Zdjęcie poglądowe/ fot. EPA/LUCA ZENNARO

Kard. Pierbattista Pizzaballa: Królestwo Boże odkrywamy w ostatnich

Królestwo Boże znajduje się w rynsztokach życia, w ostatnim miejscu historii, właśnie w tych, których Jezus na początku swojego przepowiadania ogłosił „błogosławionymi” (Mt 5, 1-12) – stwierdza komentując czytany w roku A w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata fragment Ewangelii (Mt 25, 31-46) łaciński patriarcha Jerozolimy kard. Pierbattista Pizzaballa OFM.

„Panie, kiedy widzieliśmy Cię?” (Mt 25, 37.38.39). To pytanie najczęściej powraca w dzisiejszej Ewangelii, która mówi o ostatecznym wydarzeniu dziejów, kiedy Pan powróci i odbędzie się wielki sąd nad życiem każdego człowieka. I stanie się tak, że Pan ujawni każdemu jego czyn, czyn, którego, zgodnie z przypowieścią, nikt nie zna, ani ten, kto uczynił dobro, ani ten, kto je zaniedbał.  Ale największe zdumienie będzie wtedy, gdy uświadomimy sobie, że ten konkretny gest, uczyniony danej konkretnej osobie został uczyniony Chrystusowi (Mt 25, 40): utożsamia się On całkowicie z ubogimi, potrzebującymi opieki.

Jeśli chodzi o to Słowo, chciałbym zwrócić uwagę na pewną osobliwość. W przypowieści mowa o tym, że ktokolwiek staje się bliźnim człowieka w jego cierpieniu i czyni to nie z innego motywu, jak tylko z powodu zwykłego człowieczeństwa, czyni to, nie wiedząc o tym, samemu Panu, który jest obecny w cierpiącym bracie. Innymi słowy, przypowieść ta mówi nam w istocie to, o czym, zgodnie z samą logiką przypowieści, nie powinniśmy wiedzieć, a mianowicie, że każdy uczynek miłosierdzia uczyniony komukolwiek jest w istocie uczyniony Chrystusowi.

>>> Kard. Pizzaballa: kto miłuje Boga, nie może nie miłować bliźniego

fot. PAP/EPA/Gelmert Finol

Na pierwszy rzut oka wydaje się to dziwne, ponieważ powinniśmy miłować bliźniego dla niego samego, bowiem w tej bezinteresowności dzieje się królestwo Niebieskie; powinniśmy miłować bliźniego, nie wiedząc, że w ten sposób miłujemy Chrystusa. Natomiast to nam właśnie mówi ta przypowieść. Tutaj być może tkwi klucz naszej wiary. Tkwi on w pełni na tej ciągłej nowości, w tym objawieniu, które odnawia się za każdym razem: właśnie tam, w tym bolesnym fragmencie historii, gdzie wydaje nam się, że Pan jest nieobecny, że porzucił pole, objawia się On w całej pełni swojego miłosierdzia. Wiara jest tym zdumieniem, oczami, które otwierają się, aby rozpoznać Pana dokładnie tam, w tej osobie, w tym wydarzeniu, gdzie nigdy nie pomyślelibyśmy, że możemy Go spotkać.

Z tego powodu sąd, o którym mówi przypowieść, nie jest czymś, co dzieje się tylko czy przede wszystkim na końcu czasów. Jest to sąd, który wyznacza kryterium rozeznania dla życia każdego dnia i każdego chrześcijanina, powołanego do miłości nie po to, by otrzymać nagrodę, nie po to, aby wypełnić obowiązek religijny, ale ze względu na przeobfitość daru, jaki otrzymał jako pierwszy. I który następnie, w tym swoim głęboko ludzkim geście, rozpoznaje obecność Innego, i tam spotyka Pana, i tam Go „widzi” (por. Mt 25, 37).

fot. pixabay/zhenyegu

Podobnie jak św. Franciszek z Asyżu, który obejmuje i całuje trędowatego, „okazując miłosierdzie” wobec niego, nie kierując się żadną motywacją religijną; i który po tym, jak to czyni, rozpoznaje, jak bardzo Pan był obecny w tym wydarzeniu, które przemieniło jego życie.

Synoptycy przekazują z kilkoma różnymi niuansami, słowa Jezusa, że królestwo Boże nie przychodzi w sposób zwracający uwagę. A jeśli ktoś mówi „oto tam” lub „oto tu”, nie ma powodów, aby dawać mu wiarę (por. Łk 17,22 i nast. oraz paralelne). Biorąc pod uwagę to, co mówi dzisiejsza przypowieść, tak właśnie musi być. Królestwo Boże nie jest rozpoznawalne oczami ciała, według kryteriów tego świata. Gdyby tak było, szukalibyśmy go w wielkich wydarzeniach historycznych, w wielkich osobistościach, w ważnych miejscach.

Królestwo Boże tam jest, ale trzeba go szukać, a ono znajduje się w rynsztokach życia, w ostatnim miejscu historii, właśnie w tych, których Jezus na początku swojego przepowiadania ogłosił „błogosławionymi” (Mt 5, 1-12). A życie polega na tym wciąż nowym odkrywaniu.

+Pierbattista Pizzaballa

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze