Dynia prowadzi do piekła? O chrześcijańskim Halloween
Wszyscy już chyba słyszeliśmy o tym, że Halloween wymyślili celtyccy druidzi, a kultywowanie tego zwyczaju jest tak naprawdę czczeniem diabła. A co jeśli to bujda i jest to zwyczaj chrześcijański?
Nie wiem, czy to z racji historycznego wykształcenia, czy też może raczej z wrodzonej przekory jestem raczej nieufny. Znaczy to między innymi, że jeśli ktoś wygłasza wielkie sądy bez podania dowodów na poparcie swoich tez, to podchodzę do wyników z dużą rezerwą. Tę nieufność przekładam trochę na wiarę. Jeśli ktoś mówi mi, że Jezus to tak naprawdę egipski bóg Horus, bo istnieją analogie w ich życiorysach, to proszę go, żeby przedstawił mi dowody wykraczające poza filmy z żółtymi napisami na YouTube. Podobnie mam niestety z demonicznymi tatuażami albo satanistycznym Halloween przed którym ostrzega mnie prawie każdy, a jednak nic poza „no bo to przecież takie pogaństwo i kult śmierci” nie jest w stanie z siebie wykrzesać.
Kwestię pochodzenia Halloween badał o. Augustine Thompson OP, historyk, znawca średniowiecznej historii Kościoła i dominikańskiej liturgii. Jak dowodzi, Halloween nie jest wcale kultem diabła, ale mieszanką katolickich zwyczajów wziętych ze święta Wszystkich Świętych i upowszechnionych w Stanach Zjednoczonych. Od początku zatem.
Ojciec Augustine przekonuje, że starożytni Celtowie wspominali zmarłych pod koniec prawie każdego miesiąca. Kiedy jednak papież Grzegorz IV w IX wieku przenosi święto Wszystkich Świętych (ang. All Saints albo All Hallows) z 13 maja na 1 listopada, starożytny zwyczaj pogan już nie istnieje, a w ostatni dzień października od teraz obchodzi się wigilię katolickiego święta, czyli z angielskiego All Hallows Eve.
Pod koniec X wieku święty Odylon z Cluny dodaje do kalendarza Dzień Zaduszny, przypadający 2 listopada, w trakcie którego modlimy się za zmarłych w czyśćcu.
Kościół zatem wspominał tych zbawionych (Wszystkich Świętych) oraz tych, którzy byli w czyśćcu. Nigdzie jednak nie mówił o potępionych. Ich losem troskali się, jak mówi o. Augustine, irlandzcy chłopi, którzy bali się, że zapomniane potępione dusze mogą sprawiać kłopoty. Na Wszystkich Świętych walili więc w garnki, żeby potępieńcy „nie czuli się zapomniani”. Kościół nie dopuścił w kalendarzu liturgicznym święta „Wszystkich Potępionych”, jednak nigdy nie potępił ludowej zapobiegliwości.
Zwyczaj przebierania się za zmarłych wziął się z francuskiego „dance macabre”, czyli tańca śmierci. Ten chrześcijański motyw daleki był od okultyzmu; przypominać miał raczej o tym, że śmierć zabiera każdego (dlatego popularne były przedstawienia kościotrupów ubranych w stroje wszystkich stanów i profesji). Obie tradycje, irlandzkiego Halloween i francuskiego przebierania się, spotkały się najprawdopodobniej w okolicach XVIII wieku w brytyjskich koloniach w Ameryce Północnej, gdzie Francuzi i Irlandczycy zaczęli się pobierać. Tak właśnie powstało znane nam dziś Halloween. Towarzyszące mu zwyczaje, takie jak „cukierek albo psikus”, to dodatki.
Współcześnie oczywiście święto zostało skomercjalizowane. Do zmarłych dodano wampiry i wróżki, do żałobnych świec dodano lampiony z dyni. Skomercjalizowano jednak również Boże Narodzenie, nie czyni to jednak z niego okultystycznych praktyk ku czci diabła.
Nie obchodzę Halloween, przebieranki nie są jakoś w moim guście. Nie odmawiam jednak tej przyjemności innym. Nie dajmy się zwariować i zamiast w panice oblewać dzieciaki święconą wodą, po prostu pomódlmy się o łaskę wiary dla siebie i wszystkich innych.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |