Fot. pixabay/danielsampaioneto

Jak siebie samego. Nie mniej i nie bardziej [FELIETON] 

„Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (por. Kpł 19,18) to słowa, które wypowiada Jezus Chrystus. To przykazanie, które pokazuje nam, że katolik powinien zarówno wychodzić do innych, pomagać im, dbać o nich, ale jednocześnie przy tym troszczyć się o siebie. 

„To miłość sprawia, że istniejemy. Ona stanowi podstawę bycia. Kiedy przyswajamy sobie miłość Boga i kochamy w Nim, przybliżamy się do prawdy o tym, kim jesteśmy, jako osoby oraz Kościół” – mówił niedawno papież Franciszek, podkreślając, że to właśnie miłość świadczy o sensie istnienia człowieka. Warto przy tym pamiętać, że nie chodzi jedynie o miłość do innych, ale też o miłość i szacunek do samego siebie. Bo przecież „będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”. Ani bardziej, ani mniej, tylko tak samo. Jednak zdarza mi się czasem o tym zapominać… 

>>> Wypalenie, depresja – dlaczego biskupi rezygnują z urzędu? 

Uśmiech czy ręka? 

Chodź. Zrobię ci zdjęcie. Co teraz pomyślałeś/łaś? Może na myśl przyszedł Ci uśmiech? A może szybko przejrzałeś się w lustrze, by sprawdzić, czy na pewno dobrze wyglądasz? Może powiedziałeś: „Nie chcę”? Albo zasłoniłeś twarz dłonią, żeby nie było cię widać? Jeśli po prostu na twojej twarzy pojawił się uśmiech, to aż delikatnie zazdroszczę. Bo sama tak nie potrafię. Bo kiedy ktoś chce zrobić mi zdjęcie, to w głowie mam mnóstwo myśli, a najczęściej później i tak się zakrywam w obawie przed… No właśnie. Przed czym? Że będę źle wyglądać? Że ktoś będzie się ze mnie śmiał? Że wyszłam naprawdę niekorzystnie? A może tak naprawdę obawiałam się samej siebie? Bo siebie zawsze mi było oceniać najłatwiej. Zupełnie inaczej mam natomiast w przypadku innych. Często zamiast od razu wydawać jakiś werdykt – staram się sobie tłumaczyć sytuację drugiego człowieka. Tylko nie zawsze potrafię wytłumaczyć sobie swoją sytuację. Chociaż przecież to ona właśnie jest mi najbardziej znana. 

fot. unsplash / Saeed Mhmdi

Sama siebie nie kochasz 

A pamiętasz, jak reagowałeś jako dziecko, gdy ktoś robił ci zdjęcie? Bo zazwyczaj dzieci, kiedy chce im się zrobić zdjęcie, szeroko się uśmiechają, czasem wręcz same proszą rodziców o zrobienie fotki. Ja też tak miałam. A później przyszedł okres dojrzewania, z którego właściwie nie mam zbyt wielu fotografii. Jeśli już – to takie, na których zasłaniam sobie twarz ręką. Bo przez ten czas zmieniło się wiele. Zmieniło się we mnie przede wszystkim postrzeganie siebie. I już nie było tak jak dawniej – nie było miłowania innych jak samej siebie. Wręcz przeciwnie – było miłowanie innych bardziej. A do tego jakieś niezrozumienie, że mam trudności ze znalezieniem chłopaka. Jakiś czas później trafiłam jednak na pewne słowa, które wciąż siedzą mi w pamięci. Jak ktoś ma ciebie pokochać, skoro sama siebie nie kochasz?  

Uśmiechnij się do siebie 

Nie da się cały czas pomagać innym bez pamiętania przy tym o sobie. Nie da się żyć przez cały czas spokojnie z niskim poczuciem własnej wartości albo z problemami, które nas przerastają, a których rozwiązanie zawsze zostawiamy na później. Owszem, miłość do innych może funkcjonować bez miłości do siebie. Ale ta miłość nie będzie zdrowa. Dlatego też, wracając do słów przytoczonych na początku – zarówno tych papieża Franciszka, jak i tych wypowiedzianych przez Jezusa – katolik powinien wychodzić do innych, pomagać im, dbać o nich, ale jednocześnie przy tym troszczyć się o siebie. Nie tylko pod względem zewnętrznym, ale przede wszystkim – tym wewnętrznym. Owszem, mówi się, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Ale pamiętajmy, że to przysłowie warto też czasami odwrócić i zatroszczyć się o siebie – na przykład decydując się na terapię. I krok po kroku znów zacząć się uśmiechać. Nie tylko na zdjęciach, ale tez przed lustrem – do samej/samego siebie. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze