Hubert Piechocki: Boga nie obchodzi czystość naszych okien
Szaleństwo. Z tym słowem najbardziej kojarzą mi się zawsze ostatnie dni przed Bożym Narodzeniem. Z jednej strony próbujemy zatopić się powoli w tajemnicę wiary, o której opowiada nadchodząca uroczystość. A z drugiej strony topimy się w nawale bardzo prozaicznych i pozbawionych sacrum przygotowań do świąt. Zwłaszcza w nawale zakupów – w pandemii zdecydowanie utrudnionych.
Niedzielny poranek, czwarta niedziela Adwentu. Już bardzo blisko do Bożego Narodzenia. Ostatnie dni w Poznaniu były bardzo szare i ponure, dlatego miłą odmianą jest rządzące dziś od rana w stolicy Wielkopolski słońce. Nastraja optymistycznie. A jego promienie wpadające do mojego mieszkania uroczo podkreślają brud szyb. Przed tegorocznym Bożym Narodzeniem nie umyłem bowiem okien. I nie zamierzam tego zrobić.
>>> Michał Jóźwiak: prezenty, choinka i makowiec tylko dla wierzących? [FELIETON]
To nie obchodzi Boga
Czyste okna stały się stereotypowym synonimem świątecznej gotowości. Z pełną świadomością regularnie przeciwstawiam się temu stereotypowi. Nie uważam, by od poziomu zabrudzenia moich szyb zależało to, czy Zbawiciel znów narodzi się w moim sercu. Powiedzmy sobie szczerze: Boga w ogóle nie obchodzi czystość naszych okien. Ani mnóstwo innych rzeczy. Nie ma dla Niego znaczenia to, jakie prezenty wybierzesz dla najbliższych, czy zdążysz umyć podłogi i ubrać choinkę i czy uda się ugotować dwanaście potraw. On nie patrzy też na to, czy w tym roku upieczesz pierniczki, czy może podarujesz sobie tę pracowitą czynność (choć mi akurat upieczenie pierniczków udało się – całe popołudnie z głowy, a tydzień później powtórka – tym razem ciasteczka świąteczne). Jezus nawet nie przejmuje się tym, czy na kolacje wigilijną podasz tradycyjne dania rybne czy zaskoczysz gości np. pieczonym indykiem (bo, choć jest zachęta, by w Wigilię pościć – to nie ma nakazu postu w ten dzień). Dla Boga wszelkie aktywności okołoświąteczne, związane z szeroko pojętym „przygotowywaniem świąt” nie mają wielkiego znaczenia. Dla Niego to dodatek.
Warto słuchać
Co w takim razie dla Niego jest najważniejsze? Moja i Twoja gotowość, otwarcie na to, co On będzie chciał przekazać w czasie tych świątecznych dni. On liczy na to, że będziemy gotowi na zaskoczenia, na to, żeby miało w nas miejsce prawdziwe Boże Narodzenie, by rozegrała się w naszym życiu jakaś opowieść wigilijna. Nawet najbardziej czyste szyby i najpiękniej udekorowane pierniczki (akurat moje można zaklasyfikować jako najbrzydsze pierniczki świata) nie pomogą, jeśli będziemy zamknięci na Boga. Owszem, da się zupełnie po świecku przeżyć ten czas świąteczny i celebrować bliskość, rodzinę itp. Ale pisząc tutaj, kieruję swe słowa do katolików, oczekuję więc innego podejścia do tego czasu. Bardziej pogłębionego i skupionego na duchu. Dlatego apeluję – otwórzmy się, szukajmy dróg dojścia do Boga. Wsłuchajmy się w tych ostatnich dniach niełatwego i pandemicznego Adwentu w to, co Pan chce nam powiedzieć. Co chce powiedzieć konkretnie – Tobie i mi. Jakiego chce dla nas Bożego Narodzenia.
>>> W tym roku po raz pierwszy od 800 lat będzie widoczna Gwiazda Betlejemska
Sacrum i profanum
Jest w tych dniach ogromne napięcie pomiędzy dwiema przestrzeniami. Z jednej strony to profanum, które nas zajmuje i którego nie jesteśmy w stanie zupełnie zlikwidować. Bo nawet jeśli nie umyjemy okien, nie zrobimy pierników i nie wypastujemy podłóg – to i tak jakieś mniejsze działania nas czekają. Na tym polega zwykłe życie – codzienność. I z drugiej strony ta sfera sacrum. Nasze naturalne pragnienie dotknięcia tajemnicy tych dni. Na pewno warto w tym czasie podążać za liturgią. Niekoniecznie musimy być codziennie w kościele (przypominam, że obowiązują limity), ale przeczytajmy sobie Ewangelię z dnia. Teraz codziennie będziemy czytać o tym, co bezpośrednio poprzedziło narodziny Jezusa. Bohaterami tego tygodnia będą Zachariasz, Elżbieta, Jan Chrzciciel, Maryja i Józef. Ale oczywiście podążanie za liturgią, chwila refleksji mogą nam nie wystarczyć. Możemy mieć w sobie potrzebę większego wejścia w ten czas. Ale może być to bardzo trudne – bo jesteśmy mocno osłabieni, często też duchowo, przez pandemię. Ja już pisałem, że w tym Adwencie Mont Everestu nie zdobędę. Jak wspominałem, Jezusa nie obchodzi też nasze czysto ludzkie przygotowywanie się do Świąt. I to prawda, ale warto w to przygotowanie ludzkie włożyć jak najwięcej serca. Bo choć Jezusa nie interesuje, jaką książkę dostanie od nas ciocia Krysia i jaki wzór skarpetek wybierzemy dla najlepszego kumpla – to interesuje Go nasza troska o tę drugą osobę. I poprzez tę troskę, poprzez włożenie serca w wybranie upominku (może damy radę zrobić coś samemu?), w ugotowanie dobrej potrawy czy ładne udekorowanie choinki, przygotowujemy się też duchowo do Świąt! To przykazanie miłości w praktyce.
>>> Hubert Piechocki: w tym roku w Adwencie nie zdobędziemy Mont Everestu
Obudzić nadzieję
Przed nami trudne Boże Narodzenie. Zaryzykuję tezę, że będą to święta trudniejsze od minionej Wielkanocy. Wtedy byliśmy na progu pandemii, restrykcje w kościołach były znacznie surowsze – w świątecznej liturgii właściwie nie mogliśmy uczestniczyć, trzeba było je śledzić online, w telewizji lub w radiu. Ale mieliśmy perspektywę, tak się zdawało, że to wszystko potrwa chwilę i zaraz się skończy. Choć eksperci ostrzegali przed kolejnymi falami, to my jednak do końca ich nie słuchaliśmy. Było w nas więcej nadziei – ze to potrwa chwilę i zaraz wróci normalność. Potem było zdejmowanie obostrzeń i w miarę normalne lato – więc tym bardziej była w nas nadzieja. I nagle jesienne uderzenie. Coś, co miało być uciążliwe, ale krótkotrwałe – stało się długotrwałe. Pandemia zaatakowała jak choroba przewlekła. I dlatego teraz coraz więcej z nas nie ma nadziei, nie widzimy perspektywy na lepsze jutro. Tęsknimy za przyjaciółmi i znajomymi, których dawno nie widzieliśmy. I chyba nawet słowo szczepionka już na nas nie działa – niby niedługo zaczną się szczepienia, ale to będzie długi proces, więc perspektywa znoszenia obostrzeń, utrudnień jest daleka. Czasem pojawia się w nas myśl, że życie już zawsze będzie tak wyglądało. W pandemii potrzeba nam Świąt, w czasie których nie skupimy się tylko na maratonie filmów świątecznych i odsypianiu wielomiesięcznego zmęczenia – ale skupimy się na drugim człowieku. Zwłaszcza na tym, o którym wiemy, że ciężko przeżywa ten czas. O którym wiemy, że czeka na nasz telefon, maila, może połączenie przez Skype’a lub Messengera. A może wyślijmy do bliskiej osoby tradycyjną kartkę z życzeniami? Tak uratujemy te Święta i ten trudny rok. Poszarpał nas, ale nas nie zniszczył, musimy więc obudzić w sobie na nowo nadzieję od Dzieciątka.
Zwiastowania w naszym życiu
I jeszcze jedna myśl. Dzisiaj liturgia przyniosła nam słowo o zwiastowaniu. Maryja przyjmuje propozycję, którą jej złożył w imieniu Boga Gabriel. To szalona dziewczyna, która decyduje się zrealizować niezwykły plan Boga. Wszystko przez to, że potrafiła wsłuchać się w Jego słowo, w Jego głos. To wskazówka dla nas na te nadchodzące dni. W życiu każdego z nas takich „zwiastowań” – momentów, gdy Bóg ma dla nas jakąś konkretną propozycje, jakieś konkretne zadanie – jest wiele; one się zdarzają każdego dnia. Bądźmy na nie przy okazji tych Świąt szczególnie wyczuleni. Nie przechodźmy obok, ale wsłuchajmy się w te słowa. Te nasze małe, prywatne „zwiastowania” mogą być bardzo zaskakujące, ale nie uciekajmy od nich, dajmy się porwać Bożym natchnieniom. To są szanse, które daje nam Bóg. To często ludzie, którzy postawieni są na naszej drodze i którymi warto się zainteresować. Bo może starsza sąsiadka z mieszkania obok nie ma jak zrobić zakupów świątecznych? A z tym samotnym sąsiadem z drugiego piętra może podzielisz się makowcem, bo potem i tak pół wyrzucasz? Drobne rzeczy, szanse, propozycje, które daje nam Bóg. Dajmy się porwać tym dniom!
>>> Karolina Binek: czekasz na Boże Narodzenie czy tylko odliczasz do świąt? [FELIETON]
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |