Julia pisze ikony od 14. roku życia. Nie przeszkodziła jej nawet choroba [REPORTAŻ]
Julia Radzikowska zaczęła pisać ikony, gdy miała 14 lat. Nie od razu jednak zachwyciła się tą techniką. Dziś ikonopisarstwo jest jej największą pasją, chce z nią związać swoje życie.
„Kiedyś uważałam, że ikony to zniekształcenie wizerunku człowieka i przedstawieni na nich święci w ogóle mi się nie podobali. Myślę, że po prostu nie rozumiałam świata ikonopisarzy w tamtym czasie” – zaczyna swoją historię Julia Radzikowska.
Pewnego dnia jej mama w jednym z miast przechodziła obok pracowni, w której odbywał się kurs pisania ikon. Spontanicznie postanowiła, że wejdzie do środka i dołączy do uczestników. Okazało się jednak, że aby móc wziąć udział w warsztatach, trzeba poczekać, aż utworzy się kolejna grupa – co trwało ponad rok.
„Gdy moja mama wyszła wtedy z pracowni, czuła się jakby nagle znalazła się w innym świecie. Nie wiedziała, gdzie jest i co dalej robić. Podobne przeżycia miał też Jerzy Nowosielski w jednym lwowskim muzeum ikon, gdzie doświadczył transcendencji” – wspomina moja rozmówczyni, która w międzyczasie postanowiła, że dołączy do kursu razem z mamą. Julia wówczas miała 14 lat i była jedną z najmłodszych osób w Polsce, które uczyły się pisania ikon w Drodze Ikony.
>>> Ikony na fragmentach skrzynek po amunicji [GALERIA]
Stopniowe powroty
Po roku Julia i jej mama wreszcie rozpoczęły warsztaty pisania ikon pierwszego stopnia. Jak jednak przyznaje, zupełnie jej się to nie spodobało. „Chodziłam na ten kurs, ale wcale nie mogłam się przekonać do tej techniki, do specyfiki tworzenia. Zastanawiałam się nad tym, czy podjęłam dobrą decyzję” – opowiada Julia. Dlatego też po skończeniu swojej pierwszej ikony dziewczyna na pięć lat przerwała pisanie. Dopiero po maturze dowiedziała się, że w Poznaniu są prowadzone warsztaty z pisania ikony Jana Chrzciciela. Wszyscy uczestnicy byli jednak już na trzecim stopniu pisania, a moja rozmówczyni wciąż na pierwszym. Mimo to ojciec Jacek, który prowadził kurs, przyjął jej zgłoszenie. I chociaż na początku było trudno, bo okazało się, że Julia niewiele szczegółów pamiętała z tej techniki, to ostatecznie ukończyła rozpoczętą na warsztatach pracę. Święty Jan Chrzciciel jest synonimem przechodzenia ze starego do nowego. Tak było i u niej. Zmieniła swoje wcześniejsze wyobrażenia na rzecz nowego doświadczenia. Przyznaje, że było warto. „Tak zaczęło się moje stopniowe wracanie do pisania. Nadszedł taki moment, kiedy wystąpiła u mnie kontuzja rąk. Dopiero wtedy zrozumiałam, jak bardzo brakuje mi pisania ikon. Pomyślałam, że to jest moje kluczowe zajęcie w życiu. Jedno z takich, w których jestem całym sercem i umysłem. Doświadczenie, które jednocześnie przekazuje wartość innym i otwiera okno na inny wymiar rzeczywistości, poza wskazówkami tykającego zegara. To podróż, wręcz misja, którą zaczęłam pewien czas temu, ale uświadomiłam sobie ten fakt po latach. Czasem poprzez stratę docenia się wcześniejszą wartość. Dlatego też, odkąd wróciłam do zdrowia, to zajmuję się tą podróżą czynnie – już ponad 4 lata” – wspomina. „Pan Bóg znacznie wcześniej złożył mi obietnicę poprzez Pismo Święte, że jeśli ostoję się w Jeruzalem, będę oglądać Oblicze Króla. Tak też się stało po pewnym czasie. Im dłużej piszę ikony, tym bardziej przekonuję się o tym, że są one drogą pełną wyrzeczeń, pracy. Wieńczy je duchowa uczta, choć uważam, że esteci też odnajdą elementy dla siebie. Sam fakt posługiwania się dawnymi technikami, sięganie do ornamentów dla złoceń czy różnych mikstur, przepisów z wcześniejszych wieków brzmi interesująco! Inną sprawą jest jeszcze tajemnica, owiewająca wiele sposobów podczas tworzenia. Jako ikonopisarka z pragnienia serca podążam za nią i nieustannie staram się odkryć tajniki świata – graniczącego z ziemskim i niebiańskim” – opowiada dziewczyna.
Przez ten czas Julia pisała ikony głównie w pracowni poznańskich jezuitów. Dziś jednak, ze względu na remont tego miejsca, za pracownię służy jej domowe zacisze.
Jak napisać ikonę?
Ikony pisze się na specjalnie przygotowanych deskach, które dość trudno zdobyć „od ręki”. Drewno sezonuje się przez pół roku. Następnie należy je oszlifować i położyć dwanaście warstw mikstury z kredy, kleju i bawełny, jak sugeruje kanon. Pierwsze cztery kładzie się na gorąco. Następnie przekłada się je płótnem. W środku znajduje się również kartka
z modlitwą. Taki proces samego przygotowywania deski do pisania trwa około dwóch tygodni (mowa o procesie nakładania zaprawy kredowo–klejowej).
Do pisania ikon najlepsze są naturalne, sproszkowane pigmenty. Julia korzysta dziś z tempery jajecznej. Podobnie jest z pędzlami – według mojej rozmówczyni ważne jest, by ich włosie było naturalne, gdyż jest delikatniejsze dla kolejnych warstw malarskich. Do stworzenia ikony można wkomponować również złocenia. Płatki złota ze specjalnej książeczki pozłotniczej nakłada się na preparat z gliny, czyli tak zwanego bolusu i kleju króliczego, oczywiście w odpowiednich proporcjach.
Następnie (zazwyczaj) kroi się złoto na poduszce ze skóry i nakłada pędzlem z naturalnego włosia, wiszboszem, w Poznaniu nazywanym – nastrzelaczem. Pulment, czyli mieszankę z gliny, traktuje się alkoholem, na przykład wódką. Dlaczego? Ponieważ aktywuje się wtedy klej, a sam alkohol po kilku chwilach odparowywuje. Julia śmieje się, że podczas tego procesu najlepiej nie oddychać, albo robić to delikatnie. Najmniejszy podmuch powietrza potrafi zmieść płatek złota z poduszki. Trzeba być dość spokojnym, a jednocześnie zdecydowanym przy nakładaniu pozłoty. Również temperatura powietrza czy wilgoć mają wpływ na całe przedsięwzięcie. Złoto lubi ciepło, jest wymagające. Istnieje jeszcze bardziej współczesny sposób nakładania metalu szlachetnego na deskę, a mianowicie na mikstion, czyli klej. Niestety, nie jest tak trwały jak ten poprzedni, daje mniej możliwości manewrowania przy efekcie końcowym. „Nie można polerować ornamentu czy puncować, czyli zostawiać niewielkich, na przykład okrągłych wgłębień na warstwie złoconej. Preferuję metodę na pulment. Tradycja mawia, że przed złoceniami powinno się pojednać z nieprzyjaciółmi, bowiem złoto między innymi symbolizuje ład, harmonię, Boskie Światło, zatem jak twórca może doznawać spokoju, mając w sobie konflikt wewnętrzny? Ten etap wiąże się z symboliką chwały i majestatu. Kunszt pozłotnictwa może być odrębną dziedziną sztuki. To pokazuje, że ikonopisarstwo zawiera w sobie różne aspekty twórcze” – opowiada dalej Julia. Istotna przy pisaniu ikon jest też kaligrafia. Przydaje się przy inskrypcjach – napisach. Mają one na celu zidentyfikować danego świętego czy świętych. Dopiero wtedy ikona staje się ikoną…
Pisanie ikon nazwałabym procesem kontemplacji światła. Ujawnia się ono bowiem dopiero po nałożeniu kilkunastu warstw, dlatego mówi się również o przechodzeniu z ciemności do jasności. Najpierw nakłada się ciemne barwy, a dopiero później jasne. Co ciekawe, ikona skonstruowana jest w taki sposób, że gdy na nią patrzymy, to światło wydobywa się z postaci. „To ważne, żeby ikona skupiała się przede wszystkim na postaci, na jej obliczu, a nie na jej otoczeniu. Z tego powodu też mamy na ikonach odwróconą perspektywę” – wyjaśnia artystka.
W przypadku ikon ważna jest również symbolika. Nic nie pojawia się przypadkowo. Wszystko ma swoje znaczenie i przekaz. Podobrazie to symbol nowego życia. Kolory ciemniejsze na ikonie, takie jak brązy czy też zielenie, nawiązują natomiast do cytatu o ziemi: „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”.
W ikonografii istnieje kanon, czyli zbiór zasad, reguł i wskazówek dotyczących chociażby kolorystyki. Niektórzy ikonopisarze uważają jednak, że stosowanie się do kanonu wiąże się
z ograniczeniami. Julia jest jednak odmiennego zdania. Uważa, że kanon systematyzuje
i porządkuje kompozycję. Poza tym – to właśnie dzięki niemu sztuka pisania ikon mogła przetrwać aż do dziś.
Modlitwa ikonopisarza
„Najważniejsza w procesie pisania ikon jest jednak modlitwa i kontemplacja. Bez modlitwy ikony się nie udają. Praktyki są różne. Osobiście mam w zwyczaju odmawianie zawsze między innymi Kantyku Zachariasza. Natomiast jeszcze przed rozpoczęciem procesu twórczego przystępuję do 9–dniowej nowenny za osobę, dla której przygotowuję ikonę, a po ukończeniu mojej pracy – zamawiam za tę osobę msze wieczyste” – przyznaje Julia i dodaje również, że cały proces tworzenia ikony to dla niej „poruszenia ducha”. „Tak naprawdę przystępując do pisania ikony nigdy nie wiadomo w pełni, jaki będzie jej efekt końcowy. Ikonopisarz poprzez kontemplację pozwala się prowadzić Światłu. Takich sytuacji nie jest się w stanie przewidzieć całkowicie. Za każdym razem to bardzo indywidualna praca. Poza tym tworzona jest przecież niemal zawsze dla innej osoby. Dlatego też w czasie pisania często pytam się Pana Boga na modlitwie o to, jakiego koloru do danego elementu powinnam użyć. Poza tym całe pisanie to dla mnie nauka transcendencji, szukania światła i przekazywania go innym, aby powędrowało dalej w świat” – mówi.
>>> Ukraina: w sali tortur znaleziono ikony wydrapane na ścianie przez więźniów
Anioł we Francji
Julia Radzikowska prowadzi konto na Instagramie @mojepedzlemojswiat, na którym dzieli się swoimi pracami oraz zdradza kulisy ich powstawania. Co ciekawe, na jej profilu można znaleźć nie tylko ikony, lecz także obrazy. Zaczęła malować na płótnie, gdy miała 7 lat.
„W moim przekonaniu obrazy tworzy się dużo szybciej niż ikony. Są łatwiejsze do wykonania i mniej czasochłonne, przez co maluję ich więcej. W przypadku ikon natomiast wszystko ma swój odpowiedni czas, miejsce. Na wszystko jest wyznaczona godzina pod słońcem. Żadnego z etapów procesu ich powstawania nie można przyspieszyć” – przyznaje.
Ponadto, jak podkreśla malarka i ikonopisarka, Instagram jest również przestrzenią, w której jej ikony mogą zobaczyć osoby niewierzące, wciąż szukające Boga czy wątpiące w Niego. „Dzięki temu mogę ewangelizować i swoją postawą pokazywać, że można żyć inaczej, że można żyć z wiarą. Poza tym – często, gdy ktoś do mnie pisze i tylko pyta o ikonę, to i tak później rozmawiamy o modlitwie lub o Panu Bogu. Siłą rzeczy świat ikon opiera się na pierwiastku Boskim. Moim zdaniem nie należy oddzielać w tym wypadku świata sztuki od świata duchowego. Jeden i drugi ściśle ze sobą współpracuje” – podsumowuje dziewczyna.
Za pośrednictwem Instagrama można również składać u Julii zamówienia na ikony, obrazy, czy inne formy plastyczne. Pierwsze, które miała okazję zrealizować zostało wysłane do Francji i przedstawiało Anioła Stróża. „Był on duchowym odniesieniem, nie zaś wierną kopią słynnej ikony autorstwa Andrieja Rublowa. Taki mam zamysł przy pisaniu ikon, nie jestem nastawiona tylko i wyłącznie na wzorowanie się 1:1, lecz także na własną interpretację mistrzów – pozostając w zgodzie z tradycyjnym kanonem ikonopisarskim” –przyznaje moja rozmówczyni.
>>> Abp Szewczuk: ikony w sali tortur to wezwanie do nieustannej modlitwy
A gdzie Julia widzi siebie za dziesięć lat? „Chciałabym otworzyć swoją szkołę pisania ikon i uczyć innych tego wysublimowanego rzemiosła. Poza tym mam zamiar wciąż sama rozwijać się na tym polu i z ikonografią iść przez życie, obrazując chwałę Nieodgadnionego”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |