Dlaczego ksiądz nie odprawia Mszy św. w marynarce?

Nie dość, że na co dzień chodzą w sukienkach, to jeszcze do Mszy św. zakładają kolejne. Zastanawialiście się kiedyś, po co w ogóle księżom te wszystkie szaty? 

Tydzień temu zapowiadałem, że w cyklu Od zakrystii zajmować się będziemy m.in. zapomnianymi zwyczajami. Nie bez drobnej złośliwości miałem więc w planach tekst o sutannach i habitach. Gdy jednak o tym rozmyślałem, przypomniała mi się sytuacja sprzed lat, kiedy znajomy ksiądz przyjechał na nabożeństwo majowe rowerem i będąc widocznie w stanie „bezrozumnego oszołomienia”, wyszedł w tych obcisłych spodenkach i koszulce do kościoła, prowadzić nabożeństwo. 

W Polsce na szczęście podobne sytuacje nie zdarzają się często. Bądź co bądź żyjemy jeszcze w tym okropnym ciemnogrodzie, a spustoszenie liturgiczne nie pofatygowało się do nas w takim stopniu co na Zachód. Ale jednak się zdarzają – a wynikają z niezrozumienia, po co potrzebne są w ogóle liturgiczne stroje. 

Skąd to się wzięło? 

Historycy nie są w pełni zgodni, najprawdopodobniej jednak w pierwszych wiekach Kościoła, szczególnie gdy chrześcijanie byli prześladowani, w czasie liturgii używano szat o podobnym kształcie do tych noszonych na co dzień. Wybierano jednak zawsze te najbogatsze i najczystsze dla podkreślenia czci, jaką obdarza się święte Tajemnice. Sytuacja szybko zaczęła się zmieniać w IV w., kiedy cesarz Konstantyn „uwolnił“ chrześcijaństwo, a później cesarz Teodozjusz ustanowił je religią panującą. Ustalony w tym czasie strój kapłański nie zmienił się wraz przeminięciem chwały Rzymu, w którym się uformował i dalej rozwijał się aż do czasów współczesnych. 

Po co zostało wymyślone? 

Widzimy, że Kościół od samego początku przywiązywał wagę do tego, by szaty, które przywdziewa kapłan były wyjątkowe. Jak pisze abp Nowowiejski: One okrywając ministrów ołtarza z zewnątrz, uczą, co ma być wewnątrz; otaczającym zaś mówią, czem są i jak dostojny urząd w dworskiej służbie Boga zastępów spełniają ci, którzy szaty liturgiczne noszą. Strój staje się więc nieodłącznym znakiem towarzyszącym Eucharystii, pomagającym w dobrym jej zrozumieniu i adoracji. Jeszcze nie tak dawno temu (zwyczaj przetrwał w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego) kapłan ubierając poszczególne elementy stroju liturgicznego, odmawiał przypisane do nich modlitwy. Każdy z nich oznaczał co innego. I tak np. zakładając cingulum (pasek) mówił: Przepasz mnie, Panie, pasem czystości i zgaś we mnie ogień pożądliwości, aby królowała we mnie cnota wstrzemięźliwości i czystości. 


Wyciągnijmy wnioski
 

Strój kapłana nie jest więc pustą ozdobą, ale spełnia ogromną rolę w odpowiednim przeżyciu i zrozumieniu Mszy św. nie tylko przez niego, ale i wszystkich wiernych. Dlatego też tak ważne jest, żeby szaty, dzięki którym upodabniamy się do Chrystusa, nie były wykonane z przetworzonych butelek, ropy czy paliwa rakietowego, ale z materiałów odpowiadających Tajemnicom, którym towarzyszą. Benedykt XVI mówił: Aby obrzędy były piękne, z pewnością nic nigdy nie będzie dostatecznie wyszukane, wypielęgnowane, dopracowane, nic nie jest bowiem zbyt piękne dla Boga, który jest nieskończonym Pięknem. Warto więc zadbać o to, żeby iść na Mszę św. tak jak pierwsi chrześcijanie – w stroju uroczystym. Tak, żeby strój odpowiadał temu, co chcemy mieć w duszy.

Przeczytaj pozostałe felietony z cyklu „Od zakrystii”!

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze