Edyta Stein całym swoim jestestwem poszukiwała prawdy [ROZMOWA]
W trwającym Roku Jubileuszowym Dom Edyty Stein ogłoszony został „Znakiem Nadziei”. Święta Teresa Benedykta od Krzyża jest też patronką Szlaku Dialogu. Edyta Stein zginęła w komorze gazowej 9 sierpnia 1942 r., dziś jest świętą Kościoła katolickiego, patronką Europy.
O Żydówce, która pokonała szczególną drogę do spotkania z Prawdą, Anna Gorzelana rozmawia z Marią Kromp-Zaleską, dyrektorką Domu Edyty Stein oraz z Markiem Zaleskim.
Anna Gorzelana (misyjne.pl): W tym tygodniu Kościół katolicki obchodził Dzień Judaizmu. Szczególną inspiracją, która może być nauczycielką dialogu międzyreligijnego, jest Edith Stein – wrocławianka, dziś święta Kościoła katolickiego. Urodzona w rodzinie żydowskiej.
– Edyta Stein przyszła na świat w jedno z najważniejszych świąt judaizmu – 12 października, w Dniu Pojednania, jej matka upatrywała w tym fakcie szczególne znaczenie. Ciekawa świata, od zawsze poszukiwała prawdy, pragnęła wiedzy. Już na swoje szóste urodziny zażądała, aby jako jedyny prezent zapisano ją do szkoły.
A przedszkole?
– Twierdziła wówczas, że chodzenie do przedszkola „uwłacza jej godności”. Matka uległa i dobrze się stało, bo żywy umysł i fantazja Edyty dostały mocną strawę, która szybko jej pomogła w stonowaniu emocji i osiągnięciu równowagi. W rodzinie uważano, że jest ambitna oraz dawano jej przydomek „ta mądra Edyta”. Kochała szkołę, lubiła się uczyć. Bystra i inteligentna, wciąż była prymuską. Nadszedł jednak kryzys… Później podkreślała, że w trzynastym roku życia utraciła „dziecięcą wiarę” i w tym okresie jako „samodzielny człowiek” zaczęła wysuwać się spod kierownictwa matki i rodzeństwa.
Dziś to współpatronka Europy, kandydatka do nadania tytułu doktora Kościoła, wtedy nie chciała chodzić do szkoły…
– Nie znajdując odpowiedzi na nurtujące ją pytania egzystencjalne, stwierdziła, że szkoła nie ma jej już niczego do zaoferowania, więc postanowiła przerwać naukę, czemu matka się nie sprzeciwiała, ale posłała ją do pomocy najstarszej, zamężnej już córki Elzy. Ten czas Edyta nazwie potem „przepoczwarzaniem”. Wtedy „całkiem świadomie i z własnej woli zaprzestałam się modlić”. Po kilku miesiącach, wezwana do domu, stwierdziła, że żałuje, iż nie poszła do gimnazjum.
Jak zareagowała na to jej mama?
– Wkroczyła od razu z propozycją korepetycji, uzupełnienia braków i zdania niezbędnego egzaminu – koniecznego, by powrócić do szkoły. Edytę zupełnie to pochłonęło, a czas gimnazjum otworzył przed nią nowe horyzonty i wzbudził zainteresowanie studiami humanistycznymi. Po maturze usłyszała słowa dyrektora szkoły skierowane do niej: „Uderz w kamień, a wytrysną skarby”.
Ciekawa aluzja do nazwiska „Stein”! Oznacza ono przecież „kamień”.
– Dodało to Edycie odwagi. Rozpoczęła studia na wydziale germanistyki i historii, ale jej właściwe zainteresowania dotyczyły filozofii. Związana z wrocławską Alma Mater i na wskroś wrośnięta w akademicką społeczność, nie sądziła, że z własnej woli ją opuści. Ale Getynga i fenomenologia pociągały ją tak bardzo, że lekkim ruchem zerwała wszystkie więzy i wciąż przy aprobacie matki wyrwała się z rodzinnego gniazda.
Jaka była droga Edyty Stein do nawrócenia, a potem do zakonu?
– W Getyndze Edyta odnalazła to, czego intuicyjnie szukała. Pisała potem, że było to jej pierwsze zetknięcie z nieznanym jej dotąd światem. Nie ono miało doprowadzić ją do wiary, ale otworzyło pewien zakres fenomenu, obok którego „nie mogła przejść jak ślepiec”.
To był też okres budowania ważnych relacji – może i przełomowych?
– Była zachwycona bezinteresowną dobrocią serca Adolfa Reinacha i jego żony Anny. Edyta budowała też szczere i głębokie relacje z Jadwigą Conrad-Martius, Hansem Lippsem, Maxem Schelerem, Romanem Ingardenem, Edmundem Husserlem i jego żoną Malwiną; ich otwartość i prostota głęboko poruszały Edytę. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, wielu jej przyjaciół zostało powołanych do służby, więc i ona sama poczuła, że nie może pozostać bezczynna. Ukończyła kurs pielęgniarski i została skierowana do pracy w szpitalu zakaźnym dla rannych na Morawach.
Po powrocie skupiła się na pisaniu pracy doktorskiej…
– Bała się, czy podoła, a kiedy przychodziło natchnienie, była zdumiona i szczęśliwa. Każdy taki twórczy dzień uważała za „nowy dar nieba”. Gdy jechała na egzamin doktorski, w katedrze we Frankfurcie zobaczyła kobietę, która ze swoim koszem na zakupy weszła do środka i uklękła, aby się pomodlić. Później podkreślała ten moment, że było to dla niej coś zupełnie nowego, bo do synagog i kościołów protestanckich, do których chodziła, szło się wyłącznie na nabożeństwo. „Tutaj jednak przyszedł ktoś prosto z rynku, do wyludnionego kościoła, jakby chciał przeprowadzić poufną rozmowę. Tego nie mogłam zapomnieć” – pisała.
Na ile w jej pracy doktorskiej dostrzec można ślady jej drogi wiary?
– W zakończeniu pracy napisała: „Byli ludzie, którym w momencie nagłej zmiany wydawało się, że doznali łaski Boga; inni, którzy czuli się w swym działaniu prowadzeni przez jakiegoś ducha opiekuńczego…”. Wkrótce potem została asystentką Edmunda Husserla, ale po dwóch latach zrezygnowała. Nie uzyskała habilitacji i życie osobiste też ją rozczarowało. Już dosięgały ją doświadczenia klęski, prowadzące do szukania duchowego umocnienia w wierności i uczciwości wewnętrznej, co niewątpliwie prowadziło ją do wiary.
Gdy w marcu 1921 r. Edyta Stein jechała przez Getyngę do Bad Bergzabern, otrzymała „Księgę życia”św. Teresy z Avila. Po jej lekturze, latem 1921 r., zakończyło się jej wieloletnie poszukiwanie prawdy w filozofii i nauce. Odnalazła ją w Jezusie i 1 stycznia 1922 r. przyjęła chrzest.
Już wtedy myślała o wstąpieniu do Karmelu?
– Tak, głęboko tego pragnęła, ale zaufała radom przewodnika duchowego, że powinna okrzepnąć w wierze zanim to nastąpi, i nie narażać matki na kolejny cios. Później przez osiem lat pracowała jako nauczycielka u sióstr dominikanek w Spirze. Dzięki częstym rekolekcjom, a przede wszystkim życiu „świeckiej zakonnicy” jakie wiodła, dojrzała do chęci podjęcia na nowo pracy naukowej. Były więc publikacje, konferencje oraz praca w Niemieckim Instytucie Nauk pedagogicznych w Monastyrze.
Przełomem był paragraf aryjski zakazujący jej i innym obywatelom niearyjskim pełnienia funkcji państwowych.
– Odważna i świadoma Edyta Stein miała nawet zamiar udania się do Rzymu na prywatną audiencję do Piusa XI, z prośbą o zajęcie stanowiska w sprawie żydowskiej. Wobec braku widoków na audiencję prywatną, napisała list. Krótko później powróciły jej myśli o wstąpieniu do Karmelu, ale już konkretniejsze: „Czy to nie teraz nadszedł wreszcie czas, by wstąpić do Karmelu?” – pisała. – „Od blisko dwunastu lat Karmel był moim celem”.
Czy nadzieje Edyty Stein na przyjęcie jej do zakonu nie były naiwne? Miała 42 lata, nie miała posagu – no i była Żydówką!
– Ona ufała wbrew nadziei, że Bóg, gdy zechce, przeszkody sam usunie. Nie zawiodła się! Gdy uzyskała potrzebne zgody, pojechała po Wniebowstąpieniu do domu rodzinnego. O swojej decyzji wstąpienia do Karmelu powiedziała tylko siostrze Róży, która oczekiwała ją na dworcu, a sercem już była katoliczką. Edyta powiedziała matce o swym zamiarze w swoje urodziny, podczas powrotu z synagogi.
I choć musiał to być dramat dla jej matki, po nocy płaczu i rozpaczy, pobłogosławiła córkę słowami: „Niech cię Wieczny wspomaga”. Później Edyta pisała, że gdy tramwaj przejeżdżał obok ich domu, w oknie nikogo nie było i nie mogła, jak miały w zwyczaju, pokiwać ręką na pożegnanie.
Podczas rozpoczętego Roku Jubileuszowego 2025 – roku nadziei, po archidiecezji wrocławskiej rozciągają się „szlaki nadziei”. Święta Teresa Benedykta od Krzyża jest patronką Szlaku Dialogu.
– Burzliwa rzeczywistość stawia nas wobec wyzwań, którym nie potrafimy często stawić czoła, zarówno w sferze osobistej, jak i w życiu społecznym. Jan Paweł II dał nam w homilii beatyfikacyjnej za wzór do naśladowania życie Edyty Stein – s. Teresy Benedykty od Krzyża. Wzywając do czujności, przestrzegał przed kuszącą wizją „otwartej bramy”, zachęcał do zgłębiania rzeczywistości i złożenia swojej wolności w ręce Boga.
>>> Stacja: adoracja. Kaplica dworcowa we Wrocławiu [REPORTAŻ]
W jaki sposób stanowi ona „znak nadziei”?
– Edyta całym swoim jestestwem poszukiwała prawdy, mówiła także o wielkim cierpieniu, jakie temu towarzyszyły i o wyzwoleniu, jakiego doświadczyła, odnalazłszy sens i cel życia. Sięgajmy zatem do jej dzieł i autobiografii, a przede wszystkim kontemplujmy jej testament i ofiarę, jaką złożyła w Auschwitz. To świadectwo skłoniło Jana Pawła II do ustanowienia św. Teresy Benedykty od Krzyża – Edyty Stein, współpatronką Europy. Jest to wezwanie do wzajemnego szacunku, tolerancji i otwartości, zrozumienia i akceptacji ponad różnicami etnicznymi, kulturowymi i religijnymi, do szanowania godności ludzkiej i budowy społeczeństwa prawdziwie braterskiego.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |