cathopic.com

Hubert Piechocki: zasnąłem na kazaniu. Nieraz [FELIETON] 

Zdarzyło Wam się zasnąć na kazaniu? Ja walczyłem ze sobą już niejeden raz. Wszystko przez to, że kazania bywają za długie… 

Już jakiś czas temu temu na naszych łamach Michał Jóźwiak pisał o pięciu wskazówkach papieża Franciszka dotyczących kazań. Obecny Ojciec Święty zawarł je w adhortacji Evangelii gaudium, dokumencie ogłoszonym w 2013 r. – na początku swego pontyfikatu. Jedna z tych pięciu wskazówek dotyczyła długości trwania kazania. Papież Franciszek pisał wówczas tak: „Homilia nie może być rozrywkowym spektaklem, nie odpowiada logice przekazów medialnych, ale powinna wzbudzić zapał i nadać sens celebracji. Stąd powinna być krótka i powinna unikać sprawiania wrażenia, że jest jakąś konferencją lub lekcją. (…) Dobra homilia, jak powiadał mi stary mistrz, powinna zawierać »jedną myśl, jedno uczucie i jeden obraz«”. Odnoszę wrażenie, że księża wciąż maja spory problem z praktycznym zastosowaniem tej Franciszkowej rady…  

>>> Jakie powinno być kazanie? 5 wskazówek papieża Franciszka dla księży

Ma być 

Zacznijmy jednak od tego, czy naprawdę jest sens, by podczas każdej mszy świętej było kazanie. Osobiście uważam, że tak – zdecydowanie podczas każdej Eucharystii powinna być chwila na nauczanie. W niedzielę raczej nie ma tego problemu – wszędzie głosi się wtedy kazania. Jednak spotkałem w Polsce wiele kościołów, w których pomija się kazanie podczas mszy w ciągu tygodnia. Po Ewangelii kapłan od razu zaczyna modlitwę powszechną (czasem nawet bez chwili ciszy pomagającej wiernym zebrać jakoś myśli z czytań). Z jakichś powodów kazania nie ma (mam nadzieję, że nie chodzi wyłącznie o to, by liturgia była o te kilka minut krótsza) – a szkoda. Bo, choć nie jest to obligatoryjna część mszy świętej, to jednak sporo wnosi do liturgii, jest bardzo wartościowa. Odczuwam więc pewien smutek, gdy się z niej rezygnuje.  

>>> Gdzie dłuższe kazania? U katolików czy u protestantów?

Nie pamiętam kazania… 

Z jednej strony mamy więc brak kazania podczas liturgii – a z drugiej mamy inny problem: nieodpowiednią długość kazania. Byłem na wielu mszach, na których kazanie było w punkt – takie mniej więcej 5 minut, jedna konkretna myśl, którą można zapamiętać. Ale byłem też na wielu kazaniach za długich. Przykład pierwszy z brzegu. Środa Popielcowa, jeden z kościołów w centrum Poznania, msza święta po południu. Jak można domniemywać – w liturgii biorą udział w zdecydowanej większości ludzie wracający z pracy czy z uczelni, sam byłem akurat po pracy. Wierni nie są więc „pierwszej świeżości” – mają już za sobą sporo obowiązków i są zmęczeni. Kazanie trwało jakieś 15-20 minut. O czym było? Nie pamiętam, a właściwie nie wiem. W pewnym momencie zacząłem odpływać. Było po prostu za długie. I nawet jeśli było bardzo ciekawe – to nie byłem w stanie przyswoić sobie zawartych w nim treści. I chyba nie tylko ja. 

fot. cathopic.com

Za długo 

Jako wierny często słuchający kazań odnoszę wrażenie, że głoszący je księża mają problem przede wszystkim z dostosowaniem długości kazania do możliwości słuchaczy. Jeśli jest to dzień powszedni, wierni są po pracy i nauce – to możliwości ich percepcji są bardzo ograniczone. Nie można od nich wymagać słuchania w skupieniu przez 15 albo i 20 minut. Po prostu fizycznie nie dają rady słuchać wtedy długiego kazania (a czasem jeszcze powiedzianego bardzo monotonnie – co tylko potęguje efekt znużenia). Nawet w niedzielę (gdy teoretycznie powinniśmy być mniej zmęczeni) słuchanie długiego kazania jest wyzwaniem – a co dopiero w dzień powszedni! Kazanie jest wartościowym elementem liturgii – ale to nie dla kazania wierni przychodzą do kościoła. Przychodzą na mszę, by spotkać się ze słowem Boga i przyjąć Jego Ciało i Krew. Kazanie jest wartościowym dodatkiem – ale tylko dodatkiem. A jeżeli kapłan nie bierze pod uwagę możliwości uczestników liturgii i raczy ich 20-minutowym mini wykładem na wiele spraw – to mam wrażenie, że wychodzi z założenia, że to on, a nie Chrystus, jest podczas mszy świętej najważniejszy.  

>>> Jezus nie gromił, ale przygarniał czyli przepis na dobre kazanie 

Głoście krócej, proszę 

Księża powinni bardziej trzymać się wskazówek Franciszka – czyli głosić krótkie, konkretne kazania, z jedną, główną myślą. Oczywiście, zwięzłość, lapidarność przekazu jest umiejętnością, która nie każdemu przychodzi z łatwością. Ale im szybciej duchowni głoszący długie kazania zaczną próbować zbierać swoje myśli w krótszą formę – tym lepiej. Bo wierni – słuchając wciąż długich, męczących kazań – zaczną w końcu rezygnować z mszy, której przewodniczy kapłan „specjalizujący” się w takiej formie. Zaczną rezygnować – bo zwyczajnie fizycznie nie będą wytrzymywać. Nawet najlepsze kazanie ma sens tylko wtedy, gdy jest je komu głosić. Mówienie do pustego kościoła nie ma sensu. Jak wiemy, wiara rodzi się ze słuchania – ale żeby to słuchanie było owocne, to trzeba zapewnić odpowiednie warunki. Dostosowanie długości kazania do percepcji uczestników liturgii to więc priorytet duszpasterski. I, jak jeszcze raz podkreślam, zdecydowanie nie chodzi o rezygnację z kazania. Chodzi o umiejętność skrócenia, skoncentrowania swoich myśli.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze