Czekasz na Boże Narodzenie czy tylko odliczasz do świąt? [FELIETON]
Chociaż Adwent w tym roku zaczął się już w listopadzie, to dla wielu odliczanie do świąt rozpoczyna się od pierwszego dnia grudnia. Ale czy „odliczanie” to też czekanie?
Pamiętam adwenty z mojego dzieciństwa. Był kalendarz składający się z czekoladek i ta radość z możliwości zjedzenia aż sześciu po otrzymaniu go dopiero z okazji mikołajek. I o ile każdego ranka zjadałam czekoladkę i nie mogłam się doczekać 24 grudnia, by zjeść tę największą, to wówczas w tym odliczaniu do świąt były dla mnie ważne też roraty, które przygotowywały mnie na Boże Narodzenie.
>>> Roratka, lampion, wieniec… skąd się wzięły adwentowe zwyczaje?
Adwent czy tylko grudzień?
Nie ukrywam, że kalendarz składający się z czekoladek otrzymuję lub kupuję sobie sama każdego roku. Wciąż jednak jest dla mnie tylko pewnym dodatkowym elementem Adwentu i swego rodzaju tradycją. Odnoszę jednak wrażenie, że w dzisiejszym świecie, świecie nowych mediów i portali społecznościowych, wiele osób uważa Adwent za sposób na zarobienie pieniędzy. Co więcej – nasuwa mi się tutaj pytanie, czy aby na pewno chodzi o Adwent czy tylko o grudzień?
Czekanie czy odliczanie?
W wakacje jedna ze znanych instagramerek wzięła ślub. Był to ślub cywilny, bo, co wielokrotnie podkreślała, nie wierzy w Boga. Od wtorku 1 grudnia natomiast na jej Instagramie wystartowało świąteczne wyzwanie na zasadzie kalendarza adwentowego. Trwa oczywiście aż do Wigilii.
Coraz bardziej popularne stają cię też vlogmasy, czyli filmiki nagrywane przez twórców internetowych każdego dnia lub raz w tygodniu przez cały grudzień. Oczywiście w tych materiałach zazwyczaj pojawia się też kalendarz adwentowy i motyw odliczania. Ale czy rzeczywiście chodzi o odliczanie do narodzenia się Jezusa?
Co więcej, dziś kalendarzy adwentowych na rynku znajduje się naprawdę wiele. Są te z herbatami, kawami, skarpetkami, kosmetykami, a nawet widziałam ostatnio taki z alkoholem. Wątpię jednak, by którakolwiek z tych firm, tworząc kalendarz, myślała o ponownym przyjściu Chrystusa na świat. Ich głównym celem było przecież zarobienie pieniędzy. Podobnie jak wszelkich internetowych twórców.
Oczywiście nie mam nic przeciwko braniu udziału w wyzwaniu mającym na celu schudnięcie przed świętami czy też kupowaniu najbardziej wymyślnego kalendarza, jaki się tylko sobie wymarzy. Ale pamiętajmy, by w czasie Adwentu nie zapominać, o co w nim tak naprawdę chodzi. Bo przecież ani wymarzona figura, ani kolejny niesamowity kosmetyk czy wymyślny smak herbaty nie przyczynią się do tego, że w Twoim sercu narodzi się Jezus.
Hajs musi się zgadzać
Wracając jednak do przytoczonej przeze mnie historii o pewnej instagramerce – osobiście bardzo kłóci mi się ze sobą opowiadanie o tym, że nie wierzy się w Boga, a już kilka miesięcy później robienie kalendarza adwentowego dla swoich obserwatorów. Wątpię, by Jezus był zadowolony z Adwentu przeżywanego tylko na pokaz. Sam bowiem, jak zostało napisane w Piśmie Świętym, bardziej cieszył się z jednej odnalezionej owieczki niż z całego stada będącego na miejscu. Czy zatem ten gest prowadzenia wyzwania świątecznego sprawia, że Chrystus jest szczęśliwy? Wątpię. Szczęśliwa jest raczej instagramerka, której zgadzają się pieniądze w portfelu.
>>> #Adwent: Jezus przyszedł ze świętym Mikołajem
A Ty? Czekasz na Boże Narodzenie czy tylko odliczasz do 24 grudnia?
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |