Karolina Binek: będzie mi brakowało dziś święconki. Ale czy z właściwego powodu? [FELIETON]
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego idziesz ze święconką? Albo też nad tym, czy w tym roku aby na pewno będzie brakowało Ci jej z właściwego powodu?
Święconka. W tym roku inna. Pierwsza taka w moim życiu i pewnie w życiu większości osób. W tę Wielką Sobotę Polacy nie idą poświęcić swoich pokarmów – czy to do kościoła, czy też w inne miejsca. I właśnie te „inne miejsca” skłoniły mnie do napisania tego felietonu.
>>> Jak przygotować święconkę w domu [WIDEO]
Od domu do kościoła
Myślę, że o tym, co symbolizują pokarmy w wielkanocnym koszyczku, każdy z nas miał okazję usłyszeć wielokrotnie w szkole, w kościele lub właśnie podczas święconki. Ale nie każdy z pewnością wie, jak zaczęła się tradycja święcenia pokarmów w Wielką Sobotę, której korzenie nie są zresztą takie odległe. Jej korzenie sięgają bowiem przełomu XVII i XVIII wieku, kiedy to ksiądz przyjeżdżał przed Wielkanocą do domów swoich parafian i to właśnie w nich święcił pokarmy. Później gospodarze zaczęli w jednym miejscu w danej miejscowości stawiać stoły i na nich kładli koszyki z przygotowanym na święta jedzeniem. Dopiero z czasem można było na święconkę pójść do kościoła. Jednak nie wszędzie…
Dlaczego chodzisz na święconkę?
W mniejszych miejscowościach ksiądz w Wielką Sobotę nadal przyjeżdża do jednego z domów, do którego mieszkańcy z całej wioski przynoszą do poświęcenia pokarmy. Albo też odbywa się to w sali wiejskiej. Właśnie w takiej święconce przez całe swoje życie brałam udział. I z perspektywy czasu muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawe zjawisko.
>>> O. Dominik Jurczak OP: groby Pańskie, święconka czy procesja rezurekcyjna to polskie tradycje
Nie wiem, jak w innych miejscowościach, ale w mojej święconkę można określić jako coroczny pokaz nowych mężów, żon i dzieci. Na święconkę przychodzi się u mnie całymi rodzinami, a sala wiejska, choć naprawdę duża, jest wypełniona tak bardzo, że niektórzy muszą stać na zewnątrz.
Można pomyśleć, że to piękna tradycja. Na przestrzeni lat miałam jednak do tej „otoczki” święconki różny stosunek. Wielokrotnie odnosiłam wrażenie, że to przychodzenie na nią rodzinami jest w pewnym sensie na pokaz, że jednak nie każdy, kto na nią idzie, idzie właśnie po to, by poświęcić pokarmy na wielkanocny stół. Bo być może ważniejsze jest dla niego to, by się pokazać, by zaprezentować męża lub nowo narodzonego wnuka. Niczym Rafiki prezentujący Simbę mieszkańcom Lwiej Ziemi w „Królu Lwie”. I może komuś, kto teraz to czyta i nigdy nie brał w takiej święconce udziału, wydaje się to dziwne, ale właśnie tak to wygląda. I choć tegoroczna święconka będzie inna, o czym można przeczytać m.in. na stronie swietawdomu.pl, to myślę, że warto się zastanowić, dlaczego tak naprawdę co roku bierzemy w niej udział. Czy rzeczywiście po to, by poświęcić pokarmy – symbole zmartwychwstania?
>>> Czy święconka to sakrament?
Tęsknota
Niemniej, muszę przyznać, że dzisiaj brakuje mi święconki. I jakkolwiek to zabrzmi – tęsknię za nią. Za tym szykowaniem koszyka. Każdego roku niemal na ostatnią chwilę. Bo nawet to miało swój urok, było pewnego rodzaju rytuałem. I, co zaskoczyło nawet mnie samą, brakuje mi tego przeglądu rodzin. Bo nawet, jeśli czasem było nad wyraz, to myślę, że miało jednak jakiś sens. Jak wiadomo, małe miejscowości mają do siebie to, że wszyscy się w nich znają. Dlatego też wiem, że na tej święconce mogłam zobaczyć też ludzi, którzy w niedziele nie chodzą do kościoła. I pozostaje teraz tylko mieć nadzieję, że i w tym roku, mimo braku święconki, również, tak jak zostało to przedstawione na stronie swietawdomu.pl, zdecydują się sami poświęcić pokarmy i zasiąść wspólnie do wielkanocnego śniadania. Tak, jak powinien to zrobić każdy z nas.
PRZECZYTAJ TAKŻE >>> Zofia Kędziora: Pascha nie została odwołana. Ona się właśnie zaczyna
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |