fot. Poznańskie Centrum wolontariatu, stowarzyszenie CREO

Dwa dni w zoo, czyli Targi Wolontariatu „od kuchni” 

Targi Wolontariatu odbywały się w niedzielę 16 czerwca w poznańskim Starym Zoo. Przez cały dzień targowe stoiska były odwiedzane przez wiele osób. I tych, którzy przyszli tu „specjalnie”, wiedząc, że odbywa się taka impreza. Ale i tych, którzy trafili na nią przypadkiem – przychodząc po prostu na niedzielny spacer do Starego Zoo.  

I przy okazji takiej wizyty mogli poznać niektóre poznańskie instytucje i organizacje pozarządowe i dowiedzieć się, na czym polega oferowany przezeń wolontariat. Nie byłoby jednak Targów Wolontariatu, gdyby nie wcześniejsze wielogodzinne, a właściwie to wielodniowe i wielotygodniowe, przygotowania. Na końcowy sukces złożyła się praca wielu osób.  

Sobota – wszystkie ręce na pokład! 

Pracownicy Stowarzyszenia CREO już na wiele tygodni przed Targami Wolontariatu zaczęli je przygotowywać. Szukanie wystawców, dogadywanie z nimi szczegółów, ustalanie kwestii logistycznych, promocja, liczne wizyty w Starym Zoo – było tego dużo. Wszystko po to, by weekend 15 i 16 czerwca spędzić w Starym Zoo. Bo CREO w ogrodzie było już przez całą sobotę. To wtedy trwały przygotowania do niedzielnej imprezy. Była to też okazja do wolontariackiego zaangażowania się w tę imprezę. Jestem w Drużynie CREO, więc i ja stawiłem się w sobotę rano, by pomóc w przygotowaniach. I to właśnie z mojej perspektywy opowiem Wam trochę o tym wydarzeniu.  

fot. Poznańskie Centrum wolontariatu, stowarzyszenie CREO

Sobota była bardzo intensywnym dniem, przede wszystkim pod względem fizycznym. Właściwie cały dzień spędziłem w Starym Zoo – niby to niewielka przestrzeń, a mój krokomierz naliczył tego dnia ponad 18 tys. kroków. Większość z nich zrobiłem, kursując pomiędzy lwiarnią (tam mieliśmy taki roboczy magazyn) a poszczególnymi miejscami w zoo, do których trzeba było zawieźć czy przenieść różne elementy. Ten dzień zaczęliśmy jednak od zajęć… w piaskownicy! Musieliśmy napełnić piaskiem worki, które potem posłużyły do obciążenia namiotów. Na placu zabaw, z plastikowymi łopatkami w rękach, mogliśmy wrócić choć na chwilę do lat dziecięcych. A potem  rozwoziliśmy namioty, które następnie rozkładaliśmy. To może brzmi banalnie, ale mieliśmy do postawienia ponad 20 takich namiotów eventowych – było co robić! A wisienką na torcie był specjalny, dmuchany namiot CREO. Nie da się ukryć, że jak już udało nam się go rozłożyć – to robił wrażenie! Pracy było sporo, nie nudziliśmy się, ale też dobrze się razem ze sobą czuliśmy. Te sobotnie przygotowania pokazały nam, jak ogromne znaczenie w wolontariacie (i nie tylko) ma praca zespołowa. Dzięki współpracy udało nam się sprawnie przygotować zoo pod niedzielne działania. A w pracy dopingowały nas swoim meczeniem owce, które też bacznie nam się przyglądały. Ze strony osłów mieliśmy mniej wsparcia – raczej odwracały się do nas tyłem. Przed 20.00 zmęczeni, ale usatysfakcjonowani opuszczaliśmy Stare Zoo… 

Niedziela – na ten dzień czekaliśmy tygodniami 

… po to, by następnego dnia zjawić się o 7.00 rano i kontynuować przygotowania do Targów Wolontariatu. Najpierw – rozwożenie krzeseł i stołów do poszczególnych stoisk, a potem ich rozkładanie. Znów – może to brzmieć banalnie, ale mieliśmy do rozwiezienia po całym ogrodzie kilkadziesiąt krzeseł i stołów. Było co robić! Jeszcze trochę różnych drobnych działań i koło 9.00 zaczęli przychodzić wystawcy. Kierowali się do swoich stoisk, które mogli zaaranżować jak tylko chcieli (na stoisku Starego Zoo pojawiła się nawet… bela siana). My  w tym czasie mogliśmy też dopracować CREO-we stoiska – a więc stoisko na wejściu do zoo i strefy: animacji, spotkań, doświadczania i warsztatów.  

Zobacz też >>> Z perspektywy wolontariusza [FELIETON]

fot. Poznańskie Centrum wolontariatu, stowarzyszenie CREO

Ja, razem z Angeliką i Kasią, byłem w strefie doświadczania. Od 11 zaczęli przychodzić do nas ludzie zainteresowani tym, co działo się przy naszym namiocie. A działo się sporo! Angelika zapraszała do tego, by usiąść na wózku i sprawdzić – pod jej czujnym okiem – jak porusza się osoba na wózku. Był slalom i kilka innych zadań. I wcale nie było łatwo – wiem, bo w wolniejszej chwili sam usiadłem i kierowałem wózkiem. Był też oczywiście kombinezon starości – chętni mogli go na siebie założyć i zobaczyć, jak to będzie z naszym ciałem za 20, 30 czy 50 lat. Po założeniu kombinezonu niektórzy mieli problem nawet z dojściem do okolicznej ławki. Symulator starości pozwolił im zrozumieć, że seniorzy – przez ograniczenia fizyczne – nie mają łatwego życia. Były też symulatory wad wzroku – specjalne okulary, które zakłada się, żeby zobaczyć świat takim, jakim widzą go osoby chorujące na niektóre choroby oczu. I wreszcie – był też symulator choroby Parkinsona. Odniosłem wrażenie, że to właśnie on cieszył się w czasie Targów największym zainteresowaniem na naszym stoisku. Ludzie podłączeni do specjalnego, niewielkiego urządzenia mogli poczuć drżenie rąk, tak charakterystyczne dla Parkinsona. Byliśmy tak zaangażowani w działania, że np. ja dopiero pod koniec dnia zorientowałem się, że za plecami mam… wybieg z żółwiami. 

Ogromna satysfakcja 

U nas działo się wiele – ale ciekawie było na terenie całego Starego Zoo. Tuż obok nas była strefa warsztatowa. W niej odbywały się krótkie szkolenia – m.in. z podstaw języka migowego i z udzielania pierwszej pomocy. W strefie spotkań (to ten wielki, dmuchany namiot) były rozmowy z zaproszonymi gośćmi. W strefie animacji najlepiej bawiły się dzieci – czekały tam na nich tatuaże, było też malowanie twarzy. Niedaleko, w strefie wystawienniczej, prezentowało się ponad 20 różnych instytucji i organizacji działających na rzecz Poznania i mieszkających w nim ludzi. To „serce” Targów Wolontariatu – to właśnie tutaj można było zainteresować się tym, w jaki sposób wolontariacko można wspierać różne działania. A na wejściu był namiot Stowarzyszenia CREO i Poznańskiego Centrum Wolontariatu. Informowaliśmy w nim o naszej ofercie i częstowaliśmy ciastkami w kształcie logo PCW – upieczonych przez naszych wolontariuszy. Młodsi goście targowi brali też udział w grze terenowej, która pozwoliła im trochę poznać targowych wystawców. A zwierzęcy rezydenci zoo z zaciekawieniem przypatrywali się temu, co dzieje się na terenie ich domu. 

17.00 – targi się skończyły. Ale nasza praca jeszcze nie. Wszak trzeba było jeszcze posprzątać. Czyli w sumie zrobić to samo, co dzień wcześniej – tyle że w drugą stronę. I tak, zwijaliśmy namioty, składaliśmy krzesła i stoły i zwoziliśmy wszystko pod lwiarnię. Przy okazji wysypywaliśmy też do piaskownicy piasek, który pożyczyliśmy do obciążenia namiotów. Wreszcie – musieliśmy wszystko spakować do auta. I w ten sposób o 20:40 ostatni wolontariusze opuszczali Stare Zoo. Wychodziliśmy zadowoleni, bo to był naprawdę dobry dzień! I wychodziliśmy też zmęczeni – ale dla takiego zmęczenia warto było spędzić te dwa dni w zoo! Nie udałoby się tak sprawnie rozstawić stoisk, a potem ich posprzątać, gdyby nie wspólna praca wszystkich wolontariuszy. Jako zespól zrobiliśmy kawał dobrej roboty i możemy być z tego dumni. Do zobaczenia za rok na Targach Wolontariatu! Może będziesz z nami wolontariacko? 

Galeria (7 zdjęć)
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze