fot. pixabay/14995841

Jestem im wdzięczny [DZIEŃ NAUCZYCIELA]

Gdy byłem w szkole to 14. października był przede wszystkim dniem wolnym od nauki. Taki bonusowy czas wolny, w przededniu którego odbywała się też zawsze uroczysta akademia. Pewnie wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to powinien być przede wszystkim czas wdzięczności.  

Uczniom, z reguły, wydaje się, że szkoła to instytucja, która każdego dnia odbiera im kilka godzin wolności. Muszą się uczyć, zaliczać sprawdziany i testy, a do tego realizować różne projekty, czytać lektury i przygotowywać prace plastyczne. Młodzież, ze swej natury, szkoły po prostu nie lubi. Młodzi ludzie często dopiero po latach doceniają to, co dała im szkoła – a przede wszystkim co dali im uczący w niej nauczyciele. Ja akurat szkołę zawsze lubiłem i było mi w niej dobrze – ale też nie od razu zdawałem sobie sprawę z tego, ile mi daje nauka i nauczyciele. 

Zdjęcie: II LO w Poznaniu, w którym uczył się autor artykułu, fot. Huber Piechocki

To nie byli wrogowie 

Dziś Dzień Nauczyciela. Dla uczniów to przede wszystkim dzień wolny od zajęć szkolnych. Warto jednak skupić się trochę na podmiocie tego czasu, czyli właśnie na nauczycielach. W szkole często ich nie doceniamy. Traktujemy ich trochę jak wrogów – stawiają nam same przeszkody w postaci kartkówek, odpowiedzi, testów, sprawdzianów, zaliczeń itp. Czegoś od nas wymagają, a my przecież chcemy cieszyć się młodzieńczą beztroską i wolnością! W dorosłym życiu nie jest tak łatwo, jak w tym z czasów szkolnych (choć oczywiście młodzież także zmaga się z wieloma problemami związanymi z okresem dorastania). A w szkole mamy szansę na to, by przygotować się – dzięki nauczycielom – do tego dorosłego życia. Dorośli chodzą do pracy i mają mnóstwo innych zadań – i do tych codziennych, żmudnych obowiązków przyzwyczaja nas właśnie szkoła. W bezpiecznych, hermetycznych warunkach nauczyciele uczą nas przede wszystkim życia. Doceniamy to, a często też zauważamy, dopiero po latach. Szkoła daje nam ogromnie wiele. 

>>> Kenijczyk najlepszym nauczycielem świata. Jest franciszkaninem

fot. unsplash

Mistrzowie życia 

Na mojej edukacyjnej drodze – od przedszkola aż po studia – spotkałem wielu cudownych nauczycieli, których bez wątpienia mogę nazwać mistrzami. Mistrzami życia. To w dużej mierze im zawdzięczam to, kim jestem i jaki jestem. Przekazywali mi nie tylko wiedzę o rozbiorze logicznym zdania, wykorzystaniu twierdzenia Pitagorasa czy o podziale mejotycznym i mitotycznym komórki. Przede wszystkim przekazywali mi wartości i kształtowali moje człowieczeństwo. Myślę, że każdy z nas napotkał na swej drodze nauczycieli, którzy byli takimi mistrzami życia. Nauczycieli, którzy, choć przekazywali wiedzę, to przede wszystkim po prostu byli i służyli pomocą. Towarzyszyli nam w dorastaniu, pomogli wchodzić w dorosłość. Takich mistrzów w mojej historii było wielu… 

>>> Praca nauczycieli. Fakty i mity

fot. unsplash

Wymagają… 

Chyba najmocniej zapamiętuje się tych nauczycieli, którzy byli trudni i wymagający. Tych, przed którymi uczniowie ze starszych klas ostrzegali, że na ich lekcjach jest bardzo ciężko. I rzeczywiście, było ciężko! Ale przypomnijmy sobie, jak smakowało zdobycie dobrej oceny u takiego nauczyciela! Człowiek dostawał wtedy skrzydeł i był z siebie naprawdę dumny! I tę dumę pamięta do teraz. W podstawówce i gimnazjum trafiłem na bardzo wymagające nauczycielki od geografii i języka niemieckiego. Lekcje z nimi były fantastyczne, choć za każdym razem był strach – żeby tylko nie wzięła mnie do odpowiedzi…! W liceum stres towarzyszył każdej biologii. Ale dzięki temu do dziś pamiętam, że muszka owocówka to po łacinie drosophila melanogaster. A na studiach najbardziej trzeba było wykazać się na zajęciach z retoryki i erystyki. Oj tak, ta piątka z egzaminu, to jeden z moich większych sukcesów! Nauczyciele, którzy wymagają, pomagają młodzieży zrozumieć prostą, życiową prawdę – że w życiu trzeba się postarać, żeby coś osiągnąć. I dopiero taki niełatwy sukces naprawdę smakuje… 

… i zarażają pasją 

Pamiętamy tych wymagających, ale też tych, którzy rozbudzali w nas różne pasje, dzięki którym często podejmowaliśmy życiowe decyzje. Miałem cudownych polonistów – wszystkich, bez wyjątku. Wiele ich dzieli – temperament, sposób bycia, metody nauczania. Ale każdy z nich pokazał mi, jak cudowny jest język. I dzięki temu wybrałem studia polonistyczne. A tam – kolejni fantastyczni poloniści… Prawdziwi Mistrzowie. Ważna oczywiście była też miłość do literatury. A pasją czytania zaraziły mnie przede wszystkim nauczycielki pracujące w szkolnych bibliotekach. Uwielbiałem przebywać tam w czasie przerw. Albo po lekcjach. A panie podsuwały mi kolejne tomy, które miałem przeczytać… W liceum miałem też fantastycznego historyka, który pokazał mi, jak nieoczywista jest historia i jak bardzo wpływa na teraźniejszość. Uczniowie z kilku roczników chcieli chodzić do niego na kółko. Nie mogliśmy znaleźć wspólnego terminu, każdemu coś nie pasowało..Historyk zaproponował więc termin, który wszystkim tak samo nie pasował – sobotnie przedpołudnie. I w sobotę, przed południem, w szkole były tłumy pasjonatów historii. Trafiłem też na cudowne matematyczki – w podstawówce, gimnazjum i w liceum. I dlatego, choć jestem humanistą i filologiem, do dzisiaj kocham matematykę. To królowa nauki. Do dziś żałuję, że – skoro nie musiałem – nie zdawałem matury z matematyki. Mógłbym wymieniać jeszcze wielu Mistrzów… 

>>> Ksiądz strażak i katecheta: Bywało, że podczas Mszy św. zawyła syrena

fot. unsplash

Dziękuję! 

Kilka lat temu moje II Liceum Ogólnokształcące w Poznaniu obchodziło swoje stulecie. Odwiedziłem szlachetną jubilatkę, z sentymentem przemierzałem szkolne korytarze. I przypominałem sobie różne sytuacje, które miały tam miejsce. I ludzi, z którymi niegdyś na co dzień spotykałem się w tym budynku. To koleżanki i koledzy, ale też nauczyciele. Wielu profesorów mogłem zobaczyć w sobotę na żywo – nic się nie zmienili. Upływ czasu ich nie dotyczy. Uświadomiłem sobie, że chciałbym wciąż być w liceum – by mogli dalej przekazywać mi wiedzę i uczyć mnie życia. Cudowni ludzie. Zresztą, ci spotkani na innych etapach nauczania też byli cudowni. Jestem im wdzięczny za to, co mi dali – i co dają kolejnym pokoleniom. Każdy z nas ma na pewno za co dziękować nauczycielom. Dlatego, choć nas często męczyli, dręczyli poprawianiem ocen i nie zawsze było z nimi miło – to dzisiaj chcę im po prostu powiedzieć: dziękuję. Przyłączcie się i też podziękuje swoim nauczycielom!  

>>> Jasna Góra: modlitwa za nauczycieli 

 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze