Dziennikarze, w tym polski korespondent, zatrzymani w Mińsku. Interwencja MSZ
Andrzej Zaucha, korespondent ”Faktów” TVN był wśród 20 zatrzymanych dziennikarzy, którzy przygotowywali się do relacjonowania protestu w centrum Mińska. Białoruska milicja skonfiskowała ich telefony oraz dokumenty tożsamości.
Po około 90 minutach braku kontaktu, reporterka TVN – Katarzyna Sławińska – poinformowała, że kontakt został uzyskany:
Andrzej Zaucha, korespondent Faktów TVN @andrzejzaucha67 zatrzymany razem z operatorem z Białorusi na Placu Niepodległości w Mińsku. Usłyszeli, że zostaną wylegitymowani. Razem z ekipą BBC i dziennikarzem AP zostali wsadzeni do autobusu. Teraz brak kontaktu.
— Katarzyna Sławińska (@SlawinskaK) August 27, 2020
Andrzej Zaucha, został zatrzymany razem z operatorem z Białorusi na Placu Niepodległości w Mińsku. Usłyszeli, że zostaną wylegitymowani. Razem z ekipą BBC i dziennikarzem agencji AP zostali wsadzeni do autobusu. Sprawę uwolnienia polskiego dziennikarza pilotował wiceszef MSZ – Marcin Przydacz. Cała akcja trwała ponad 2 godziny. Później redakcji TVN udało się porozmawiać z reporterem na antenie. Andrzej Zaucha powiedział, że nie odniósł żadnych obrażeń. Oprócz niego zatrzymani byli też inni dziennikarze zagraniczni: m.in agencji Reutera. Dziennikarz przebywa w Mińsku od kilku tygodni i relacjonuje protesty po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich. Akcja wobec dziennikarzy mogła być próbą zastraszenia przed planowaną na weekend dużą demonstracją w centrum Mińska i zdecydowaną odpowiedzią władz. Była też skutecznym sposobem na to, by dziennikarze nie mogli relacjonować dzisiejszych protestów w stolicy Białorusi.
>>> Abp T. Kondrusiewicz potępił zablokowanie kościoła „Czerwonego” w Mińsku
Spotkanie z ambasadorem Białorusi
Nie ma zgody w Polsce na tego typu narrację, na tego typu oskarżenia, jesteśmy zdziwieni, rozczarowani i z niepokojem odnotowujemy słowa, które padały z ust prezydenta Białorusi – mówił także dzisiaj wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz po spotkaniu z ambasadorem Białorusi. W czwartek prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka mówił, że przeciwko Białorusi toczy się dyplomatyczna wojna na najwyższym szczeblu, a w Polsce pojawiły się oświadczenia o tym, że jeśli Białoruś się rozpadnie, to Polsce przypadnie obwód grodzieński. Przydacz informował wcześniej, że w związku z powtarzającymi się bezpodstawnymi oskarżeniami władz Białorusi pod adresem Polski do MSZ został wezwany ambasador Republiki Białorusi Władimir Czuszew.
Poinformowałem pana ambasadora, że nie ma zgody w Polsce na tego typu narrację, na tego typu oskarżenia. Że jesteśmy zdziwieni, rozczarowani i z niepokojem odnotowujemy te słowa, które padały z ust samego pana prezydenta Łukaszenki, ale również jego najbliższego otoczenia. (wiceszef MSZ Marcin Przydacz)
„Uznajemy tę narrację za całkowicie bezzasadną i opartą na nieprawdziwych i szkodliwych argumentach. W Polsce nie toczy się żadna debata na temat jakichkolwiek przesunięć granicznych, geopolitycznych. Nie ma żadnych ruchów wojsk, a tego typu twierdzenia padały w debacie publicznej w Republice Białorusi” – dodał dyplomata. Zdaniem Przydacza, stawiane oskarżenia są próbą nastraszenia społeczeństwa białoruskiego jakimś „wyimaginowanym wrogiem zewnętrznym”.
Przydacz zapewnił na konferencji prasowej, iż Polska nie ma „żadnych wrogich zamiarów” wobec Białorusi. „Wielokrotnie (…) na forach międzynarodowych, ale i w relacjach bilateralnych z Białorusią podkreślaliśmy uznanie suwerenności, niezawisłości Białorusi i nienaruszalności jej granic” – podkreślił wiceszef MSZ. Jak dodał, „Polska od wielu lat opowiada się za przestrzeganiem prawa międzynarodowego”. „A pan prezydent Andrzej Duda od początku swej pierwszej kadencji, od 2015 roku, od wystąpienia na forum ONZ podkreślał wartość prawa międzynarodowego, tych podstawowych zasad, jakimi jest właśnie uszanowanie suwerenności i nienaruszalności granic” – podkreślił Przydacz. Wiceszef resortu spraw zagranicznych relacjonował też, iż podczas spotkania przekazał ambasadorowi Białorusi swoją opinię, że „patrząc na ostatnie lata historii regionu Europy środkowej i wschodniej, to nie Polska naruszała granice innych państw, ale inny sąsiad Republiki Białorusi”.
>>> Abp T. Kondrusiewicz: od Kościoła w Polsce oczekujemy solidarności i modlitwy [ROZMOWA]
Zatrzymanie polskiej pomocy humanitarnej
Wiceszef MSZ dodał, że tematem jego rozmowy z białoruskim dyplomatą była też kwestia transportu pomocy humanitarnej NSZZ „Solidarność”. Podkreślił, że jest to „pomoc w odruchu serca” dla pracowników na Białorusi. „Jak wiemy ten transport (…) utknął na granicy; strona białoruska nie wpuszcza na terytorium swojego państwa tych darów. Przekazałem tą prośbę, bo choć to jest transport Solidarności – to nie jest inicjatywa rządu polskiego (…) – to ta inicjatywa zasługuje oczywiście także i na wsparcie. Przekazałem panu ambasadorowi nasze oczekiwania, żeby postarać się ten transport na terytorium Białorusi wpuścić tak, ażeby te dary mogły dotrzeć do odbiorców” – powiedział Przydacz. Szef NSZZ „Solidarność” Piotr Duda przekazał w czwartek, że kierowca ciężarówki z pomocą humanitarną dla białoruskich zakładów pracy stoi od 20 godzin na granicy, a kierowca został na jakiś czas aresztowany.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |