fot. Karolina Binek/misyjne.pl

Karmelitanka Dzieciątka Jezus: habit nie chroni nas przed trudnościami [ROZMOWA]

Od początku istnienia troszczą się o kobiety. Nie tylko materialnie, ale i duchowo. Siostry Karmelitanki Dzieciątka Jezus kontynuują dziedzictwo swojej założycielki, Matki Teresy Kierocińskiej, prowadząc regularne dni skupienia i towarzysząc kobietom na różnych etapach życia. Dlaczego taka formacja jest dziś tak potrzebna? I co znaczy duchowość karmelitańska w kobiecym wydaniu?

Dlaczego Siostry zajmują się akurat formacją kobiet? Od dawna jest to wpisane w charyzmat zgromadzenia?

– Tak, to wynika z naszej historii i z charyzmatu zgromadzenia. Pierwszy nasz dom powstał w Sosnowcu, gdzie Matka Teresa Kierocińska (Współzałożycielka Zgromadzenia), razem z pierwszymi siostrami, troszczyła się szczególnie o dwie grupy: dzieci z rodzin robotniczych, które były ubogie i często pozostawione same sobie (w tym też sieroty) oraz kobiety. Siostry prowadziły dla kobiet kursy haftu i szycia (żeby mogły zdobyć zawód), ale równocześnie dbały o ich duchowy rozwój. Organizowały dla nich dni skupienia, czyli spotkania modlitewne i jednocześnie formacyjne. Można więc powiedzieć, że od samego początku troska o kobiety wpisana była w misję naszego zgromadzenia. Dzisiaj ta potrzeba jest równie aktualna. Widzimy to szczególnie w Łodzi. Ale również w innych miastach. Coraz więcej młodych kobiet pragnie być w Kościele, rozwijać swoją wiarę, a jednocześnie nie odnajduje się już w grupach młodzieżowych czy we wspólnotach małżeńskich. Potrzebują jednak przestrzeni, w której będą mogły dzielić się swoimi radościami, trudnościami, ale też budować głębszą relację z Bogiem. Staramy się im towarzyszyć, dzielić się naszym charyzmatem i miejscem – tym fizycznym – jak kaplica i sala, aby mogły spotkać się ze sobą i z Panem Bogiem.

>>> Miał być rośliną. Dziś ewangelizuje i mówi, że niepełnosprawność to łaska [ROZMOWA]

Rzeczywiście, kiedy podróżuję po Polsce, rzadko spotykam miejsca, gdzie formacja kobiet byłaby prowadzona w sposób systematyczny. Częściej można znaleźć coś dla małżeństw, dla młodzieży, ale dla kobiet żyjących samotnie lub będących na rozdrożu w kontekście wiary, praktycznie nic.

– I to jest właśnie przestrzeń, którą staramy się wypełnić. U nas odnajdują się kobiety bardzo różne: i singielki, i mężatki. Są takie, które należą do wspólnot oraz takie, które do tej pory nigdzie nie były zaangażowane. Wspólnym mianownikiem jest kobiecość i duchowość karmelitańska, czyli styl życia zakorzeniony w modlitwie, ciszy, adoracji. Na zewnątrz może się wydawać, że niewiele się dzieje, bo nie mamy rozbudowanych akcji, widowisk czy wielkich wydarzeń. Ale wierzę, że wewnątrz, czyli w sercu każdej z uczestniczek, Bóg działa bardzo głęboko.

fot. archiwum prywatne karmelitanek

Jak od strony praktycznej wygląda taka formacja? Jak przebiegają Wasze spotkania?

– Spotykamy się raz w miesiącu, w wybraną sobotę. To są dni skupienia, które trwają od jedenastej do około dziewiętnastej. Zawsze w planie jest Eucharystia, adoracja w ciszy, możliwość spowiedzi. Są też konferencje, innym razem praca bardziej warsztatowa. Zależy nam, żeby jedna konferencja była prowadzona przez księdza, a druga przez siostrę. Dzięki temu uczestniczki mogą spojrzeć na swoje życie i wiarę z dwóch perspektyw: tej bardziej teologicznej oraz, nazwijmy ją, kobiecej – opartej na teologii i psychologii, a czerpiącej z życiowych doświadczeń oraz kobiecej wrażliwości.

Powiedziała siostra o kobiecej wrażliwości. Czego my – jako kobiety – potrzebujemy w formacji, by naprawdę rozwijać się duchowo?

– Są rzeczy uniwersalne, czyli takie same dla kobiet i mężczyzn. To przede wszystkim głębsze poznanie siebie i odkrywanie Boga w swoim sercu. Każdy z nas – kobieta czy mężczyzna – jest ukochanym dzieckiem Boga i to jest fundament. Ale kobiety szczególnie potrzebują wspólnoty i przestrzeni dzielenia się. Dlatego dni skupienia mają dwie części: indywidualną, w ciszy oraz wspólnotową, w rozmowie i wymianie doświadczeń. To daje poczucie wsparcia i tego, że nie jestem sama ze swoimi problemami.

A skoro już jesteśmy przy problemach… O co najczęściej pytają kobiety? Z czym się zmagają?

– Tematy są bardzo różne, ale można wyróżnić kilka obszarów. Po pierwsze: pytania fundamentalne – kim jestem, jaka jest moja wartość, jaki sens ma moje życie? Po drugie: kwestie wiary, dojrzewanie w wierze. Po trzecie: relacje – w rodzinie, w pracy, przyjaźni. Wiele kobiet czuje się osamotnionych, czasem wręcz w kontrze do dzisiejszego świata, bo żyją zgodnie ze swoimi chrześcijańskimi wartościami. Oprócz tego dzielimy się codziennymi troskami – m. in. przeżywaniem samotności, wychowaniem dzieci, problemami zawodowymi – tym, co wnoszą w spotkanie uczestniczki.

fot. archiwum prywatne karmelitanek

Wspomina Siostra o poczuciu własnej wartości. W jaki sposób można je wzmacniać u kobiet, zwłaszcza w kontekście wiary?

– Najpierw trzeba stworzyć przestrzeń, by kobieta mogła spotkać się z samą sobą – w ciszy, adoracji, modlitwie. Wtedy zaczyna widzieć, że w niej samej jest ogromne bogactwo, że to, czym dzieli się z innymi, jest ważne i cenne. Fundamentem jest też odkrywanie własnej wartości w świetle słowa Bożego. Bóg stworzył nas i kocha takimi, jakimi jesteśmy. To nie nasze sukcesy czy porażki decydują o naszej wartości. Ona jest zakorzeniona w Bogu, który mieszka w głębi naszego serca. Kiedy naprawdę to odkrywamy, wtedy wiemy, że jesteśmy piękne i wartościowe. Nie z powodu braku błędów, lecz dlatego, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga.

My, kobiety, mamy też skłonność do zadawania wielu pytań, do analizowania. Czy sztuką nie jest czasem po prostu powiedzieć „nie wiem”?

– To jest nie tylko sztuka, ale i prawda o nas. Każdy z nas jest w drodze, ciągle dojrzewa, zmienia się. Coś już wiem, a czegoś jeszcze nie wiem. Nie chodzi o to, by rezygnować z pytań. One niejednokrotnie napędzają do poszukiwań, do podejmowania działań. Dzięki temu mogę się rozwijać. Jednak często stajemy wobec niezrozumiałych spraw, takich, na które nie ma łatwych odpowiedzi. Takie doświadczenie pokazuje, że życie nie jest czarno-białe. Tam jest mnóstwo odcieni. I to czyni życie fascynującym. Im bardziej poznajemy Boga, tym bardziej widzimy, jak głębokie i wielowymiarowe jest nasze życie.

>>> Wolontariat, który leczy samotność. „Zawsze czekam na ten dzień” – mówią seniorzy [ROZMOWA]

Widziałam, że siostry organizują także wakacyjne wyjazdy z kobietami. Ten element w formacji jest ważny?

– Jest ważny, bo daje szansę na budowanie relacji w bardziej naturalnych warunkach. Dni skupienia mają swój rytm, są skupione wokół modlitwy, osobistej pracy. Wyjazdy pozwalają po prostu pobyć razem – w podróży, w rekreacji, w zwykłej codzienności. To umacnia więzi, pozwala lepiej się poznać. Oczywiście, zawsze włączamy w to też modlitwę, ale już w innej formie.

fot. Karolina Binek/misyjne.pl

Na początku naszej rozmowy pojawił się wątek charyzmatu zgromadzenia Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Może Siostra opowiedzieć o nim coś więcej?

– Czerpiemy z duchowości karmelitańskiej, a szczególnie z nauczania świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. Jej „mała droga”, czyli życie w prostocie, w zaufaniu i w pełnym oddaniu Bogu, jest dla nas bardzo aktualna. To droga radykalna, ale jednocześnie bardzo ludzka. „Dzieciątko Jezus” w nazwie przypomina nam o tożsamości Jezusa, który zawsze jest Synem, zawsze jest w synowskiej relacji do Ojca. To jest fundamentem tożsamości każdego człowieka –  odkrycie swojej godności jako dziecka Bożego. Bycie w dziecięcej relacji z Bogiem nie jest czymś infantylnym, ale jest największą godnością człowieka. Oznacza zaufanie i zawierzenie Ojcu. W świecie, który często opiera się na kontroli i niezależności, to ogromne wyzwanie. Ale też źródło pokoju.

Dziś trudno jest przyznać, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Chcemy mieć kontrolę, wszystko planować. Jak nauczyć się oddawać Bogu stery?

– To jest ciągły proces. Ja sama codziennie uczę się zostawiać swoje plany w rękach Boga i sama wciąż jestem w drodze. A oddawać stery Bogu to nie znaczy rezygnować z odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie. Mam rozeznawać, podejmować decyzje, działać. Jednak początek i koniec tego procesu musi być zakorzeniony w Bogu. Kluczem jest relacja z Nim. Jeśli traktuję Boga poważnie, jeśli naprawdę wierzę, że On jest Osobą, to daję Mu czas i przestrzeń do działania.

Siostry często postrzega się jako osoby, które mają wszystko poukładane. Tymczasem siostra mówi, że sama jest w drodze. Podziwiam za to stwierdzenie!

– Habit nie czyni nas idealnymi. Tak jak każdy człowiek mogę się mylić, mogę grzeszyć. Nic nie chroni mnie magicznie przed trudnościami i słabością. Dlatego nieustannie potrzebuję formacji i modlitwy. Zewnętrznie ktoś może widzieć w nas spokój i porządek, ale to jest raczej owoc zaufania Bogu, pracy nad sobą, niż brak problemów. Każda z nas codziennie uczy się na nowo żyć swoją konsekracją.

fot. Karolina Binek/misyjne.pl

A co siostrze osobiście daje kontakt z kobietami świeckimi, które mają nieco inną codzienność niż ta w zakonie?

– To dla mnie ogromne ubogacenie. Okazuje się, że mamy ze sobą wiele wspólnego, choć żyjemy w trochę innych realiach. Ich doświadczenia pomagają mi spojrzeć inaczej na własne życie. Z drugiej strony, ja mogę dzielić się tym, co mam: doświadczeniem życie we wspólnocie, doświadczaniem modlitwy. To wymiana darów. Dla mnie jest to jedna z większych łask powołania – możliwość dzielenia się wiarą, nie tylko z siostrami, ale także z kobietami świeckimi.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze