Dobry występ polskich skoczków na drużynowych zawodach w Bischofshofen
Po sobotnim świetnym starcie Żyły, dzień później cała drużyna skakała lepiej niż oczekiwano. Biało-czerwoni byli nawet w grze o podium. Nie stanęli na nim, ale zostawili po sobie dobre wrażenie – tak niedzielny występ polskich skoczków narciarskich komentuje Szymon Łożyński na portalu sportowefakty.wp.pl.
W pierwszej kolejce nikt nie zawiódł, a znakomity skok oddał Dawid Kubacki. Zaczął tradycyjnie Piotr Żyła. Skok na 129,5 metra – z niskiej belki przy gęsto padającym śniegu – od razu ustawiło biało-czerwonych w ścisłej czołówce. Polacy nie wypadli z niej po skokach Andrzeja Stękały i Pawła Wąska. Uzyskali – odpowiednio – 128,5 oraz 127,5 metra. „Obawialiśmy się, co w ostatniej grupie pierwszej serii zrobi Kubacki. Spoczywała na nim ogromna odpowiedzialność. Pod nieobecność Kamila Stocha, to właśnie mistrzowi świata Michal Doleżal powierzył rolę lidera kadry. Rok, czy dwa lata temu nie byłoby w tym nic dziwnego. Teraz, gdy Kubacki zmaga się z największym kryzysem od dawna, można było mieć sporo obaw” – pisze w swojej relacji Łożyński. Udało się! Kubacki wylądował aż na 133,5 metra, dalej niż zwycięzca sobotniego konkursu Marius Lindvik (133 metry) i tylko trzy metry bliżej niż triumfator 70. TCS Ryoyu Kobayashi.
Na półmetku biało-czerwoni zajmowali dobre 4. miejsce i byli w grze nawet o triumf. Do prowadzących Austriaków tracili niespełna 13 punktów, do drugich Norwegów tylko 3, a do trzecich Japończyków zaledwie 1,6 punktu. Z kolei za Polakami, na 5. miejscu, byli bardzo blisko Słoweńcy. Żyła w finale skakał z dwóch belek wyżej niż w pierwszej serii i znakomicie to wykorzystał. W trakcie lotu nieco opadły mu narty, ale delikatnie – bez nerwowych ruchów – był w stanie je podnieść i polecieć bardzo daleko. Skoczył aż 135,5 metra, zdecydowanie dalej niż Norweg Tande (127 metrów). Polacy awansowali na 3. miejsce.
Kluczowe dla końcowej pozycji Polaków w konkursie okazały się drugie skoki Stękały i Wąska. Obaj nie spisali się źle – wylądowali na 125. oraz 130. metrze. „Tyle, że rywale włączyli wyższy bieg” – komentuje dziennikarz Wirtualnej Polski. I tak przed ostatnią grupą Biało-Czerwoni zajmowali 5. miejsce. Drugi skok Kubackiego nie był już tak rewelacyjny jak pierwszy. Tym razem doleciał do 126,5 metra, ale z niskiej 8. belki. To jednak w zupełności wystarczyło do tego, by pewnie pokonać szóstych w konkursie Niemców (o ponad 30 punktów). Przed konkursem nie wielu zakładało scenariusz, że Polacy okażą się lepsi od podopiecznych Stefana Horngachera.
126,5 metra, to było jednak za mało na atak na podium. Biało-czerwoni zakończyli zmagania na 5. miejscu. Wygrali Austriacy, którzy od początku byli głównymi faworytami do zwycięstwa w zawodach. Druga Japonia pokonała trzecią Norwegię o 0,2 punktu. Z kolei czwarci Słoweńcy stracili do podium 1,2 punktu. Kolejny konkurs PŚ, także drużynowy, w sobotę 15 stycznia w Zakopanem. Początek o 16:00.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |