fot. unsplash

Karolina Binek: dlaczego jeszcze jestem w Kościele? [FELIETON]

Wiara to łaska. I każdy może jej doświadczyć. Jednak nie wszystkie osoby wierzące są takie same, a będąc w Kościele nie trzeba brać tylko „całości albo niczego”. 

„Jak patrzę na aktualne zachowania episkopatu, biskupów, księży – którzy uderzają w LGBT, odzywają się we mnie moje własne błędy, bo wiem, że będąc w Kościele ich stanowisko jest poniekąd automatycznie moim stanowiskiem. Bo biorę całość albo nic”.  

To fragment wypowiedzi jednego z twórców internetowych. Twórcy, którego obserwuję od trzech lat i którego poznałam na jednej z konferencji o miłości. Opowiadał o tym, jak ważna jest modlitwa w małżeństwie i w jaki sposób Bóg działa w jego życiu. Dziś odszedł z Kościoła. 

Inna ze znanych w środowisku katolickim osób dziś opowiada o tym, jak można dokonać apostazji i chociażby na swoim Instagramie wielokrotnie podkreśla, że nie chce mieć już nic wspólnego z Kościołem.  

A gdzieś pośród tych osób jestem ja. Dwudziestodwulatka, która w związku z ostatnimi wydarzeniami w Kościele doświadcza wielu skrajnych emocji. Ale mimo to wciąż w nim jest. Dlaczego? Sama sobie często zadaję to pytanie.  

>>> Maciej Kluczka: nie targujmy się o większą przestrzeń w kościołach. Nie dziś

Całość czy nic? 

Nawiązując do zacytowanej wypowiedzi, zastanawiam się też, czy w tym kontekście biorę całość, nic czy biorę trochę. Ja też, tak jak i wielu katolików, ze smutkiem patrzę na to, co dzieje się nie tylko w polskim Kościele. Ja też nie jestem usatysfakcjonowana działaniami Episkopatu i tego, że z ust wielu księży nie pada słowo “przepraszam”. Co więcej, odnoszę wrażenie, że ostatnio coraz częściej to my, zwykli wierzący przepraszamy zamiast kościelnych hierarchów. Bo Kościół to wspólnota. Wspólnota różnych ludzi. 

fot. EPA/ANDRE PAIN .

I owszem, można tutaj powiedzieć, że kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. Ale byłoby to zupełnie sprzeczne z moimi odczuciami. Bo myślę, że właśnie tutaj kluczem do niektórych sytuacji byłoby po prostu przyznanie się do winy. I wracając do kwestii całości – uważam, że w Kościele biorę całość, czyli właśnie Ewangelię. Ale nie biorę win księży, biskupów czy też innych hierarchów. Bo nie o to w tym wszystkim chodzi.  

Wolność i własne zdanie w Kościele 

W Kościele całością jest Bóg. Bóg, który dał ludziom wolną wolę. I nie zmusza ich do niczego. Ja w Niego wierzę, bo chcę. Bo doświadczam Jego działania w swoim życiu, bo chcę zostać zbawionawłaśnie dlatego jestem w Kościele. Ale moja obecność w nim to nie jest zgoda na wszystko, co się w nim dzieje. Chociaż coraz częściej widzę, że właśnie tak jest to postrzegane.  

>>> Karolina Binek: czekasz na Boże Narodzenie czy tylko odliczasz do świąt? [FELIETON]

Stanowisko niektórych hierarchów nie jest też moim stanowiskiem, chociażby w kwestii LGBT. Zresztą – sama mam takich znajomych. Czy zatem powinnam zerwać z nimi znajomość lub zacząć ich pouczać? Nie. Przecież nie mnie oceniać ich życie. Niestety – zdaniem niektórych, jeśli jestem w Kościele, to właśnie tak powinnam zrobić, bo „bierzesz całość albo nic”. I co ciekawe, właśnie tak uważają osoby, których już w tym Kościele nie ma.  

To trochę tak jak z ocenianiem książki po okładce – ktoś słyszy, że jestem katoliczką i od razu przykleja mi pewne „łatki”. A przecież można być w Kościele i mieć odmienne od hierarchów zdanie na niektóre tematy. I również wtedy nie jest się w tym Kościele trochę, bo jest się w pełni. Bo, przynajmniej dla mnie, najważniejsza jest tutaj wiara w Boga i w życie wieczne. 

fot. unsplash

Wszystko krzyczy 

Opisując swoje odejście z Kościoła wspomniany na początku mężczyzna podkreśla też, że nie mógł już dłużej udawać, że „tolerowanie przemocowych zachowań w związku wpłynie pozytywnie na przemocowca”, a „rozwój osobisty oparty na poczuciu winy nie pozostawia śladów w psychice”. Gdy czytam te słowa, to wszystko we mnie krzyczy. Bo nie na tym polega religia katolicka! Owszem, jest napisane w Piśmie o nadstawianiu drugiego policzka, ale nie jeśli kobieta lub mężczyzna trwają w przemocowym związku. I przykre jest to, że katolicyzm zostaje sprowadzony do takich przekonań… 

>>> Michał Jóźwiak: prezenty, choinka i makowiec tylko dla wierzących? [FELIETON]

Uważam bowiem, że doświadczanie przemocy w związku jest złe. Nie podoba mi się nazywanie osób uczestniczących w ostatnich marszach „zwolennikami aborcji”. Nie zgadzam się na szerzenie kultury gwałtu i krzywdzenie dzieci. Uważam, że koronawirusem można się zarazić też w Kościele. I jestem katoliczką. Katoliczką, która wierzy w Boga, ale widzi też rozwój nauki. I nadal „biorę całość”, a nie nic. Bo – cytując Tau – „wiara to łaska, a praca popłaca. Ta walka wymaga, by kochać, wybaczać. Ta Prawda umacnia, by stawać się lepszym. Upadaj i wstawaj, by stawać się Świętym”.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze