fot. unsplash/Sofiya Kozy

Kard. Onaiyekan: biskupi Afryki wykrzyczą, co dzieje się na kontynencie [ROZMOWA]

“Myślę, że biskupi z Afryki znajdą w sobie wystarczająco dużo odwagi, żeby mimo wszystko wykrzyczeć w Rzymie, co się dzieje na naszym kontynencie. Chcielibyśmy, żeby nasi biskupi wrócili po Synodzie z jakąś propozycją rozwiązań dla Kościołów Afryki” – powiedział w rozmowie z KAI kard. John Olorunfemi Onaiyekan, arcybiskup-senior Abudży w Nigerii.

Abp Onaiyekan przywołał słowa papieża Franciszka, że świat powinien przestać wykorzystywać Afrykę, czyniąc życie jej mieszkańców wręcz niemożliwym. „To przecież dlatego młodzież ucieka stąd do krajów Europy, nie widząc już żadnej nadziei na przyszłość w Afryce. To oczywiste, że ludzie będą szukali minimalnych warunków do godnego życia. Jeśli w Afryce, życie byłoby stabilne i zorganizowane nikt nie chciałby stąd emigrować” – podkreśla afrykański hierarcha.

Piotr Dziubak (KAI): Patrząc w ostatnim czasie na kontynent afrykański, a zwłaszcza na kraje takie jak: Niger, Mali, Czad, Gabon, Burikinię Faso, Sudan, Gwineę, widzimy krwawe walki, obecność różnych wojsk, zabijanych i cierpiących ludzi…

Kard. John Olorunfemi Onaiyekan: Od bardzo wielu lat, także i my przedstawiciele Kościoła katolickiego w Afryce staraliśmy się przyciągnąć uwagę innych na fakt, że nasz kontynent jest bardzo źle zarządzany, że jest przepełniony korupcją, że wybory w naszych krajach są zmanipulowane, że mówi się o demokracji, której tu nie ma, ponieważ politycy nie chcą zaakceptować wartości demokracji. Na przykład wolność słowa, akceptacja różnorodności patrzenia na różne problemy, zdolność do współpracy z innymi ze względu na dobro wspólne kraju, choćby myśleli inaczej, uczciwość w rzeczach publicznych – tego brakuje.

>>> Papież: ważne, aby całe społeczeństwa przyjęły kulturę troski o małoletnich

Doszliśmy do sytuacji, w której mówi się, że polityk to oszust. W polityce wszystko staje się już możliwe. Nie ma żadnych zahamowań. To co jednego dnia było białe na drugi dzień może być czarne. Sfałszowane wybory bez problemu są uznawane za ważne. A to tylko część problemów. Fakt, że te żałosne sytuacje dzieją się na oczach wspólnoty międzynarodowej komplikuje jeszcze bardziej tę sytuację. Niestety skorumpowani politycy otrzymują wsparcie, legitymację i aprobatę ze strony tzw. cywilizowanego świata.

Pod koniec lutego mieliśmy wybory prezydenckie w Nigerii. Wszyscy obserwatorzy zagraniczni przedstawili negatywne raporty w sprawie tych wyborów, stwierdzając w nich, że nie odzwierciedlają one woli narodu nigeryjskiego. Nawet przedstawiciele Unii Afrykańskiej powiedzieli to samo. Co się stało później kiedy już nie wiadomo było co robić? Szukali pomocy za granicą. Z czasem kraje akceptowały ten wybór, aprobując jednocześnie fałsz. Wszystko znowu się toczy w myśl “business as usual”. Przykładem takiego postępowania jest Wielka Brytania. Zaraz po wyborach rząd brytyjski wypowiadał się bardzo ostro o wyborach w Nigerii. Miesiąc później premier rządu brytyjskiego zaczął rozwijać kontakty z wybranym prezydentem. W czasie spotkania państw G20 prezydent Stanów Zjednoczonych określił niby wybranego prezydenta mianem silnego prezydenta, mimo że sprawa jego wyboru dalej toczy się w sądzie.

fot. EPA/AKINTUNDE AKINLEYE

Wszystko to powoduje ogromne zamieszanie. Kiedy inne kraje mówią o dobrych rządach, o wartościach demokracji to wypowiedzi te nie są szczere, ponieważ widzą tak naprawdę tylko własne cele oraz interesy i nie obchodzi ich, co faktycznie się dzieje w Nigerii, Burkina Faso, Mali… To się zupełnie nie liczy! Ważne jest tylko to jak będzie można dalej prowadzić biznesy z tymi rządami. Tylko to niepokoi inne kraje. Zagranica stara się dotrzeć do ludzi, którzy zagwarantują, że interesy będą kontynuowane i nikt nie będzie przeszkadzał w zarabianiu olbrzymich pieniędzy. A przecież za to płacą zwykli ludzie, mieszkańcy krajów Afryki. Jest to problem, którego wielu nie chce dostrzec!

Kolonizacja Afryki, wykorzystanie dóbr naturalnych tego kontynentu tak naprawdę się nie skończyło? Mocno podkreślił to Franciszek w czasie swojej podróży do Demokratycznej Republiki Konga i do Południowego Sudanu.

– Nie skończyła się. Trwa dalej. Kiedy znajdowaliśmy się pod władzami kolonizacyjnymi, nasi politycy byli pełni idei wolnościowych i niepodległościowych. Afrykańscy politycy byli wówczas napełnieni takimi właśnie ideami. Potrafili walczyć o niepodległość swoich krajów. Niektórzy walczyli z bronią w ręku na przykład w Angoli, czy Mozambiku.

Nie możemy zapomnieć o apartheidzie wprowadzonym przez białą mniejszość w RPA. W Nigerii nie musieliśmy sięgać po broń, żeby odzyskać niepodległość. Negocjowaliśmy ją w rozmowach przy stole z Brytyjczykami. Podobnie robiono w innych krajach Afryki. Teraz scenariusz się zmienił. Chociaż niby mamy niepodległość, to jednak jesteśmy zależni. Rządy naszych krajów nie dbają o dobro obywateli, o własne państwo. Zachowanie naszych polityków wygląda jakby zebrali się w jakichś złodziejskich grupach, bardzo dobrze zorganizowanych, które przy okazji każdych wyborów chcą za wszelką cenę pozostać u władzy. Niektórym to się udaje od wielu lat. Niestety kraje, w których rządzą stają się coraz biedniejsze. Często wybuchają tam też konflikty zbrojne.

>>> Afryka potrzebuje wojny, ale wojny z ubóstwem 

Oczywiście cały czas są rabowane naturalne złoża Afryki dla zysku zagranicznych podmiotów: rządów albo międzynarodowych korporacji. Tak tworzy się anormalną sytuację. Bardzo bogaty kontynent jakim jest Afryka pozostaje w biedzie. Mieszkańcy Czarnego Lądu powodowani właśnie biedą zaczynają walczyć między sobą. Są prowokowani do tego przez ludzi spoza Afryki. Nie możemy już tego dłużej kontynuować. Powtarzamy to od wielu lat.

Jakie konkretne rozwiązania są potrzebne?

– Politycy w Afryce muszą zachowywać się jako ludzie uczciwi, sprawiedliwi, dbający o swoich obywateli. Muszą szanować i pracować dla wspólnego dobra. Nie mogą przyjmować łapówek. Nasi politycy są często bardzo bogaci. I nie wynika to z ich pracy. Pieniądze trzymają w bankach zagranicznych. A równolegle ludzie nie mają dostępu do wody pitnej, dzieci nie chodzą do szkoły. Z tego powodu pojawiają się decyzje o migracji.

fot. PAP/EPA/Carlos Lemos

Jedynym rozwiązaniem jakie widzę, żeby wyjść z tej sytuacji to zmiana mentalności klasy politycznej w Afryce. Jest konieczna radykalna metanoja i nawrócenie. Kościół ma tu wielką rolę do odegrania. Musi pomóc ludziom ponownie odkryć ich podmiotowość, musi zwrócić uwagę na popełniane zło. Kościół musi zachęcić do tego, żeby to co zostało ludziom ukradzione, zostało im zwrócone. Jeśli politycy nie będą gotowi, żeby to zrobić, to z pewnością, patrząc na naszą rzeczywistość, coś się wydarzy. Nie wiemy kiedy to nastąpi i w jakiej formie, ale na pewno się wydarzy, jeśli politycy nadal pozostaną bierni w swoim egoizmie.

Taka sytuacja może doprowadzić do rewolucji…

– Obecna sytuacja ogromnej niesprawiedliwości społecznej nie utrzyma się dalej w takiej formie. To może naprawdę skończyć się jakąś rewolucją. W ostatnim czasie byliśmy świadkami przewrotów wojskowych w różnych miejscach Afryki. To pokazuje, że dzieje się coś niedobrego. Uważam też, że żadna przemoc nie rozwiązuje problemów. Kiedy ludzie widzą żołnierzy na ulicach często gratulują im, bo nie chcą, żeby nimi rządzili skorumpowani politycy. To jednak nie znaczy, że ludzie przedkładają rządy wojskowych nad cywilnych polityków. Absolutnie nie. Nie można dopuścić do tego, żeby zapanował chaos i anarchia. Myślę, że to jest wielkim wyzwaniem dla polityków. Oni muszą nauczyć się naprawić popełnione zło.

fot. EPA/AKINTUNDE AKINLEYE

Czy Kościoły Afryki będą poruszać te kwestie w czasie Synodu Biskupów, którego uwaga koncentruje się jednak na czymś innym?

– Oczywiście problemy, o których powiedziałem nie będą w centrum uwagi Synodu o synodalności. Tam będzie więcej rozmów o tym, jak Kościół chce się wewnętrznie przeorganizować, jak mają wyglądać nasze wewnętrzne relacje. Biskupi z Afryki przez cztery tygodnie pobytu w Rzymie na pewno będą się niepokoić tym, co się dzieje u nich w domu, w ich krajach. To oczywiste. Myślę, że znajdą sposób, żeby o tym choć trochę opowiedzieć, biorąc pod uwagę to, że powszechna Boża rodzina będzie w Rzymie, że będą tam jej przedstawiciele. Myślę, że biskupi z Afryki znajdą w sobie wystarczająco dużo odwagi, żeby mimo wszystko wykrzyczeć w Rzymie, co się dzieje na naszym kontynencie.

>>> Watykanista: czy problemy Kościoła afrykańskiego wpłyną na obrady Synodu Biskupów? 

Chcielibyśmy, żeby nasi biskupi wrócili po Synodzie z jakąś propozycją rozwiązań dla Kościołów Afryki. Wszyscy wiedzą, że Kościół w Afryce jest bardzo żywy. Ludzie w dalszym ciągu chętnie uczestniczą w niedzielnych mszach św. Seminaria są pełne kandydatów do kapłaństwa. Mamy bardzo wiele zakonnic i zakonników, którzy chcą być misjonarzami, pragną wyruszyć na cały świat, żeby głosić Ewangelię. Ciekawe, co Kościół powie na to? W jaki sposób moglibyśmy najlepiej spełnić naszą rolę w przestrzeni Kościoła powszechnego?

Idąc za słowami Franciszka, że świat powinien przestać wykorzystywać Afrykę, czyniąc nasze życie codzienne tutaj wręcz niemożliwym: to przecież dlatego młodzież ucieka stąd do krajów Europy, nie widząc już żadnej nadziei na przyszłość w Afryce. To oczywiste, że ludzie będą szukali minimalnych warunków do godnego życia. Jeśli w Afryce, życie byłoby stabilne i zorganizowane nikt nie chciałby stąd emigrować. Ci, którzy decydują się na niebezpieczną podróż do Europy, ryzykując utopieniem się w Morzu Śródziemnym nie robią tego bo chcą, oni są do tego zmuszeni sytuacją w ich krajach! Trzeba mieć to jasno przed oczami.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze