fot. pixabay

Czym jest kobieta? [FELIETON] 

„Koń jaki jest, każdy widzi” – do dziś śmiejemy się z tego hasła z XVIII w. Na szczęście nauka poszła do przodu i obecnie definicje powszechnie używanych słów mamy pod ręką. Ale czy faktycznie? Otóż w USA powstał dokument „What is a woman?”, czyli „Czym jest kobieta?”. Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie we współczesnym świecie wcale nie jest taka prosta. 

„What is a woman?” to film dokumentalny, którego autorem jest Matt Walsh, amerykański jutuber i komentator polityczny związany z platformą internetową The Daily Wire. Tytułowe pytanie może wydawać się trywialne, ale po obejrzeniu tego dokumentu okazuje się, że wiele osób w Stanach Zjednoczonych ma problem z odpowiedzią na nie. Tymi osobami są psychoterapeuci, lekarze, wykładowcy akademiccy, politycy, a także uczestniczki marszu kobiet.

Stawianie pytań 

Matt Walsh w swoim filmie z nikim się nie kłóci, nikogo nie demaskuje, nie miażdży, a raczej zadaje pytania. Słuchając odpowiedzi niektórych gości filmu, włosy jeżą się na głowie, ponieważ właściwie nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak zdefiniować kobietę. Pół biedy, jak odpowiedź brzmi „nie wiem”, ale okazuje się, że „nowocześni” Amerykanie nie mogą podjąć się definiowania czegoś, czym nie są. Nie mogą odpowiedzieć na pytanie, czym jest kobieta, bo sami nie są kobietami. Stworzona przez nich encyklopedia byłaby bardzo krótka. 

Wielkie rozczarowanie poczułam, kiedy na pytanie o definicje kobiety odpowiadał profesor college’u. Otóż według niego „kobietą jest osoba, która identyfikuje się jako kobieta”. Kiedy autor dokumentu zwraca uwagę naukowcowi, że popełnia błąd logiczny w definiowaniu, czyli tzw. błędne koło, ten się niemal obraża i pyta, po co mu wiedzieć takie rzeczy? No właśnie, po co nam definicje? Okazuje się, że w postępowej nauce definicje nie są potrzebne! 

fot. unsplash

>>> GUS: wśród Polaków dominują kobiety

Bez definicji 

W żadnej nauce bez definicji jednak daleko nie zajdziemy. W naukach ścisłych jest to może bardziej oczywiste, ale ta sama zasada dotyczy nauk humanistycznych. Owszem, mamy wiele definicji określających jedno słowo – jest na przykład ponad sto definicji kultury. Ale o definicjach możemy rozmawiać, dyskutować, która lepiej oddaje rzeczywistość i jest zwyczajnie lepsza. W pracach naukowych wybieramy jedną z definicji, aby w jej kluczu rozpatrywać dane zagadnienie. Nie możemy jednak jako naukowcy dociekać prawdy, mówiąc, że każdy ma swoją prawdę. 

I właśnie dlatego w Kościele tak często mówimy o „ideologii gender”, a nie o nauce. Bo jak mówić naukowo o płci w kategoriach społecznych, kiedy nie możemy zdefiniować nawet podstawowych terminów – takich jak kobieta? Problem w definiowaniu kobiety polega na tym, że próbuje się oderwać „gender”, czyli tzw. płeć społeczną czy kulturową, od płci biologicznej. Okazuje się, że bez odwołania się do biologii kobiety zdefiniować zwyczajnie nie można. I faktycznie, jak pozostawiamy cechy biologiczne z boku, to czy kobietę zdefiniujemy po tym, jak się ubiera, czesze, jaki nosi makijaż? A może po jej cechach charakteru? Nikomu to nie przejdzie przez gardło, bo doskonale wiemy, że wszyscy ludzie mogą mieć krótkie czy długie włosy, mogą nosić spodnie czy być silni lub delikatni, mądrzy lub głupi. 

Tożsamość płciowa 

I moglibyśmy machnąć ręką na to, że niektórzy nie wiedzą, czym jest kobieta, jednak film Mata Walsha pokazuje, że brak takiej definicji powoduje serię problemów. Bo o czyje prawa walczą feministki? Kto może rywalizować w sportach kobiecych? Kto może korzystać z damskiej przebieralni na basenach? Autor dokumentu przedstawia kilka osób, które mierzą się z tym, wydawałoby się, absurdalnym problemem. 

Ale powyższe pytania to dopiero wierzchołek góry lodowej, najbardziej wstrząsające fragmenty filmu „What is a woman?” to rozmowa z lekarzami czy terapeutami, którzy zajmują się dziećmi z zaburzeniami postrzegania swojej płci. Jedna z ekspertek (pediatra) mówi, że nie ma granicy wieku, w którym dziecko może podjąć decyzję, czy uważa się za chłopca, czy dziewczynkę. Nieważne, że to samo dziecko jest przekonane, że Święty Mikołaj istnieje. Dla dziecka i jedno, i drugie jest prawdą, a pani doktor uważa, że nie ma znaczenia, czy rzeczywiście jest to prawdą. Obiektywny świat w jej świecie właściwie nie istnieje. 

>>> Jasna Góra: kobiety z Ukrainy dziękują za okazaną im pomoc

Biologia nie ma znaczenia? 

Ta sama lekarka uważa, że dzieci, jeżeli tylko chcą, mogą przyjmować hormony, blokujące ich naturalny rozwój płciowy. Mało tego, dla ludzi, którzy tak bardzo nie chcą mówić o biologii człowieka, zadziwiająco ważne wydaje się dopasowanie płci biologicznej do tej, którą człowiek ma w głowie. Takie okaleczenie się, bo inaczej nie można nazwać chirurgicznej zmiany czy usuwania zdrowych części ciała, ma być remedium na wszystkie problemy. Jak pokazują inni goście dokumentu Matta Walsha, wcale tak jednak nie jest. 

Jak można się było spodziewać – film został okrzyknięty przez liberalne media i komentatorów w USA jako „transfobiczny” i ich zdaniem powinięć być usunięty, a autor wyrzucony z mediów społecznościowych i „scancelowany”. A tak naprawdę, żeby zdyskredytować film „What is a woman?” wystarczyłoby, aby krytycy podali spójną logicznie definicję kobiety. Wówczas faktycznie Matt Walsh zostałby ośmieszony. Jednak definicji w postępowym świecie nadal brakuje. Nie bez przyczyny nowoczesna metoda naukowa rozwinęła się w chrześcijańskich krajach, ponieważ chrześcijanie wierzą w obiektywny, poznawalny świat oraz w niezmienność zasad logicznych. Gdy porzucimy te założenia, to cofniemy się znowu do tego, że „koń jaki jest, każdy widzi”. Lub w postępowym wydaniu: „koniem jest ten, kto identyfikuje się jako koń” czy „koń jest zbyt skomplikowany, żeby go zdefiniować, bo ma całe spektrum cech”. Wychodzi na to, że to nie chrześcijanie są w mentalnym średniowieczu. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze