kobieta w kosciele

Fot. pixabay

Hubert Piechocki: Maryja nie jest komiksową superbohaterką 

Pismo Święte nie mówi nam wprost o narodzinach Maryi. Skoro jednak Maryja jest człowiekiem – tu musiała fizycznie pojawić się na świecie. Kościół przypomina nam dzisiaj o tym oczywistym, choć często tak pomijanym fakcie. 

Mamy tendencję do robienia z Maryi jakiegoś nadczłowieka. Robimy z niej komiksową superbohaterkę o nadludzkich mocach. Przypisujemy jej cechy, które zdecydowanie nie kojarzą się z gatunkiem ludzkim (ani z żadnym innym gatunkiem żyjącym na naszej planecie). A tymczasem Maryja, choć miała swój istotny wkład w ziemską część historii Jezusa Chrystusa, była (i jest nadal) po prostu zwykłym człowiekiem. Dzisiaj szczególnie mocno warto o tym pamiętać. 

>>> Urodziny Maryi – bohaterki najważniejszej misji w historii świata

To nie Wonder Woman 

Narodzenie Maryi Kościół obchodzi dokładnie 9 miesięcy po uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Pannie. To dokładnie tyle, ile trwa czas ciąży. O co chodzi w narodzeniu Maryi? Właśnie o jej człowieczeństwo. Życie każdego z nas przebiega inaczej, ale jeśli czytasz te słowa, to jednego jestem pewien: kiedyś się urodziłaś lub urodziłeś. Ten fakt znajduje się w CV każdego z nas. Maryja też się urodziła, jako córka Joachima i Anny, bo jest człowiekiem. Jest jedną z nas. Myśląc o niej nie możemy nigdy o tym fakcie zapominać. Jeśli będziemy z Maryi robili wspomnianą superbohaterkę – to Ona zawsze będzie nam daleka. Będzie niedościgłym ideałem. Tymczasem, Maryja ma być dla nas ideałem, ale ideałem „dościgłym”. Mamy chcieć być jak Maryja – każdego dnia walczmy o swoją świętość. Zapomnijmy o mitycznych, przypisywanych Maryi mocach – bo Ona ich nie posiada. Jej jedyną mocą jest bycie człowiekiem – a tę moc posiadasz także Ty.  

>>> Dlaczego świętujemy narodziny Maryi?

Docenić poród 

Tak często banalizujemy nasze ludzkie ciało. Tymczasem, dzisiejsze święto przypomina nam też mocno o wartości ludzkiego ciała. Maryja, rodząc się, wyglądała jak każdy nowo narodzony człowiek. Była niemowlęciem, z czasem stała się dzieckiem i wreszcie dojrzałą kobietą. Dojrzewała tak samo, jak każdy z nas (zresztą, to samo trzeba powiedzieć o Jej Synu, który – choć jest Bogiem – to jest też człowiekiem). Ciało człowieka podlega prawom przyrody (biologii, fizyki, chemii itd.). Ale to nie są prawa, które wzięły się znikąd – to wszystko reguły, które kiedyś skonstruował Bóg. I w tej rzeczywistości rodzi się kobieta, którą Bóg za kilkanaście lat poprosi, by stała się Matką Bożego Syna. Przychodzi na świat w trakcie jednego z najbardziej intymnych aktów fizjologicznych – podczas porodu. Jeżeli matka Jezusa jest normalną kobietą i przychodzi na świat w bólu, pocie, łzach i krwi – to znaczy, że ciało ludzkie ma dla Boga ogromne znaczenie. Nie tylko duch i psychika – ale znaczenie ma dla Niego też nasze ciało. 

cathopic

Nie możemy się uściskać 

Przeżywamy dziwny rok. Rzeczywistość jak z krzywego zwierciadła. Myślę wiele o konsekwencjach, tych długofalowych, które wiążą się z tym czasem. Ostatnio oglądałem jeden z popularnych talent show. Nowa edycja, nagrywana już w rzeczywistości pandemicznej. W pierwszym odcinku uczestnicy mogli awansować do właściwej rozgrywki. Ci, którym to się udało, chcieli odruchowo uściskać jurorów. Ale nie mogli tego zrobić. Bo w trakcie epidemii trzeba zachować dystans społeczny i poradzić sobie bez takich emocjonalnych, czysto ludzkich zachowań. Trzeba powstrzymać się od bliskości (oczywiście, nie dotyczy to np. bliskości okazywanej w gronie rodzinnym). Słowa „nie możemy się uściskać” jakoś szczególnie mnie dotknęły. Taki zwyczajny, ludzki gest – którego nagle nie można zrobić. Dotknięcie drugiego człowieka, wyrażenie w ten sposób swoich emocji – nagle jest niemożliwe. Ktoś powie, że to drobiazg i banał. A jednak – ten drobiazg i banał boli. Zwyczajnie po ludzku boli.  

 >>> 4 powody, dla których czcimy Maryję

Podziękuj za „fartucha” 

Dlaczego piszę o talent show? Bo bardzo skojarzyło mi się to ze wspominanym dziś narodzeniem Maryi i z byciem człowiekiem. Pandemia na moment zastopowała w nas pewne odruchy. Ale to od nas zależy, czy do nich wrócimy. W końcu, dzięki wysiłkowi naukowców, medyków i ludzi wielu innych zawodów, pokonamy koronawirusa i wrócimy do normalnego funkcjonowania. Znów będziemy mogli się uściskać. Na razie nam tego brakuje, ale musimy wierzyć, że to ten rodzaj braku, który w końcu zniknie. Będziemy znów mogli zachowywać się jak ludzie. Czyli też jak Maryja, która nie była superbohaterką. Nie była Wonder Woman czy Kobietą Kotem, ale człowiekiem z krwi i kości. I pewnie Maryja też miałaby łzy w oczach, gdyby „dostała fartucha”, ale nie mogła zwyczajnie przytulić się do drugiego człowieka i podziękować za tego „fartucha”. Ona też chciałby się uściskać, tak po prostu, zwyczajnie, po ludzku. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze