośnym śpiewem, najczęściej zupełnie ignorując wszelkie zasady muzyki, może nie tylko nas rozpraszać, ale też zwyczajnie denerwować. A stąd już prosta droga do grzeszenia myślą.
Znane jest powiedzenie św. Augustyna: „kto śpiewa – modli się podwójnie”. Niektórzy dodają, że „kto fałszuje – potrójnie”. Przekornie dopowiem, że kto tego słucha, modli się cztery razy tyle. Nie trzeba więc dłużej być nieśmiałym, ale z odwagą dołączyć do wspólnego śpiewu, żeby przekonać się, ile dobra przynosi. A jeśli ktoś obok właśnie pokonał tę nieśmiałość, cieszmy się razem z nim, mimo że czasem szczera radość będzie dla nas wyzwaniem.
Lenistwo
Gorzej natomiast, jeśli powodem milczenia jest zwyczajne lenistwo. Naprawdę trudno znaleźć usprawiedliwienie takiej postawy. Śpiew jest kolejnym wyrazem tego, że przebywając razem w kościele, budujemy wspólnotę wiary. Śpiewając, prosimy słowami jednej z pieśni: „złącz, Panie, miłujących Cię”. Kiedy nie angażujemy się w śpiew z powodu braku chęci, tracimy wiele okazji do rozmowy z Panem Bogiem. Jeśli więc ktoś nie ma intencji uczestniczenia we wspólnym śpiewie, można w ogóle zakwestionować jego stosunek do wspólnej modlitwy podczas Eucharystii.
Piękno
W 2018 r. Komisja Episkopatu Polski wydała instrukcję o muzyce kościelnej. Czytamy w niej między innymi, że śpiew zawiera w sobie prawdy objawione w postaci tekstu i nadaje godność czynnościom liturgicznym. To ostatnie stwierdzenie mocno podkreśla ważną rolę, jaką pełni śpiew w liturgii. Moglibyśmy się spierać, bo przecież kiedy jakiś utwór wykonuje pełniący diakonię muzyczną chór albo dobrze zgrany zespół, brzmi to zdecydowanie ładniej, „godniej” niż grupa wiernych, których głosy nie zawsze tworzą harmonię. Jednak choć walory estetyczne z pewnością są ważne, to pierwszym celem i priorytetem naszego śpiewu jest budowanie wspólnoty.
„Gdzie dwóch albo trzech jest zebranych w Moje imię, tam jestem pośród nich” – zapewniał Jezus. Piękno śpiewu leży więc nie tyle w kwestii brzmienia, co w samym fakcie zjednoczonej w tym wołaniu wspólnoty wiernych, którzy, obdarzeni darem głosu, chcą za jego pomocą kierować się do Boga i dzielić radością Jego obecności.
***
Odpowiedź na pytanie postawione w tytule tekstu jest krótka. Brzmi: muszę, bo chcę. Chcę być razem z innymi blisko Pana Boga, wyrażać swoją radość, dziękować Mu i prosić Go za pomocą wyśpiewywanych słów. A jeśli rzeczywiście nie radzę sobie wokalnie, przez co przeszkadzam innym? Cóż. Zawsze można spróbować śpiewać nieco ciszej i oczekiwać wyrozumiałości innych, która jest niezwykle potrzebna wspólnocie Kościoła.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |