Hubert Piechocki: Duchowa Amazonia. Wzbudźmy w sobie tęsknotę
Nieobecność na niedzielnej, a czasem i na codziennej, mszy świętej to, dla wielu z nas, sytuacja nowa. Niełatwo nam się w niej odnaleźć. Tymczasem są miejsca na świecie, w których katolicy nie tylko teraz – ale i w ogóle – nie mają możliwości uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii.
Przez minione pół roku, a nawet jeszcze dłużej, uwaga Kościoła skupiona była wokół Amazonii i synodu poświęconego temu rejonowi świata. Zastanawialiśmy się, jakie rozwiązania duszpasterskie warto zastosować właśnie w tej części naszej planety. Z punktu widzenia Europy – a tym bardziej Polski – dyskusja ta wydawała się trochę absurdalna, jakby nierzeczywista. „Od zawsze” żyjemy w tej części świata, w której kościół jest prawie na każdym rogu, na Eucharystię możemy pójść o każdej godzinie, a jeśli nie odpowiadają nam kazania jakiegoś księdza, to wybieramy mszę, której przewodniczy inny kapłan. Bo mszy jest wiele. Tak wygląda z reguły nasza rzeczywistość. Z reguły – bo chwilowo duchowo doświadczamy Amazonii.
Doświadczenie braku Eucharystii
To dość prorocze, że przed trwającą pandemią oczy całego katolickiego świata zwrócone były na Amazonię. Każdy wierny próbował być specjalistą od tamtego regionu – choć pewnie nigdy tam nie był i nie zna tamtej rzeczywistości. Mam wrażenie, że najmniej chcieliśmy słuchać samych tubylców. Potraktujmy więc obecną sytuację, jak lekcję. Jest nam bardzo trudno w tych dniach – choć wiemy, że ta sytuacja za kilka czy kilkanaście tygodni zmieni się. Za jakiś czas wróci normalność – na różnych poziomach naszego życia. Tymczasem, nasi bracia z Amazonii stale zmagają się z sytuacją, w której dostęp do liturgii jest utrudniony. A czasem niemożliwy. Jesteśmy mistrzami teoretyzowania – a nagle musieliśmy stać się praktykami. Oczywiście, że to nie jest taka sama sytuacja. Wciąż nie żyjemy w dżungli, nie zmagamy się z problemem dostępności do kapłanów. Księża w tych dniach są dla nas nawet bardziej niż zazwyczaj.
>>> W kościele nie chodzi o robienie show [ROZMOWA]
Są gotowi o każdej porze dnia służyć rozmową czy sakramentem spowiedzi. W Amazonii problemem jest to, że księży nie ma. Wioski są od siebie mocno oddalone, misjonarze mogą czasem raz w roku odwiedzić jakąś wspólnotę. Odprawiają wtedy Eucharystię, spowiadają… I takie doświadczenie sakramentalne często musi wystarczyć tym ludziom na wiele miesięcy. Musi dać siłę na czas bez Eucharystii sakramentalnej, bez liturgii mszy świętej. A poza wizytami misjonarza – pozostaje duszpasterstwo organizowane przez świeckich. Może liturgia słowa, wspólna modlitwa, ale na pewno nie msza święta. Do sprawowania Eucharystii potrzebny jest kapłan.
Jak wybrać?
U nas kapłanów wciąż nie brakuje. Ale przez względy sanitarne właściwie nie mogą odprawiać mszy świętej z udziałem wiernych. Bo ograniczenie udziału w Eucharystii do pięciu osób właściwie wyklucza możliwość udziału wiernych w liturgii (poprzednie ograniczenie do 50 osób jeszcze pozwalało na celebrację mszy świętej z ludem). Bo jak dokonać selekcji i wybrać tych pięciu? Dlatego uważam, że poza osobą, która złożyła intencję na daną mszę właściwie nie powinno się wpuszczać innych osób na liturgię. Z prostego powodu – żeby nikogo nie wykluczać. To smutne, ale najrozsądniejszym rozwiązaniem jest teraz zamknięcie drzwi kościołów na czas sprawowania mszy świętej. To bardzo boli. Mnie to osobiście bardzo boli, bo kocham Eucharystię – taką codzienną. I wiem, że teraz nie mogę z niej korzystać. Nie mogę z innymi wiernymi brać udziału w liturgii i karmić się Ciałem i Krwią Chrystusa.
Radość i tęsknota
Co roku, gdy kończy się wigilia paschalna, odczuwam jednocześnie radość i tęsknotę. Radość, bo ta liturgia przepełnia mnie radością. Tęsknotę, bo wiem, że to już koniec Triduum Paschalnego. Koniec czasu, na który czekam cały rok. I odczuwam też nadzieję – że przecież za rok znów wezmę udział w tej liturgii. Taką nadzieję miałem też rok temu. Wiedziałem, że przecież za rok też będzie Pascha – a więc radosna, kilkugodzinna liturgia… Ale ten rok przyniósł zmianę… Okazuje się, że tego, na co czekam cały rok, nie będzie. Że nie mogę wziąć w tym udziału. Że muszę czekać kolejny rok. To niesamowicie trudne uczucie. Nie umiem w tym momencie powiedzieć, co zrobić, by mimo wszystko dało się w tym roku żyć paschalną radością.
>>> Zasnąłem na kazaniu. Nie raz [FELIETON]
Nie wiem, co zrobić. Parę dni temu pomyślałem nawet: „W tym roku właściwie Wielkanocy nie ma”. To głupie myślenie, które jednak towarzyszy pewnie niejednemu z nas. To wyjątkowe, wymagające od nas dużo więcej niż zazwyczaj święta. W Triduum będziemy mogli uczestniczyć tylko online. To smutne. Ale ta Wielkanoc będzie, ona się zadzieje właśnie mimo tych trudności. Jezus nie wybierał sobie warunków, w których zmartwychwstał. Tak samo i my – musimy przeżyć Paschę w warunkach, które akurat mamy. Nie zmienimy ich, trzeba się wiec przystosować. Trzeba je przyjąć.
Chodzi o tęsknotę?
Może w tym Wielkim Poście chodzi właśnie o tęsknotę? Cały rok tęsknię za wigilią paschalną, a Wielki Post to zawsze apogeum tej tęsknoty. A w tym roku to uczucie się nie spełni, pozostanie ze mną także w czasie paschalnym. Myślę, że ta sytuacja ma nas nauczyć zdrowej tęsknoty. Choć możemy tego bardzo nie chcieć – to jest to uczucie, które pojawia się w życiu każdego. Tęsknimy za miejscami, wydarzeniami, ludźmi… Nie wiemy, jak potoczą się nasze losy. Nie wiemy, czy zawsze będziemy mogli zrealizować swoje rytuały, zrobić to, na co czekamy cały rok. I to nie dotyczy tylko wiary – ale wszelkich płaszczyzn naszego życia. Bo przecież tak wielu z nas czekało na Igrzyska Olimpijskie w Tokio, które zostały przełożone; bo tak wielu z nas miało bilet na koncert ukochanej kapeli, który się nie odbędzie; bo tak wielu z nas czekało na urodziny przyjaciela, na które nie możemy pójść. Tęskniliśmy za tym – i nie doszło do spełnienia tęsknoty… Musimy nauczyć się tęsknić, ale za życiem wiecznym. Ta tęsknota na pewno będzie kiedyś zrealizowana. A tęsknoty ziemskie – często też, ale – jak pokazuje ten rok – nie zawsze.
Odnowa
Ludy Amazonii muszą tęsknić za Eucharystią, liturgią, obecnością kapłana… Muszą sobie radzić w tej tęsknocie. Owszem, czas pewnie nauczył ich poruszania się w takiej rzeczywistości. Ale pewnie, gdyby mieli możliwość, to korzystaliby z sakramentów częściej. Ale nie mogą i pewnie dlatego, gdy pojawia się ksiądz i odprawia mszę świętą – tak gorliwie w niej uczestniczą. Zatęsknijmy za uczestnictwem w Eucharystii. Żeby ponowne przyjście na mszę świętą – gdy już to będzie możliwe – było dla naszego serca prawdziwą radością, a nie tylko coniedzielnym rytuałem. To czas na odnowę naszej wiary. Na tym polega ta wiosna.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |