fot. cathopic

Dwóch Dominików (a zarazem dominikanów) zgłębia tajemnice Eucharystii

Msza święta skrywa przed nami wiele tajemnic. Nigdy do końca nie będziemy w stanie jest rozbić na czynniki pierwsze – i bardzo dobrze! Ale to nie znaczy, że nie mamy w niej aktywnie uczestniczyć. Każdy z nas zaproszony jest do tego, by aktywnie brać udział w tym świętym wydarzeniu. 

Czy rozmowa o istocie mszy świętej bez nadęcia i zbędnego patosu jest w ogóle możliwa? Okazuje się, że tak. Udowadnia to dwóch Dominików, a jednocześnie dominikanów – ojcowie Dominik Jurczak i Dominik Jarczewski. Już za chwilę ukaże się nakładem Wydawnictwa W Drodze książka „Nerw święty”. To zapis kilkunastu rozmów wokół liturgii, które przeprowadzili ze sobą obaj ojcowie. Jak sami przyznają we wstępie: „świadomie wybraliśmy formę rozmowy: niespiesznej, pełnej dygresji, żartu i ironii. Nie chcieliśmy rozmawiać z poziomu naukowej, niezaangażowanej ogólności, ale przeciwnie – z bardzo osobistej perspektywy. Stąd wspomnienia, skojarzenia, ale też i emocje. Przy tym łączymy różne doświadczenia i spojrzenia: teologia i historyka liturgii oraz filozofa”.

>>> Pójść na mszę świętą czy na Eucharystię?

fot. Wyd. „W Drodze”

Źródło i szczyt 

Po wielokroć pewnie słyszeliśmy już, że liturgia jest „szczytem i źródłem chrześcijańskiego życia”. Trudno nie zgodzić się z tymi słowami. Jednocześnie brzmią jednak tak patetycznie, że wielu z nas mogą wprowadzić w zakłopotanie. Skoro coś jest „źródłem i szczytem” to dlaczego czasem sprawia nam tyle problemów? Dlaczego tak często zdaje się mocno odbiegać od ideału? Każdy z nas był przecież w swoim życiu na wielu mszach świętych. Niektóre z nich pochłaniały nas przez piękno liturgii, a na innych mieliśmy wrażenie, że księdzu zależy tylko na odhaczeniu mszy świętej. Jeszcze inne „zabite” zostały przez długość kazania… Byłem też na mszy ekspresowej. Odprawiał ją ojciec nazywany ironicznie „ojcem minutką” – bo udawało mu się odprawić Eucharystię czasem w niecały kwadrans… Każdy z nas ma też inną duchowość i trafiają do niego inne rzeczy. Dlatego też zwracamy uwagę na inne elementy mszy świętej (ja np. uwielbiam, gdy ksiądz wybiera pierwszą modlitwę eucharystyczną). Forma to jednak nie wszystko. Ona może się nam podobać lub nie, po prostu. Ważniejsza jest istota mszy świętej – a  w tym kontekście msza rzeczywiście jest „szczytem i źródłem chrześcijańskiego życia”.

fot. PAP/Mateusz Marek

Po co idziemy na mszę? 

Autorzy książki „Nerw życia” próbują przybliżyć nam istotę mszy świętej, a jednocześnie nie uciekają od jej zewnętrznej formy – która słusznie może budzić czasem nasze wątpliwości (nie brakuje bowiem księży liturgicznie „kreatywnych”). Dlatego tak istotne jest zastanowienie się nad kluczowym – fundamentalnym – pytaniem o motywację. Dlaczego uczestniczę we mszy świętej? „Uczestniczę w liturgii, poddaję się Jego prowadzeniu i dzięki Niemu nadaję sens mojemu życiu” – mówi w rozmowie o. Dominik Jurczak. To właśnie tego sensu każdy z nas powinien szukać podczas liturgii. Na mszę nie idziemy po to, by osiągnąć jakieś doraźne korzyści czy czerpać przyjemność. Idziemy na nią po to, by dostać siły do życia – by życiu coś mogło nadać sens. Autorzy książki podkreślają, że msza święta nie jest spektaklem teatralnym. Nie przychodzimy na nią po to, by obejrzeć sobie akcję liturgiczną dziejącą się w prezbiterium. W mszy mamy uczestniczyć – aktywnie. Nie tylko celebrans jest aktywnym uczestnikiem liturgii, ale każdy z nas. 

>>> Sebastian Zbierański: w Eucharystii Chrystus łamie się dla mnie, żebym ja się nie łamał 

Cel jest ten sam 

Zbiór rozmów dwóch Dominików podejmuje szereg ciekawych kwestii związanych z liturgią. O niektórych z nich pewnie wiemy, ale wiele może nas zaskoczyć. Rozmówcy odnoszą kwestie liturgiczne do naszego życia i często odwołują się też do przeszłości – pokazując, że argument „zawsze tak było” często jest zwyczajnie błędny (o czym można przeczytać już na początku książki, kiedy jest mowa o Komunii na rękę i do ust). Tak samo jest z różnorodnością, którą możemy zaobserwować w kontekście rytów mszy świętych. To odwieczny spór zwolenników mszy trydenckiej i mszy posoborowej. Zupełnie przy nim zapominamy, że w Kościele jest jeszcze wiele innych rytów! Choćby mozarabski czy ambrozjański… „Z rytami jest jak ze stylami pływackimi. Wszyscy na basenie płyniemy w tym samym kierunku, natomiast można płynąć i żabką, i kraulem, i na plecach. (…) Mnogość rytów nie jest przeszkodą, natomiast niewątpliwie sprawia, że w inny sposób przeżywamy wiarę” – mówi o. Jurczak. Warto o tych słowach pamiętać, gdy następnym razem będziemy chcieli oceniać liturgicznego „tradsa” lub „modernistę” za to, w jakiej mszy uczestniczy. Ważny jest cel, kierunek – a ten jest ten sam w każdym rycie. 

fot. Poznańskie Środowisko Tradycji Katolickiej

Język, słowa, śpiew… 

To na pewno książka, po którą warto sięgnąć jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości czy problemy z liturgią, jeśli mamy pytania o liturgię czy czegoś zwyczajnie w niej nie rozumiemy. Autorzy podejmują bowiem wiele bardzo życiowych, praktycznych i przydatnych kwestii. Od sprawy języka używanego na liturgii, aż po muzykę (tutaj gościnnie rozmówcą jest o. Dawid Kusz OP, specjalista w dziedzinie muzyki liturgicznej). Nie brakuje też wątku kazań, który przecież potrafi tak wielu z nas rozgrzać do czerwoności. I w tym fragmencie znajdziemy wiele ciekawych kwestii, choćby tę, że kaznodzieja nie powinien skupiać na sobie uwagi, tylko powinien odsyłać do Chrystusa (a chyba każdy z nas zna jakiegoś księdza showmana, który przyciąga swoją osobą do kościoła – „bo głosi takie fajne kazania”). Interesujący jest też rozdział zatytułowany „Niedzielny baby-sitter”. Autorzy podejmują w nim wątek tzw. mszy dziecięcych. Już na samym początku odkłamują rzeczywistość i stwierdzają wprost, że nie ma „mszy przymiotnikowych” – dziecięcych, młodzieżowych, akademickich itp. Przypominają, że „msza jest dziełem całego Kościoła”. Bywa jednak, że jakaś liturgia jest szczególnie adresowana do jakiejś grupy – co potrafi oddać nawet mszał proponujący np. formularz „mszy świętej z udziałem dzieci”. Nie oznacza to jednak, że jest to msza dziecięca – choć pewnie potocznie tak ją właśnie nazywamy.  

Zgłębiajmy tajemnicę 

Eucharystia to bardzo głęboka rzeczywistość, pełna ducha. I pewnie najmocniej odczuwamy to podczas liturgii eucharystycznej, kiedy zbliżamy się do kulminacyjnego punktu całej mszy świętej – czyli do przyjęcia Ciała i Krwi Chrystusa. Dlatego i ta kwestia poruszona została w książce „Nerw święty”. Zwłaszcza, że w związku z Komunią możemy mieć wiele pytań. Bo przecież fizycznie wciąż widzimy kawałek prostego chleba i wino – a spożywamy już Ciało i Krew. „Przemiana, o której rozmawiamy, nie jest widoczna. Ona się dokonuje na innym poziomie. To jednak, że się nie daje uchwycić naszym zmysłom, nie oznacza, że nie jest rzeczywista lub że to jakiś mit! Z drugiej strony, Chrystusa w Eucharystii nie widać tak, jak widzieli Go uczniowie przed męką. Oni po Jego zmartwychwstaniu też musieli się nauczyć na nowo Go postrzegać. Ten sam Chrystus, ale nie taki sam. Kiedy odprawiamy mszę, On staje się obecny – sakramentalnie” – opowiada o. Dominik Jurczak. To chyba najdobitniej pokazuje nam, że msza święta rzeczywiście jest tajemnicą. Nigdy do końca jej nie zrozumiemy. Ale możemy próbować odkrywać to, co Bóg chce nam przekazać przez ten święty czas. Świadome uczestnictwo w Eucharystii na pewno mocno nas rozwija duchowo.  Dlatego warto rozwijać swoją wiedzę liturgiczną – a dobrym sposobem na to może być choćby sięgnięcie po książkę Dominika Jarczewskiego i Dominika Jurczaka. To dobra lektura – mądra, a zarazem bardzo przyziemna i przystępna w treści. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze