Fot. EPA/Wisam Hashlamoun

Kard. Pierbattista Pizzaballa: droga wielkopostna prowadzi nas do objawienia oblicza Ojca

„Cała nasza droga wielkopostna nie ma innego celu niż doprowadzenie nas do tej godziny, w której Jezus objawia nam oblicze Boga” – stwierdza komentując czytany w V Niedzielę Wielkiego Postu roku B fragment Ewangelii (J 12, 20-33), łaciński patriarcha Jerozolimy, kard. Pierbattista Pizzaballa OFM.  

W Ewangelii św. Jana wiele razy powraca temat godziny Jezusa. Powraca, aby powiedzieć, że godzina jeszcze nie nadeszła (2, 4; 7, 30; 8, 20) lub że ta godzina wkrótce nadejdzie (J 4 21, 23; 5, 25, 28). W dzisiejszym fragmencie (J 12, 20-33) po raz pierwszy Jezus może stwierdzić, że nadeszła Jego godzina (J 12,23). Należy przede wszystkim zapytać, o jakiej godzinie mówi Jezus?

Jest to nade wszystko czas kryzysu, trudności: Jezus stwierdza, że z powodu tej godziny Jego dusza jest niespokojna (J 12, 27), aby zaraz potem natychmiast dodać, że ten niepokój nie zmusi Go do ucieczki przed tym, co się dzieje. Jezus od samego początku chce wyjaśnić, czym nie jest ta godzina: nie jest to godzina, w której można ocalić siebie samego („Cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Ależ właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę!” – J 12, 27), ponieważ właśnie po to przyszedł na świat, aby stawić czoła tej godzinie.

>>> Kard. Pierbattista Pizzaballa: warunkiem naszego uzdrowienia jest ukazanie Panu naszych serc

Jest to zatem raczej godzina, aby zwrócić się do Ojca z modlitwą („Ojcze, wsław imię Twoje!” – J 12, 28), a w tej modlitwie Jezus prosi o to, co jest istotne, dla czego warto stawić czoła tej godzinie.

ogród oliwny. fot. Hubert Piechocki

To, o co Jezus prosi Ojca, zawiera się w jednym czasowniku, który występuje trzy razy w tym fragmencie, wszystkie w wersecie 28, a mianowicie w czasowniku „wsławić”.

Jezus prosi Ojca, aby objawił wszystkim Jego głęboką prawdę, to, co jest zawarte w Jego imieniu, w tym, czym On naprawdę jest: to znaczy, prosi o objawienie wszystkim tajemnicy Jego miłości, Jego czułości dla wszelkiego stworzenia.

Prosząc o to, oddaje się do dyspozycji, aby stać się narzędziem tego objawienia, pozwolić aby Jego życie, w tej właśnie godzinie, wypowiadało chwałę Ojca, wypowiadało prawdę Boga. Godzina ta jest więc godziną, w której Jezus objawia, poprzez dobrowolne przyjęcie śmierci, miłość Ojca do każdego człowieka.

Ojciec z kolei odpowiada na tę modlitwę. Odpowiada tym samym czasownikiem, którego użył Jezus, i odmawia ją w czasie przeszłym i przyszłym: „Już wsławiłem i jeszcze wsławię” (J 12, 28).

Oznacza to, że w tej mrocznej i dramatycznej godzinie Ojciec nie będzie nieobecny. Nie jest to czas, w którym Ojciec wycofuje się i pozostawia Syna samego w obliczu dramatu śmierci.

>>> Kard. Pizzaballa: doświadczając próby trzeba trwać z ufnością

Ojciec był obecny w życiu Syna do tego stopnia, że Jezus mógł powiedzieć, iż wie, że Ojciec zawsze Go wysłuchuje (J 11,42). Zatem, nie jest to dla Jezusa doświadczenie z przeszłości, które kończy się wraz z Jego śmiercią, ale przeciwnie, żywa pewność, właśnie to, co pozwala Mu wejść w tę godzinę, a nie uciekać w obliczu niepokoju. Miłość Ojca nigdy nie zawiedzie i będzie towarzyszyć Synowi w jego godzinie, nie opuszczając go.

Miłość Ojca ogarnia życie Jezusa w jego czasie dobrym i szczęśliwym, ale ogarnia także Jezusa w jego godzinie, w jego godzinie bólu i trudu; i przenosi Go poza śmierć, przywraca Go do życia, przywraca Go do Siebie. Jezus wyjaśnia, że ten Głos Ojca nie przyszedł dla Niego, ale dla nas (J 12,30). By powiedzieć, że ta miłość dotyczy naszej przeszłości i naszej teraźniejszości, naszych radości i naszych smutków, ogarnia całe nasze życie, tak jak ogarniała życie Jezusa.

Kolejna refleksja dotyczy okazji, która pozwoliła Jezusowi powiedzieć, że nadeszła godzina. Okazją tą było przybycie kilku Greków (J 12, 20), którzy przybyli do Jerozolimy, aby obchodzić święto.

Uczniom, którzy pełnili rolę pośredników ich prośby, Jezus odpowiada krótką przypowieścią o ziarnie pszenicy (J 12, 24). Ziarno pszenicy, jeśli nie obumrze, pozostaje samo. Jeśli Jezus nie umrze, pozostanie sam, bez swoich przyjaciół, bez tych Greków, którzy przyszli Go szukać, a wraz z nimi bez tych wszystkich, którzy są daleko i szukają Jego Oblicza. Każdy bowiem, kto chciałby Go zobaczyć, musi Go szukać w swojej własnej godzinie, w obrębie swojej relacji miłości i zaufania do Ojca, w obrębie pewności, że ta miłość towarzyszy jemu aż do śmierci.

Cała nasza droga wielkopostna nie ma innego celu niż doprowadzenie nas tutaj, do tej godziny, w której Jezus objawia nam oblicze Boga. Tam, wyniesiony nad ziemię, przynosi obfity owoc: przyciąga wszystkich do siebie (J 12, 32).

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze