fot. EPA/MOHAMED MESSARA

Kard. Montenegro: migranci wystawiają na próbę chrześcijańską wiarę i cywilizowane społeczeństwo [ROZMOWA]

Migranci wystawiają na próbę wiarę tych, którzy deklarują się jako chrześcijanie oraz całe cywilizowane społeczeństwo – mówi kard. Franco Montenegro, emerytowany arcybiskup Agrigento i przewodniczący komisji episkopatu Włoch ds. migrantów i Fundacji Migrantes.

– Jeśli wyrzucę z Ewangelii wszystkie strony, na których jest napisane o biednych i tych w potrzebie to zostanie tylko okładka. Deklarujemy się jako wierzący a zapominamy, że Jezus też był migrantem” – wskazuje duchowny.

Piotr Dziubak (KAI): Księże Kardynale, Europa znowu szuka rozwiązań wobec napływu imigrantów. Na pewno widział Eminencja ostatnio zdjęcie kilkumiesięcznego dziecka uratowanego u brzegów Hiszpanii. Znalazło się ono we wszystkich światowych mediach…

Kard. Franco Montenegro: Na szczęście uratowane, ale widziałem wiele martwych dzieci w morzu…

W kwestii migracji politycy używają takich administracyjnych określeń: relokacja, deportacja, przeniesienie…

– To będzie długa i powolna przyszłość, przyszłość, która nigdy nie stanie się teraźniejszością. Kiedy rozmawia się o imigracji, mówi się tylko w czasie przyszłym: coś zrobimy, będziemy rozwiązywać problem. A potem faktycznie przyszłość nigdy nie staje się teraźniejszością. Obecnie chce się blokować, a to znaczy: odsyłać z powrotem.

To oznacza tragedię dla tych ludzi.

– Kiedy spotkałem biskupa Algieru opowiadał mi, że część ludzi, którzy zostali zawróceni żebrze na ulicach a potem tam umiera, część kończy w więzieniach i tam umiera, część ludzi wybiera drogę przez pustynię, a na pustyni się zazwyczaj umiera. Biskup powiedział krótko: ludzie, którzy muszą tu wrócić są już martwi. Taką rzeczywistością się tam żyje.

>>>Centro Astalli: wrogiem nie są migranci, ale wojny i kryzysy humanitarne

EPA/Esteban Biba

Czyli, co robić?

– Włochy “przesunęły” granice do Libii i tam teraz odbywają się kontrole. W kraju tym mają miejsce prześladowania i tortury. Imigranci mówią: “lepiej umrzeć w morzu niż wrócić do Libii”. Te podróże to nie spacery.

Już w 1950 roku socjologowie przewidywali wielki exodus z krajów Afryki. Mamy rok 2021, siedemdziesiąt lat później, a problem pozostał i jest ciągle taki sam. Jedna rzecz się zmieniła: liczba ofiar. W Morzu Śródziemnym utonęło ponad 60 tysięcy imigrantów! To taki wodny cmentarz. Niestety, my za każdym razem, kiedy dowiadujemy się, że jakaś łódź zatonęła, dziwimy się. Problemem nie jest to zdziwienie, ale to, że zakrywamy oczy, żeby nie widzieć. Zakrywamy oczy i wiemy, że następnego dnia zatonie kolejna łódź. Większość z nich może utrzymać się na morzu tylko przez kilka godzin. Potem nabierają wody i topią się.

Niektórzy nazywają tych ludzi “terrorystami”. Przyjmowałem zwłoki ludzi wyłowione przez kutry rybackie. Zwłoki “terrorystów”, jak ich określamy, zwłoki, których nikt nie chce, miały w ustach krzyżyk albo medalik. To byli chrześcijanie, tak jak my. Nurkowie znajdowali na dnie morza zwłoki ludzi ze złożonymi do modlitwy rękoma. To jest rzeczywistość.

Stworzyliśmy kategorię językową: imigranci, ale każdy imigrant to człowiek. Każdy imigrant to historia. Nigdy nie chciałbym znaleźć się w jakiejś tego typu kategorii, ale chciałbym pozostać człowiekiem, który ma swoją godność. Też chcę, żeby mnie szanowano, więc pytam się: dlaczego ich tak się traktuje?

Ilu migrantów znajduje się obecnie na terenie diecezji Księdza Kardynała?

– 165 tysięcy. W jakimś programie telewizyjnym porównano ilość łodzi przybywających do Agrigento z liczbą autobusów z mieszkańcami Agrigento, którzy szukają pracy w Niemczech. Skonfrontowano podobne w sumie historie. Pewna kobieta powiedziała mi: księże, historie imigrantów z Afryki przypomniały mi moją historię kiedy wyemigrowałam do Niemiec. Dla nas gościnność musi być zagwarantowana. Afrykańczycy muszą wrócić z powrotem. To przecież my wymyśliliśmy globalizację. Chlubimy się, że cały świat to jeden wielki kraj. Towary szybko dostarczamy z jednego krańca świata w drugi. Pieniądze przepływają z jednego kraju do drugiego, a ludzie nie mogą! Tu chyba jest jakaś dysfunkcja?! Coś nie działa w tej całej globalnej organizacji.

Migranci z Hondurasu, fot. EPA/Esteban Biba

Czy kraje europejskie mają jakieś zobowiązania wobec krajów Afryki? Czy ponoszą za coś odpowiedzialność?

– Według mnie tak. My określiliśmy tereny Afryki jako tereny rozwijające się. Po trzydziestu latach państwa afrykańskie pozostają w dalszym ciągu państwami rozwijającymi się. Nie pomogliśmy im się rozwinąć i za to ponosimy za to odpowiedzialność.

Bierzemy od nich bogactwa naturalne. Chcemy, aby płacili nam w dolarach a oni ich nie mają. Powstało olbrzymie zadłużenie. Bez przerwy sprzedajemy im broń i to nie pierwszej jakości. Sprzedajemy używane urządzenia, maszyny, które się psują. Oni zamawiają części zamienne, za które oczywiście muszą płacić.

Powiedziałbym, że oni do nas dzisiaj przychodzą, żeby odzyskać odsetki. Byłem w Tanzanii i dla mnie jest absurdem, żeby dzisiaj ludzie mieszkali w szałasie z dachem ze słomy, bez żadnego mebla, środków pierwszej potrzeby, czy też widzieć kilkuletnie dzieci idące po wodę z pojemnikiem na głowie a woda ze strumienia ma brązowy kolor. Czy można tak żyć w 2021 roku? I jeśli ludzie tak żyją, to czyja to wina? Na pewno my “dobrzy ludzie” odpowiadamy za to i jesteśmy temu winni.

>>>Bp Zadarko: nie do wszystkich biskupów dociera, że migranci są w ich diecezjach

Z tego co Ksiądz Kardynał mówi, wynika, że globalizacja, jest tylko dla tych, którzy mają pieniądze?

– Niestety, jak do tej pory globalizacja uczyniła bogatych jeszcze bardziej bogatymi. Zwiększyła liczbę biednych. Dla nas to dobrze bo dzięki temu stajemy się bogatsi. Naszym problemem jest to czy będziemy ich spychać jeszcze bardziej na margines i ukrywać, ponieważ nie chcemy ich widzieć. Myślę, że człowiek o czarnej skórze nie może wywołać we mnie lęku tylko dlatego, że ma czarną skórę. Jeśli spotkam go na ulicy siedzącego na krawędzi chodnika, odwracam głowę, bo on mi przypomina o ubóstwie. To zarysowuje moją duszę, moje serce, jak lakier na samochodzie, a ja chcę żyć spokojnie. Tego, który jest inny nie chcemy u nas. Pytam, dlaczego czarnoskóremu piłkarzowi, czarnoskóremu piosenkarzowi, czarnoskóremu aktorowi płaci się duże pieniądze i to nie wywołuje żadnej niechęci. A czarnoskóry człowiek, który prosi o jedzenie denerwuje innych.

Niektórzy mówią, że imigranci zabierają nam pracę…

– Tak, ale wielu prac nie chcemy już wykonywać. Pracować cały dzień na polu pod palącym słońcem Sycylii za 5 euro za dzień. Pewnego razu jeden z imigrantów powiedział mi: wy idziecie do baru i za 10 euro kupujecie kawę, a ja staram się wysłać do domu 10 euro bo oni za taką kwotę mogą żyć przez kilka dni. Migranci są gotowi na wszystko.

My mówimy, że oni zabierają nam pracę, ale gdyby nie oni wiele sfer życia codziennego by stanęła. Legalnie pracujący migranci opłacający składki ubezpieczeniowe i emerytalne pozwalają na utrzymanie 600 tysięcy włoskich emerytów! W szkołach utworzono ponad 30 tysięcy klas dzięki dzieciom imigrantów. Bez nich setki włoskich nauczycieli straciłoby pracę. Myślę, że we włoskim bilansie ekonomicznym i społecznym hasło “imigranci” ma saldo dodatnie.

Jeździłem do Brukseli na rozmowy z unijnymi politykami. Jeden z nich powiedział mi, że potrzeba lat, żeby 28 państw dogadało się w kwestii migrantów, żeby móc działać. Wtedy też powiedział mi coś jeszcze bardziej smutnego: Ksiądz kardynał musi pamiętać, że w centrum działania Unii stoi pieniądz a nie człowiek. To co wszystkich interesuje to pieniądze a nie człowiek, który może potrzebować pomocy.

fot. EPA/Ramon de la Rocha

Większość polityków europejskich deklaruje się jako chrześcijanie albo politycy, którzy inspirują się w jakimś stopniu chrześcijaństwem. Te deklaracje wydają się pustymi słowami…

– Myślę, że paradoksalnie migranci z jednej strony wystawiają na próbę wiarę tych, którzy takimi się deklarują, z drugiej zaś całe cywilizowane społeczeństwo. Jeśli dla własnej wygody biorę pod uwagę tylko części Ewangelii to znaczy, że nie jestem dobrym chrześcijaninem. Jeśli wyrzucę z Ewangelii wszystkie strony, na których jest napisane o biednych i tych w potrzebie to zostanie tylko okładka. Deklarujemy się jako wierzący a zapominamy, że Jezus też był migrantem. Nie płynął łodzią, ale jadąc na ośle musiał dotrzeć do Egiptu. On wiedział doskonale, co to znaczy emigrować.

Jako wierzący oddajemy szacunek Jezusowi, ale jeśli staje przed nami potrzebujący w nędznym ubraniu odwracamy się do niego plecami. Jezus zostawił nam w dziedzictwie ostatnią wieczerzę, Eucharystię i biednych. Mówi nam, że zawsze będziemy ich mieli przy sobie. Jeśli ktoś mi zostawia jakieś dziedzictwo to albo biorę wszystko albo mówię nie. Nie mogę powiedzieć: to biorę, a tego nie. „Kartkę”, na której Jezus zapisał nam Swój testament podarliśmy na pół. Na stole zostawiliśmy Eucharystię, bo ona nie sprawia nam problemów ani bólu. Do szuflady schowaliśmy biednych. Zapomnieliśmy o nich. Myślimy, że nasza wiara rozgrywa się tylko w przestrzeni kościoła, kultu, Eucharystii, którą uważamy za sakrament, który pociesza. A ja powiem, że Eucharystia to bomba, jaką Jezus zostawił nam w ręku. Jeśli naprawdę uczciwie przyjmuję komunię św. to gesty miłosierdzia, przyjęcia potrzebujących są automatycznie jej wynikiem.

Zatem dla wyznawcy Jezusa nie ma wątpliwości co robić?

– Oczywiście, Ewangelia mówi to bardzo jasno. Jezus powiedział: mówcie tak tak, nie nie. A my do imigrantów mówimy ani tak ani nie. Idę na niedzielną mszę św. W wejściu do kościoła widzę migranta i patrzę na niego z pogardą. Czy Jezus może przyjąć moją modlitwę po tym, jak pogardziłem migrantem? Musimy ponownie nie tylko czytać, ale też żyć Ewangelią.

fot. EPA/Ramon de la Rocha

Niektórzy mówią: u nas na miejscu nie możemy przyjąć imigrantów, pomożemy im w ich kraju, wyślemy tam pieniądze i inne środki…

– To bardzo łatwe! Kiedy byłem rektorem małego kościółka, którego użyczałem Polakom na modlitwę raz w miesiącu wiedziałem, że oni nie przebywali w Messynie jako turyści. Szukali pracy we Włoszech. Tak samo wielu Włochów wyjechało do pracy za granicę. Gest miłosierdzia nie oznacza, że wyślę Ci pieniądze.

Raoul Follereau, ten sam, który zajmował się trędowatymi, powiedział, że jałmużna to kość rzucona psu. Łatwo jest dawać jałmużnę z intencją: obyś mi tylko nie przeszkadzał. Ewangelia mówi o dzieleniu się a nie o jałmużnie. Biskup Tonino Bello mówił: to że razem siedzimy przy stole to jeszcze nie znaczy, że się umiemy dzielić z innymi. To się stanie, jeśli będziemy wspólnie razem z biednymi jedli. Myślę, że kiedy spotkamy się z Jezusem po zakończeniu naszego życia ziemskiego to spotkanie z Nim będzie bardzo proste. Powie nam: to ja byłem tym migrantem, czarnoskórym, bezdomnym, który siedział w drzwiach kościoła i usłyszę: “Franco, nie poznajesz mnie?”

>>>Hiszpania: migranci potrzebują pomocy, szczególnie w trakcie pandemii [GALERIA]

Jeśli miałby Ksiądz Kardynał ponownie okazję pojechać do Brukseli żeby rozmawiać z politykami unijnymi na temat migrantów, to co by im powiedział?

– Najpierw zapytałbym, czy w ich rodzinach nie mieli żadnego migranta? Myślę, że każdy z nas ma kogoś bliskiego, kto wyjechał za granicę w poszukiwaniu pracy. Pewnie bym zapytał ich też, co to znaczy być człowiekiem i co znaczy dla nich słowo “przyszłość”. Kiedy upadał mur berliński wszyscy cieszyliśmy, że historia zmienia się, a dzisiaj na świecie buduje się ok. 60 nowych murów. Jakiej przyszłości chcą dla nas politycy? Takiej z przeszłości, czy jeszcze gorszej?

Myślę, że powinniśmy przede wszystkim uzgodnić to, kim jest człowiek. Jeśli dogadamy się, że człowiek jest najwyższą wartością tak dla wierzących jak i dla niewierzących, to miarą jakości naszej cywilizacji będzie to, jak pomagamy najsłabszym. Nasz nowy, odrodzony świat powinien być tak właśnie określony. Także zachowanie między nami wpływa na to, jak patrzymy na migrantów.

fot. EPA/Alba Feixas

Na nasze codzienne zachowania, podejście do migrantów wpływa także pandemia koronawirusa…

– Tak, mamy pandemię koronawirusa. Trzeba było decydować komu dać pierwszeństwo: osobie starszej czy młodej? Starsi musieli więcej ryzykować niż młodsi. Jeśli jestem bogaty mam pierwszeństwo przed biednym. Biedny musi stać zawsze w kolejce i nie może wejść do środka. Mnie jako kardynałowi otwiera się więcej drzwi, ale wybieram stanie w kolejce. Jak żyje osoba niepełnosprawna dzisiaj w społeczeństwie? Niestety społeczeństwo skazuje pewną grupę na brak godnego życia. Dostanę pracę tylko jeśli jestem ładną dziewczyną? Czy to nie są prawa rodem z dzikiego zachodu? Tak też postępujemy z migrantami. Pojechałem odwiedzić chłopaka, który przebywał w domu opieki. Powiedział mi, że brakuje mu tu jednej rzeczy, aby ktoś, jak jego mama, pogłaskał go po głowie. Inny chłopak w czasie spotkania zapytał mnie: dlaczego jak nas widzicie, to nie uśmiechacie się do nas? Musimy budować nowy świat. Jako chrześcijanie powinniśmy jako pierwsi tworzyć jego podstawy. Na nasze szczęście mamy Ewangelię.

Laboratorium budowy tego nowego świata jest wyspa Lampedusa?

– Od czasu kiedy Papież przyjechał na Lampeduzę, która należy do diecezji Agrigento, uważam tę małą wyspę za laboratorium nowego świata. Starsi mieszkańcy wyspy opowiadali mi, że kiedyś kiedy słyszeli pukanie do drzwi to wiedzieli, że są to rybacy z Tunezji i oni przyjmowali ich w domach. Jeśli na wyspie, która ma ok. 5 tysięcy mieszkańców pojawiło się nagle 10 tysięcy imigrantów, ludzie nie wiedzieli jak im pomóc. Staruszki napełniały termosy herbatą, kawą, żeby migranci mogli się czegoś ciepłego napić. Wielu przyjęło ich w swoich mieszkaniach nie znając ich. Jedna z mieszkanek powiedziała mi: chcą nam dać Nagrodę Nobla. My nie chcemy tej nagrody, chcemy, żeby migranci nie musieli tak żyć!

Kto mieszka na Lampeduzie czy na Linozie chce stamtąd wyjechać i udać się na północ, gdzie są większe możliwości i zacząć nowe życie. Dla mnie wizyta papieża na Lampeduzie była jak przybycie Mojżesza, który narodowi wybranemu powiedział, że jest Ziemia Obiecana. Franciszek zresztą powiedział nam, że jest to Ziemia Obiecana. Franciszek przybył na Lampeduzę, żeby opłakiwać zmarłych na morzu i powiedział: kto nie umie płakać – nie umie kochać. Dodam na koniec: nie każdy akt wiary jest aktem miłości, ale każdy akt miłości jest aktem wiary.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze