Dożynki Jasnogórskie, homilia abpa Gądeckiego
Dożynki są okazją do wyrażenia wdzięczności i szacunku dla rolników za ich pracę, kromka chleba powstaje dzięki zbiorowemu wysiłkowi i jest symbolem solidarności człowieka z człowiekiem – powiedział w niedzielę w Częstochowie abp Stanisław Gądecki.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski i metropolita poznański przewodniczył uroczystej mszy świętej podczas Dożynek Jasnogórskich.
Publikujemy tekst homilii.
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
(Jan Kochanowski, Czego chcesz od nas, Panie)
Każdego roku gromadzimy się o tej porze na ogólnopolskich święcie plonów, aby wspólnie dziękować Panu Bogu za tegoroczne plony i prosić Go o dalsze błogosławieństwo w ich pracy. Po dożynkach parafialnych, gminnych, powiatowych i wojewódzkich, wszystko kończą dożynki jasnogórskie, które winny być świętem narodowym. Dziś stają przed jasnogórskim ołtarzem rolnicy przybyli tutaj z całej naszej Ojczyzny, aby powiedzieć Bogu, że są z Tobą, że pamiętają o Tobie i zawsze będą pamiętać. Że są ludźmi wiary i sumienia i zawsze takimi pozostaną. Przychodzą tutaj jako pielgrzymi, aby złożyć w darze wieńce dożynkowe, i bochny chleba; plony pól, ogrodów i sadów jako wyraz ich wdzięczności za wszystko, co nam dajesz za pośrednictwem naszej ziemi, bo „Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł” (Jk 1,17).
Gromadzi się dzisiaj na Jasnej Górze duchowieństwo, przedstawiciele Sejmu i Senatu, Władze rządowe i samorządowe, rektorzy szkół wyższych, Izby Rolnicze, osoby zajmujące się działalnością dookoła rolniczą, zespoły artystyczne. Przede wszystkim zaś przychodzą tutaj wójtowie, sołtysi i delegacje rolników, hodowców i sadowników. Stan rolniczy przynosi przed ołtarz wieńce dożynkowe i bochny chleba; plony pól, ogrodów, sadów. Dzisiejszy świąteczny dzień przypomina nam także o trwałych wartościach, kultywowanych przez środowisko rolnicze, do których należą szacunek dla rodziny i pracy, otwarcie na Boga, a w szczególności cześć dla Najświętszej Marii Panny, która wydała najpiękniejszy owoc naszej ziemi, Zbawiciela ludzkości.
W takim to kontekście podejmijmy teraz rozważanie o trzech sprawach; najpierw o tym, co usłyszał Piotr od Jezusa, następnie o tym, co my dzisiaj słyszymy od Niego i wreszcie o tym, czego uczą nas dożynki.
1. EWANGELIA WCZORAJ
a. Kiedy Piotr usłyszał Jezusowe pytanie „A wy za kogo Mnie uważacie” (Mk 8,29) odpowiedział w imieniu pozostałych: „Ty jesteś Mesjasz”, czyli Chrystus. W tym momencie Piotr nie pojmował jeszcze właściwego sensu słowa: „Mesjasz”. Mesjasz, za którym podążał on w swoich marzeniach różnił się bardzo od Mesjasza według zamysłu Bożego. Piotr pragnął Mesjasza, który by spełniał oczekiwania ludzi. Dlatego, kiedy słyszy z ust Jezusowych słowa: „że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć …; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie”, Piotr nie waha się wziąć Jezusa na bok i Go upomnieć: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie”
Odpowiedź Jezusa obraca wniwecz wszystkie jego błędne oczekiwania i nawołuje go do nawrócenia: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku” (Mk 8,33). Co znaczą te słowa? Jezus ostrzega nimi Piotra i apostołów najpierw przed niebezpieczeństwem wykorzystania jego misji do celów politycznych. On pragnie ukazać czysto religijne perspektywy swojego działania, o wiele ważniejsze i znacznie dalej sięgające niż perspektywy polityczne. Pragnie wyzwolenie człowieka spod władzy grzechu i śmierci. Nie chce uczestniczyć w sporze o ziemskie panowanie. Nie chce opowiadać się po stronie żadnego stronnictwa – ani po stronie lewicy, ani po stronie prawicy – bo oznaczałoby to zwrócenie się przeciwko wszystkim pozostałym. Bo wszyscy powinni zostać zbawieni. On przyszedł, aby uwolnić ludzi z sideł nienawiści, egoizmu, pożądania i tylu innych wad, to zaś nie dokonuje się siłą oręża, partyjnych wpływów czy tanich obietnic. Zwycięstwo człowieka nad złem może dokonać się tylko siłą miłości i dobra.
b. „Zejdź mi z oczu szatanie” – tymi słowami Jezus ostrzega Piotra i apostołów także przed drugim niebezpieczeństwem, jakim jest pragnienie życia bez krzyża. Jezus używa w stosunku do Piotra tak samo mocnych słów jakie użył w stosunku do szatana, w trakcie kuszenia na pustyni („Idź precz, szatanie!”- Mt 4,10). „Szatan” w języku hebrajskim oznacza „przeciwnika”. Kto odciąga od krzyża, ten jest „przeciwnikiem” Jezusa. Jesteś dla Mnie „zawadą” (greckieskandalon) czyli przeszkodą na drodze. Piotr – sprzeciwiając się krzyżowi – opowiedział się dokładnie za taką wizją Mesjasza, do jakiej szatana namawiał Jezusa w czasie kuszenia na pustyni (4,1-11).
Postawa Piotra w tym momencie jest postawę człowieka zmysłowego. Różnicę między człowiekiem zmysłowym a duchowym, człowiekiem nie nawróconym a nawróconym opisuje św. Paweł: „Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić” (1Kor 2,14). Człowiek zmysłowy – zamknięty w doczesnym tylko ludzkim myśleniu – nie jest w stanie zrozumieć sensu krzyża. Ludzie akceptują tylko takie życie, które składa się z udanego dzieciństwa, udanej młodości, udanego małżeństwa, udanych dzieci, udanej starości, a więc życie stanowiącego jedno wielkie pasmo sukcesów. W ludzkiej logice cierpienie jest uważane za zło, które nie powinno się im nigdy przydarzyć. „Niech nigdy to ciebie nie spotka”.
Jeśli jest to konieczne, trzeba umieć wyrzec się całego świata, by ocalić prawdziwe wartości, by zbawić duszę, by ocalić obecność Boga w świecie (por. Mk 8,36-37). Chociaż z trudnością, Piotr przyjmie to zaproszenie i ostatecznie wejdzie w ślady Jezusa. Potwierdza to jego Pierwszy List: „to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2,20-21).
Człowiekiem duchowym stanie się także – po swoim nawróceniu – apostoł Paweł, który: „rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony” (1Kor 2,15). W obliczu proroctwa o swoim uwięzieniu w Jerozolimie Paweł powie: „Co robicie? Dlaczego płaczecie i rozdzieracie mi serce? Ja przecież gotów jestem nie tylko na więzienie, ale i na śmierć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa” (Dz 21,13). Taka przemiana nie dotyczyła wyłącznie Pawła, ale wszystkich apostołów, którzy – poza Janem – oddali swoje życie za Chrystusa. Nie tylko „byli gotowi” je oddać, ale faktycznie je oddali.
Według boskiej logiki bowiem cierpienie człowieka stanowi często niezbędny warunek jego dorastania do większych wartości. „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swojej chwały?” (Łk 24,26). Boska wizja życia ujmuje klęskę jako możliwy etap na drodze do zwycięstwa. Trzeba umieć przegrać, aby ostatecznie wygrać. Trzeba umieć stracić, aby zyskać. Trzeba umieć umrzeć, aby żyć. Oto wymagające prawo pójścia za Jezusem: jeśli jest to konieczne, trzeba umieć wyrzec się całego świata, by ocalić prawdziwe wartości, by zbawić duszę, by ocalić obecność Boga w świecie (por. Mk 8, 36-37).
2. EWANGELIA DZISIAJ
A co znaczą dzisiaj dla nas słowa Jezusowe: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”.
Jezus mówi nam, abyśmy zaparli się samych siebie i nauczyli się tracić. I to utracić – jeśli to konieczne – nawet to, co najcenniejsze, czyli życie. W pewnym sensie musimy nauczyć się wyobcowania z samych siebie. To trudna rzecz, zważywszy, że nasza cywilizacja odrzuca i zwalcza wszystkie alienacje, a proponuje jako najwyższą wartość pełną samorealizacje. Praca, czas wolny, kultura, każdy przejaw życia społecznego, wszystko ma służyć samorealizacji człowieka, bo człowiek ma zwyciężać a nie przegrywać. A już w żadnym przypadku nie chce tracić swego życia.
Co o tym wszystkim myśleć? Czy rzeczywiście mamy się wyrzec samych siebie jako ludzie, aby móc naśladować Jezusa? Czy mamy wybierać miedzy byciem ludźmi a byciem chrześcijanami? Nie, ponieważ wyrzeczenie, którego domaga się od nas Jezus, jest w rzeczywistości najwyższym stopniem samorealizacji. Jest naszym prawdziwym ratunkiem. Jest jedynym sposobem odnalezienia się, gdyż ten, kto traci swoje życie, znajduje je.
Czego zresztą możemy spodziewać się po samorealizacji? Może tego, że staniemy się ludźmi wykształconymi, szanowanymi, zamożnymi, całkowicie niezależnymi, w dobrym zdrowiu dożywającymi późnej starości? Ale cóż to na koniec daje? „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” Cóż na tej drodze może nas zabezpieczyć przed śmiercią, która położy kres wszystkiemu? Co to znaczy żyć dobrze, jeśli nie można żyć wiecznie? (św. Augustyn).
Jezus wzywa nas do wyrzeczenia, czyli do czego? Najpierw do dostrzeżenia tego, że cierpienie w naszym życiu ma znaczenie moralnej próby. Jest to nade wszystko próba sił ducha ludzkiego. Taka próba ma znaczenie „wyzwalające”; wyzwala ukryte siły ducha, pozwala im się ujawnić – a równocześnie staje się okazją wewnętrznego oczyszczenia. Do tego stosują się słowa z przypowieści o krzewie winnym i latoroślach. Ojciec „każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy” (J 15,2).
Na pewno wyrzeczenie się siebie samego nie oznacza porzucenia naszych naturalnych talentów, autentycznych ludzkich możliwości i zalet, lecz wyzbycia się chorej części nas samych. Do wyrzeczenia się naszego „przeciwnika”, naszego nieprzyjaciela, który zagnieździł się w nas. Do wyrzeczenia się egoisty, człowieka chciwego i pożądliwego, który kocha wyłącznie siebie i to w sposób niewłaściwy. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5,24). Ukrzyżowali człowieka grzesznego, aby powstał nowy człowiek. Człowiek, który jest naprawdę wolny. W rzeczywistości nie jest to więc wyobcowanie, nie jest to alienacja, ale właśnie wyjście ze stany chronicznej alienacji. Z powodu miłości Boga (R. Cantalamessa, Słowo i życie, 230-231)
3. DOŻYNKI
a. I wreszcie trzecia i ostatnia sprawa, tzn. dożynki. Dożynki to święto dziękczynienia Panu za otrzymane błogosławieństwo: „Będziesz obchodził Święto Namiotów przez siedem dni po zebraniu plonów z twego klepiska i tłoczni. W to święto będziesz się radował ty, syn twój i córka, sługa twój i niewolnica, a także lewita, obcy sierota i wdowa, którzy żyją w twoich murach. Przez siedem dni będziesz świętować ku czci Boga swego, Jahwe, w miejscu, które sobie obierze Jahwe, za to, że ci błogosławi Bóg twój, Jahwe, we wszystkich twoich zbiorach, w każdej pracy twych rąk, i abyś był pełen radości” (Pwt 16,13-15).
W przeszłości dożynki oznaczały tylko dożęcie oziminy i przyniesienie wieńca, zwanego także wyżynkiem, właścicielowi dworu lub gospodarzowi, który posiadał ziemię i pracowano u niego, bo w polskiej kulturze była znana wspólna praca na danym polu a następnie przechodzenie i praca na kolejnym. Dożynki odbywały się po zebraniu ziemniaków i wszystkich innych roślin, które rosły jeszcze w polu. Dopiero wtedy uważano, że można świętować i dziękować Stwórcy za to, co zostało posiane i zebrane.
Tak kiedyś, jak i dzisiaj dożynki są okazją do wyrażenia wdzięczności i szacunku dla rolników za ich pracę. Jest to w sumie wdzięczność wobec wielu ludzi. Przecież kromka chleba, którą podnosimy do ust powstaje dzięki zbiorowemu wysiłkowi wielkiej rzeszy ludzi: rolników, młynarzy, piekarzy, transportowców i sprzedawców. Można nawet powiedzieć, że w jakimś sensie zamyka ona w sobie wysiłek znaczącej części społeczeństwa. Jest to jakiś symbol solidarności człowieka z człowiekiem.
W czas dożynkowy każdy roztropny gospodarz przypomina sobie najpierw, że ważniejszą sprawą niż uprawa roli jest dla niego uprawa własnego sumienia. Jeden z Ojców Kościoła – zwracając się do rolnika – tak mu radzi: „Kiedy … przechadzasz się po polu i przyglądasz się swojej ziemi, zważ, że ty także jesteś polem Chrystusa, i dbaj także o siebie jak o swoje pole. … uprawiaj własne serce, aby było piękne dla Pana” (św. Paulin z Noli, List 39, 3 do Aprusa i Amanda). Tak, szczególnie w dniu dożynek rolnik uświadamia sobie, że to on sam jest nie tylko siewcą i żniwiarzem, ale również uprawną rolą Bożą (1Kor 3,9) i – podobnie jak każdy inny człowiek – musi wyrzec się człowieka grzesznego, aby powstał w nim nowy człowieka. Wie bowiem, że nadejdzie Boski Żniwiarz, który odrzuci plewy a ziarno dobrych uczynków zgromadzi w swoich śpichlerzach (Mt 21,33).
Dlatego potrzebna nam jest nie tylko ekologia środowiska materialnego, ale jeszcze bardziej ekologia człowieka, rozumiana jako troska o jego zdrowy rozwój duchowy, od którego w dużej mierze zależy los środowiska materialnego.
Z racji na ekologię ducha są tutaj razem z nami duszpasterze rolników, którzy – jako przewodnicy Ludu Bożego – są wezwani do tego, by przyczyniać się do odnowy moralnej rolników. Oni z kolei proszą Boga o dobre wywiązanie się ze swojego zadania duszpasterskiego, ale także o roztropność dla siebie. O to, by w swojej pracy duszpasterskiej nie dali się nigdy sprowadzić do poziomu demagogii i populizmu, ani tworzenia pozorów „walki o słuszną sprawę”, dla pozyskania ludzkiego poklasku, ale, by – wspierając rolników w słusznym dążeniu do uzyskania godnych warunków życia – mieli zawsze na względzie zasadę solidarności wszystkich grup społecznych, aktualną sytuację kraju oraz grę różnych sił politycznych i grup interesów, w którą nie mogą się dać wmanewrować ani przez nią zmanipulować.
b. Dożynki to także spojrzenie na to, co za nami. Na straty w tegorocznych uprawach rolnych sięgające prawie 900 milionów złotych, a może i więcej. Spowodowały je niesprzyjające warunki pogodowe, głównie wiosenne przymrozki. Deszcze i huragany zniszczyły sady, lasy i pola uprawne. Zniszczone zostały domy mieszkalne, budynki gospodarcze, maszyny rolnicze i drogi. Straty stwierdzono w tysiącach gospodarstw rolnych. Na szczęście, to bolesne doświadczenie wyzwoliło jednocześnie solidarność i konkretną pomoc. Wyzwoliło wiele bezinteresownej pomocy.
Niezbyt radosne jest i to, co przed nami, że mianowicie w Unii Europejskiej nie obowiązuje jednakowa stawka dopłat. „Z jednej strony nie ma pieniędzy na to, aby wszystkie kraje UE wyrównały w górę do stawek obowiązujących w małych bogatych krajach jak Holandia, Dania i Malta (ok. 400 euro/ha). Z drugiej strony rządy bogatszych państw z obawy przed własnymi wyborcami nie będą też chciały równać w dół do średniej unijnej, która wynosi około 240 euro/ha. Dopłaty będą zatem różne w różnych krajach, bo zaprojektowano je nie dla wyrównania poziomu życia między rolnikami w Unii, lecz między rolnikami a innymi grupami zawodowymi w poszczególnych państwach. Wniosek z tego jest wydaje się następujący, polscy rolnicy pozostaną permanentną kolonią Zachodu.
Od kilku lat rolnicy obserwują stagnację w poziomie dochodów rolniczych. Mogłyby ją przerwać wyższe ceny skupu produktów rolnych, ale tu istnieje bariera systemowa. Rolnicy są rozproszeni, więc nie mają dużego wpływu na poziom cen rynkowych. Z drugiej strony odbiorcy ich produktów i firmy sprzedające środki produkcji są na tyle dobrze zorganizowani, że przechwytują największe marże i nie negocjują cen z pojedynczymi rolnikami.
Produkcja rolna opłaca się, ale dopiero od około 50 hektarów w górę. Dopiero wtedy opłaca się inwestować, wynegocjować można lepsze ceny środków do produkcji, lepsze ceny skupu, czasem wieloletnie kontrakty. A rolnicy trzymają każdy kawałek pola, bo traktują go jak inwestycję, która z każdym rokiem przynosi wpływy z dopłat. W takich warunkach małym gospodarstwom trudno stać się średnimi, bo żaden sąsiad ziemi im nie sprzeda (dr Justyna Góral).
Wszystkie te troski i wyzwania świata rolniczego każą nam dzisiaj z wielkim szacunkiem patrzeć na pracę rolnika, która – ze względu na uzależnienie od natury – jest wystawiona na większe ryzyko, aniżeli praca innych gałęzi gospodarki. A jednak, pośród wielu trosk świata rolniczego, rolnicy nie powinni stracić wiary w pomoc Bożą: „Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo <Boga> i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy” (Mt 6,31-34).
ZAKOŃCZENIE
Na koniec więc, dziękujemy Bogu za zebrane plony. Dziękujemy rolnikom za ich ciężką, ale i pełną radości pracę, która jest uczestnictwem w czymś wielkim i ważnym dla naszej Ojczyzny. Dziękujemy za poszanowanie dla tradycji i przywiązanie do wiary oraz prosimy Boga o błogosławieństwo dla pracy rolniczej na przyszły rok.
Im bardziej upowszechnia się dzisiaj niewdzięczność ludzka, tym bardziej trzeba dziękować, ponieważ życie w swojej najgłębszej istocie jest miłością. Dlatego gromadzimy się tutaj na Jasnej Górze i – z miłością do Boga i człowieka – składamy na patenie ziemski chleb, i oczekując cudownej przemiany wypowiadamy tajemnicze słowa ofiarowania: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, owoc ziemi oraz pracy rąk ludzkich. Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |