Pieter Bruegel Starsz, Walka karnawału z postem.1. The Yorck Project (2002) 10.000 Meisterwerke der Malerei (DVD-ROM), distributed by DIRECTMEDIA Publishing GmbH. ISBN: 3936122202.

Dusza moja pragnie postu [FELIETON] 

Parę tygodni temu kolega podzielił się ze mną tym, że jak w lutowej aurze wiele osób wyczekuje walentynek, tak on nie może doczekać się już tłustego czwartku. W odpowiedzi wyznałam, że ja odliczam dni do 14 lutego, ale nie przez kulturowe tradycje czy imieniny patrona, ale przez początek mego ulubionego okresu liturgicznego. Naprawdę nie mogłam się już doczekać Wielkiego Postu. 

I gdy w Kościele coraz głośniej wybrzmiewa dyskusja o sens i potrzebę postu, z wdzięcznością dzielę się tym, dlaczego ja tak bardzo sobie cenię te 40 dni.  

Dobrze zatęsknić 

Choć pieśni pasyjne odtwarzam na Spotify nie tylko w okresie, w którym wybrzmiewają one w kościołach, u schyłku karnawału ze szczególną wrażliwością reguluję muzykę. Spróbuję się wyciszyć, choć natłok pracy, spotkań i zobowiązań pozornie to uniemożliwiają. Ale znów otrzymuję 40 dni szansy, by odnaleźć ciszę – i to nie tylko tę wynikającą z braku dźwięków.  

W relacjach krótka rozłąka wzmaga tęsknotę, co owocuje szczególnym rodzajem bliskości, podobnie widzę dużą wartość chwilowego braku w wielu przestrzeniach życia. Po urlopie praca jest produktywniejsza, a dzięki deficytom pewnych dóbr możemy się uwolnić od tego, co wcześniej wydawało się niezbędne. I jak modlitwa zabiera najcenniejszą dziś walutę, czyli czas, a jałmużna potrzebne pieniądze, tak dobrowolny post odwiązuje od tego, co pozornie konieczne w codziennym funkcjonowaniu. 

Ale aby to „działało”, warto wnikliwie przyjrzeć się własnym przywiązaniom. Czy dzięki rezygnacji z tych właśnie elementów życia faktycznie wzrośnie we mnie miłość? I wolność – ta najgłębsza, sięgającą daleko poza wymiar ziemski. Właśnie w przygotowywaniu do umierania przede wszystkim widzę wartość postu. I ogromną jego potrzebę, dla każdego. 

Minimalizm duszy 

W dobie postmodernizmu, kiedy wciąż zachłystujemy się ubraniami, jedzeniem, relacjami, technologią – wszelkimi dobrami materialnymi i nie tylko – każdy w jakimś stopniu marzy o „wyłączeniu się”. W ostatnich latach coraz większą popularnością cieszą się różnorakie praktyki wyciszające i medytacyjne, które pomagają poradzić sobie z efektem FOMO. W opozycji do bezmyślnej konsumpcji modna, bo potrzebna, staje się cisza. 

>>> Szybki różaniec, jeszcze szybsza adoracja  [FELIETON]

Salwador, EPA/RODRIGO SURA Dostawca: PAP/EPA.

W pędzie nadmiaru ponownie uczymy się minimalizmu. Uważam post za wspaniały okres nie tylko pod względem życia duchowego. Część dietetyków zaleca praktykę postu od danych składników jako wskazaną pod względem zdrowotnym, psycholodzy zalecają rezygnację z elementów życia, które zdecydowanie wpływają na nas niekorzystnie, a jestem pewna, że i inni naukowcy mają wiele do powiedzenia w temacie zmian, których wszyscy potrzebujemy. Choćby tych krótkotrwałych – drobnych rezygnacji, dzięki którym będziemy w stanie dotrzeć do czegoś większego. 

I jeśli argumenty religijne na rzecz ascezy do kogoś nie przemawiają, myślę że warto uczyć się prostej, intencjonalnej dyscypliny również dla dobra psychiki, a także z myślą o funkcjonowaniu wśród bliskich. Choć jestem pewna, że w Wielkim Poście chodzi o coś dużo, dużo większego, uważam to za dobry punkt wyjścia. 

Dusza moja – pragnie postu, ciało – karnawału 

Nie jest nowością fakt, że tłusty czwartek obchodzą nie tylko chrześcijanie. Uzasadniony kulturowo „mięsopust” trwale przyjął się w naszym sekularyzującym się społeczeństwie. Podobnie jak liczne zabawy ostatkowe, wszak „ciało pragnie karnawału”. Ale już coraz rzadsze jest przystopowanie z zabawami w okresie przedwiosennego oczekiwania.  

Karnawał w Rio de Janeiro, fot. EPA/Andre Coelho

Także katolikom zdarza się organizować w Wielkim Poście wesela. Na tle kulturowym, granica zdecydowanie się zaciera. Uważam, że warto szczególnie zadbać o to, by nie zacierała się granica w sercu. 

W towarzystwie ziołowej herbaty i cicho wybrzmiewających dźwięków serwowanych dzięki Dominikańskiemu Ośrodkowi Liturgicznemu, notuję spersonalizowane postanowienia na nadchodzące 40 dni. Nie takie, które sprawią przemęczenie i w efekcie uczynią moją miłość mniej żarliwą. Przyglądając się obszarom życia, w których marzę o zmianie, w których czegoś jest za dużo albo coś we mnie umiera – mam 40 dni, by raz jeszcze spróbować powrócić do życia. Spróbuję zaplanować konkretne czyny, dzięki którym moja dusza odżyje. Poszczę, aby moja miłość znów zaczęła się starać. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze