Miejsce chrztu w Jordanie Fot. Hubert Piechocki/misyjne.pl

Jordan. Tutaj Jezus przyjął chrzest z rąk Jana Chrzciciela 

Podczas kolejnej podróży po Ziemi Świętej trafiamy nad Jordan. W tej rzece Jan Chrzciciel udzielał chrztu Izraelitom. Przyszedł do niego też sam Jezus Chrystus. Chrzest ten nie był jednak „naszym” chrztem – czyli jednym z siedmiu sakramentów Kościoła. 

Lubię o chrzcie Janowym pisać w cudzysłowie, właśnie po to, by odróżnić go od chrztu sakramentalnego. Przez podobieństwo nazwy można bowiem mylnie pomyśleć, że Jezus przyjął chrzest – czyli pierwszy sakrament wtajemniczenia chrześcijańskiego. Jak wiemy, tak nie było. Taki chrzest zresztą Jezusowi nie byłby w ogóle potrzebny – bo przecież to od Niego biorą się sakramenty. On jest Dawcą sakramentów.  

Gdzie Jan udzielał chrztu? 

„Działo się to w Betanii po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu– taki zapis, odnoszący się do lokalizacji geograficznej, odnajdujemy w Ewangelii Janowej. Gdzie dokładnie Jan Chrzciciel udzielił chrztu Jezusowi? Tego nie wiemy. Nie chodziło o Betanię, w której mieszkali przyjaciele Jezusa – Łazarz, Maria i Marta. Ta Betania znajdowała się bowiem w pobliżu Jerozolimy, na zboczach Góry Oliwnej, a więc dość daleko od Jordanu (to Betania Przedjordańska)Za Betanię Zajordańską uznaje się współcześnie Chirbet El Medesz w Jordanii, a po stronie izraelskiej Kasr al-Jahud. W Izraelu mamy też Yardenit, czyli alternatywne miejsce chrztu Jezusa. Są to oczywiście miejsca stworzone typowo pod pielgrzymów. Nie wiadomo, czy dokładnie w którymś z nich miał miejsce chrzest Janowy. Potraktujmy raczej cały Jordan jako miejsce chrztu – a te miejsca pielgrzymkowe jako pewne symbole. Ja w Jordanii nie byłem, odwiedziłem więc jedno z izraelskich „miejsc chrztu”. 

Poziom morza na Pustyni Judzkiej Fot. Hubert Piechocki

Chrzest nawrócenia 

Trochę teologii. Skoro chrzest Jezusa nie był sakramentem, to czym w takim razie był? Był pewnym obrzędem polegającym na zanurzeniu w wodach Jordanu, które miało służyć obmyciu, oczyszczeniu serca z grzechów. Ów chrzest był więc deklaracją nawrócenia, braku przywiązania do grzechów. Był to symbol. Sakramenty definiujemy jako widzialne znaki niewidzialnej łaski. Chrzest Janowy jest znakiem widzialnym, ale nie mówimy w jego kontekście o łasce. W Starym Testamencie wielokrotnie możemy znaleźć wzmianki o różnych rytualnych obmyciach – i tak powinniśmy traktować też chrzest udzielany przez Jana Chrzciciela – wszak Jan to ostatni prorok starotestamentalny. Chrzest Janowy wiąże się z wyznaniem grzechów i z przebaczeniem. To ważny symbol, ale nie ma takiej mocy jak sakrament. Jezus był Żydem, przyszedł więc do Jana wypełnić to, do czego zachęcała, a może i zobowiązywała Go tradycja. Ale mam też zawsze taką intuicję, że przyszedł tam też po to, by utożsamić się z człowieczeństwem. Jezus jest jednocześnie Bogiem i człowiekiem. Nie popełnił żadnego grzechu, ale przystępuje do chrztu Janowego, bo chce człowiekowi pokazać, że jest mu bliski. To taki znak ze strony Jezusa, że jest w 100% człowiekiem – jak my ma ciało, psychikę, łapią go choroby itd. Choć jest i Bogiem – co przypomina nam w ewangelicznych perykopach o chrzcie Głos z nieba: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. To zresztą moment objawienia się całej Trójcy – bo jest w tym wydarzeniu Jezus, Bóg Ojciec i Duch Święty. Co warto przypomnieć (wspominałem o tym już w tekście o Kanie Galilejskiej) chrzest w Jordanie to element objawienia Pańskiego – jedno z trzech wydarzeń „objawiających” Boga. To objawienia narodowi wybranemu, Żydom. 

Miejsce chrztu w Jordanie Fot. Hubert Piechocki

Gdzie jesteśmy? 

To teraz trochę geografii. Jordan ma 251 km długości. Przepływa przez Liban, Izrael, Jordanię, Syrię i Palestynę. Są miejsca, w których jest to rzeka graniczna (np. miejsce chrztu – po jednej stronie Izrael, po drugiej Jordania). Źródła Jordanu są na północy – w Libanie. Potem rzeka przepływa przez żyzną Galileę – ważnym etapem biegu Jordanu jest Jezioro Galilejskie, znane z wielu kart Pisma Świętego. Potem rzeka kieruje się ku Morzu Martwemu, do którego uchodzi. Co ciekawe, Jordan wpływa do Morza Martwego w depresji – na wysokości 396 m p.p.m. Jordan jest wykorzystywany przemysłowo – do nawadniania okolicznych upraw czy do wytwarzania energii. Warto zauważyć, że dorzecze Jordanu to w dużej mierze tereny pustynne. Dlatego obecność rzeki ma ogromne znaczenie dla okolicznych mieszkańców. Pamiętajmy, że w starożytności kultury tworzyły się właśnie wokół rzek. Stąd Jerycho, jedno z najstarszych miasta świata, zbudowano właśnie w okolicach Jordanu (to zresztą miejsce, które odwiedza się w dniu przybycia nad Jordan). Miejscowości takie jak Jerycho są oazami na kamiennej Pustyni Judzkiej. Jadąc do miejsca chrztu można najbardziej zaskoczyć się właśnie surowością krajobrazu. To świat trochę kosmiczny. Ja byłem tam na przełomie stycznia i lutego, kiedy pustynia jest jeszcze odrobinę zielona. Ale przez większą część roku nie ma nawet tej odrobiny zieleni. Dopiero po dojechaniu nad rzekę widzimy trochę zarośli i innych roślin. Po drodze zieleń tylko w ramach upraw prowadzonych sztucznie przez ludzi. 

Pustynia Judzka, w drodze nad Jordan Fot. Hubert Piechocki

Odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych 

A co nas najbardziej przyciąga nad Jordan? Odnowienie przyrzeczeń chrztu świętego. Choć nasz chrzest nie jest chrztem Janowym, to właśnie nad tą rzeką pielgrzymi tradycyjnie wracają do momentu swojego chrztu i raz jeszcze uroczyście mówią, czego się wyrzekają i w co wierzą. Tak też i było z moją grupą. Gdy przyjechaliśmy to od razu zauważyliśmy ludzi w białych szatach stojących na brzegu rzeki i w samej rzece. To jeden ze sposobów odnawiania przyrzeczeń chrzcielnych, popularny zwłaszcza wśród pielgrzymów z Rosji. My jednak zastosowaliśmy inną formę – ze specjalnego kranika pobraliśmy do zbiornika wodę z rzeki, a potem głowa każdego była nią polewana. Niezwykłe doświadczenie – móc usłyszeć w tym miejscu Ewangelię o chrzcie Jezusa, a potem odnowić swoją więź z Nim. Wzruszająca chwila chyba dla każdego z nas i trudno nawet opisać towarzyszące wtedy człowiekowi emocje.  

fot. EPA/ABIR SULTAN

Z Jordanu nad Morze Martwe 

Sam Jordan nie robi wrażenia. Rzeka nie jest szeroka. W miejscu chrztu jest też dość płytka. Choć ja akurat byłem tam zimą – to najbardziej mokry czas na Bliskim Wschodzie – więc Jordan był stosunkowo głęboki. Wyglądał też na bardzo brudny – ale to zapewne wynika z jego budowy – za kolor rzeki odpowiadają wszak okoliczne skały. W tym miejscu woda miała kolor błota, ale ze zdjęć znalezionych w internecie wiem, że Jordan potrafi wyglądać bardzo bajkowo. Gdy już odwiedzicie miejsce chrztu Jezusa w Jordanie to pojedźcie nad Morze Martwe – to rzut beretem. Tam jest okazja do krótkiego wypoczynku i relaksu w wodzie, która ma specyficzne właściwości. Co ważne, nawet na początku lutego w tym miejscu jest ciepło i można plażować i kąpać się w Morzu Martwym. Dobrego podróżowania! 

Fot. By Jean Housen – Own work, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=11821007

 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze