fot. freepik

Karolina Binek: kurtuazja czy szczerość? Co jest lepsze? [FELIETON]

Ile mogłeś mieć wtedy lat? Pięć, sześć? A może nawet siedem? Jak co tydzień pojechałeś z mamą na zakupy do miasta. Czułeś się niczym król, niosąc w jednej ręce topiącego się w słońcu loda, a w drugiej reklamówkę z warzywami zakupionymi podczas tak nielubianej przez ciebie wizyty na targowisku, gdzie dostać można było dosłownie wszystko.  

Ale przetrwałeś te rozmowy o niczym ze sprzedawcami, przetrwałeś przymierzanie przez mamę spodni na kartonie za samochodem sprzedawcy i wszechobecny hałas będący kumulacją przekrzykujących się sprzedawców i klientów. Dałeś radę. Najgorsze już za tobą. Teraz tylko mama odwiedzi sklep mięsny i wracacie do samochodu. Uf! Kamień z serca, a kolejna plama z cieknącego loda na twojej bluzce. Ale to nic. Przecież na pewno się wypierze. 

>>> Polska to tekstylny śmietnik Europy. Gdzie oddać używane ubrania?

Zakupy zrobione. No więc z szerokim uśmiechem i mamą obok kierujesz się do samochodu. Aż tu nagle, zupełnie niespodziewanie, pojawia się ona. Dawno niewidziana ciocia Krysia. Już was zauważyła. Już biegnie, a właściwie to przyspiesza kroku, bo w tych złotych sandałkach na obcasie trudno o jakąkolwiek nawet karykaturę biegu. Dopada was prawie tak samo szybko jak  twój pies pochłania plasterek szynki, który spadł na podłogę. Najpierw przytula mamę i całuje w oba policzki, a później odsuwa się trochę i wnikliwie patrzy na ciebie. Naprawdę nie może uwierzyć, że tak urosłeś. Przecież niedawno razem z wujkiem Bogusiem byli na twoim chrzcie. A właśnie! Co słychać u wujka Bogusia? – pyta mama. I dowiaduje się, że wszystko dobrze, że w pracy coraz lepiej, że chce kupić nowy samochód, ale jeszcze nie wie jaki, bo w sumie przydałby się kombi, no ale sedan jest tańszy. Mama na znak zrozumienia kiwa głową. Chociaż nie przypominasz sobie, by kiedykolwiek wykazała się wiedzą z obszaru motoryzacji. Teraz w końcu jej kolej. Chwali się, że wygrałeś niedawno konkurs recytatorski i że z babci biodrem lepiej. Jeszcze tylko chwila rozmowy i nastąpi ten moment. Czekasz na niego jak na zbawienie, bo wiesz, że będzie oznaką kończącego się spotkania. No dalej, no już.  

fot. freepik

W końcu padły te słowa. „Musicie nas w końcu odwiedzić, Alu” – mówi ciocia Krysia. Mama zapewnia, że tak, tak, że przecież już od dawna się z tatą wybierają w te strony. I też zaprasza. A ty już wtedy, już jako to kilkuletnie dziecko, masz jakieś dziwne przeczucie, że to zaproszenie nie wynika ze szczerości, a z jakiegoś poczucia hm… obowiązku, kultury lub chęci bycia miłym?  

Sama nie wiem, jak to jest zapraszać kogoś dawno niewidzianego, kogo tak naprawdę nie chce się u siebie gościć, bo jeszcze nigdy tego nie robiłam. Ale może to dopiero przede mną? Mam nadzieję, że nie. Bo zupełnie nie rozumiem tej kurtuazji, tej przesadnej grzeczności, tak częstej u Polaków. I absolutnie nie uważam się tutaj za lepszą od innych. Bo nie zliczę, ile razy powiedziałam, że komuś w czymś ładnie, choć tak naprawdę wcale tak nie było. Albo że podoba mi się ta lampa – najnowszy nabytek rodem ze Szwecji – chociaż moim zdaniem zupełnie nie pasowała do wnętrza. Ale zrobiłam to, by nie sprawiać przykrości. Tylko czy aby na pewno za każdym razem była to dobra decyzja? Bo że moje słowa były nieszczere – tego jestem pewna. I w zasadzie dziś, pisząc ten tekst, też nie wiem, co jest lepsze w takiej sytuacji. Szczerość czy jednak ta przesadna grzeczność? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. I trudno odpowiadać też koleżance, która jest ze mną na zakupach i pyta, czy dobrze jej w tej sukience. Tej samej sukience, obok której sama przeszłam zupełnie obojętne i nigdy nie założyłabym czegoś podobnego na siebie. Bo o gustach się przecież nie dyskutuje. 

>>> Karolina Binek: zostań, dopóki stąd nie wyjdziesz [FELIETON]

Ale też teraz, gdy bardziej się nad tym wszystkim zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że przecież koleżanka nie pyta, czy podoba mi się ta sukienka, tylko czy ona w tej sukience dobrze wygląda. A to przecież dwie różne kwestie. Dlatego też może rzeczywiście w takiej sytuacji lepiej postawić na szczerość, a kurtuazję odstawić gdzieś w kąt przymierzalni? Skoro koleżanka pyta, to przecież się nie obrazi. A przynajmniej nie powinna… 

fot. freepik

Tak samo, jak nie powinna obrażać się dawno niewidziana rodzina za to, że jej do siebie nie zaprosiliśmy, bo zwyczajnie nie chcieliśmy. Być może wtedy, tak samo jak ja i chociażby AniaMaluje, której post zainspirował mnie do tego tekstu, nie musiałybyśmy czekać, aż ktoś powtórzy zaproszenie kilka razy, aby upewnić się, że na pewno wynika ze szczerości, a nie z poczucia grzeczności?  

>>> Ks. Wyszyński z TikToka: cała plebania księży się ze mnie śmiała, jak w rytm muzyki skakałem w sutannie po schodach [ROZMOWA]

Odnoszę wrażenie, że za dużo w nas kurtuazji i tego, na co zwraca też uwagę Ania – że obietnica jest tylko propozycją. Dlatego też przestanę już być przesadnie grzeczna. A przynajmniej się postaram. Może dzięki temu kiedyś zaskoczę moje dziecko i zupełnie nie będzie wiedziało, kiedy pożegnam się z dawno niewidzianą ciocią. Bo nie zakończę rozmowy z nią zaproszeniem, jeśli rzeczywiście nie będę chciała jej zaprosić. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze