pixabay/Christian Birkholz

Kicz „dewocjonalny” dobrze się sprzedaje [KOMENTARZ] 

Kicz to najmniej wymagający fenomen, powszechny i u wielu budzący sentyment. Pełno go także w chrześcijańskim świecie, zwłaszcza w formie religijnych suwenirów przywożonych z pielgrzymek.  

Od lat jednym z najpopularniejszych, o ile nie najpopularniejszym, przykładem takich dewocjonaliów są plastikowe figurki Maryi z koroną – „nakrętką”.  Wydobycie cudownej wody z wnętrza takiej figurki domaga się poniekąd (posłużę się tutaj ironią) chwilowej „abdykacji” Bogarodzicy. Można też natknąć się na dezodorant, skarpetki czy nawet damską bieliznę z wizerunkiem Matki Bożej z Guadelupe. W sprzedaży znajdują się również breloki z postacią Jezusa Chrystusa czy zegary z przedstawieniem ostatniej wieczerzy. Ponadto (tutaj także sięgnę po ostrze ironii), żeby choć w klimacie chwilowej nabożności spożyć alkohol, można zakupić w Rzymie otwieracz do piwa z wizerunkiem świętego Jana Pawła II. Rozliczne przykłady kiczowatych dewocjonaliów wyraźnie świadczą o tym, że twórczej inwencji projektantom kiczu nie brakuje, a sam kicz ma się po prostu dobrze, zatem to nie dinozaur: nie wymrze. Dlaczego? Bo dobrze się sprzedaje, cieszy się popularnością i sympatią, nadal sprawia przyjemność mało wymagającej klienteli, nawet jeśli graniczy z profanacją. Jednakże kicz bawi, ale i wywołuje niesmak czy gorszy, czasami skutkując obrazą uczuć religijnych. Gorszy chociażby ze względu na niestosowność miejsca, którym jest na przykład otwieracz do piwa czy damskie stringi. Bawi, bo nigdy nie skończy się w przekonaniu rozbawionych kiczem osób „katolicka moda” na „Maryje z odkręcaną koroną”. Smuci, bo pod tym nadmiarem kiczu trudno dostrzec wzniosłość nie-kiczu. 

Fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Kicz wielokrotnie piętnowano i nadal się to czyni. Słyszalne są liczne głosy naukowców, których zaintrygowało owo powszechne zjawisko. Zakładają oni między innymi, iż „postawienie na kicz” sprawi, że i wiara okaże się kiczowata, czyli pozbawiona głębi. Podejrzewa się też kicz o to, że wzbudza zainteresowanie i dostarcza przyjemności dzięki takim cechom, jak złudna funkcjonalność, zabawa, starzenie i moda. O kiczu twierdzi się również, że powstaje, gdy ponad prawdą dominuje ładność. Co więcej, kicz nie jawi się jako brzydki ani nad wyraz piękny, ale potrafi estetycznie przyciągać. Definiuje się go jako piękno łatwe, uproszczone, niewymagające, trafiające w niskie gusta. Jednym zdaniem: kicz wciąż jest szczodrze kamienowany. 

Niemniej jednak w obronie kiczu słyszalny jest też głos pewnej znanej badaczki, warszawskiej historyczki sztuki. Kobieta ta sugeruje, odnosząc się do swej dziedziny, iż będzie się człowiekiem szalenie zarozumiałym i pełnym pychy, gdy powie się ludziom modlącym się przed „ich” obrazem Matki Bożej, że jest on zły i należy go zastąpić tym, który sprosta artystycznym wymaganiom specjalistów parających się sztuką. Dla kogoś przecież plastikowa figurka Maryi może być wspaniałym Jej wizerunkiem, wzbogaconym o cudowną wodę, podczas gdy w drugiej osobie  wzbudzi ona śmiech, a nawet niesmak. Nie powinno się i w tym kontekście dyskutować o gustach. Każdy ma swoją własną drogę do Boga, także za pośrednictwem kiczowatych dewocjonaliów lub wzniosłej sztuki. 

Maryja
Fot. cathopic

Choć mamy, zdaniem badaczy tematu, do czynienia z „patologią kiczowatości”, kicz, lecz, zaznaczam, niebrutalny, czyli niegraniczący z profanacją, ma swój urok, a nawet sens, o ile przypisze się mu wartość sentymentalną. Trudno mówić w przypadku kiczu o wartości historycznej, a tym bardziej artystycznej. Być może kiczowata kropielnica jest dla kogoś bezcenna, gdyż stanowi prezent od babci i kojarzy się z udanym dzieciństwem spędzonym na wsi, nieopodal pieca, z którego zimą buchało miłe ciepło, i gdzie przed progiem domu tryskały zimne ognie w jeszcze przed laty mroźną noc wigilijną? Być może kiczowata „Maryja z odkręcaną koroną” to prezent od koleżanki, jej zdaniem wspaniały, z pielgrzymki do Lourdes, z którą to koleżanką znajomość przerodziła się w przyjaźń. Być może podarowany brelok do kluczy, z trzema postaciami aniołków, to znak wiary mieszkańca domu, który, zamykając drzwi, oddaje dom pod niezawodną pieczę aniołom. Owszem, zamiast na przykład „Maryi z odkręcaną koroną” można dzisiaj w Lourdes zakupić cudowną wodę w prostej, kwadratowej buteleczce oznaczonej religijnym motywem, ale przecież kiczowata „Niepokalana” ma dla wielu większy urok. Od razu też, i niewątpliwie, wiadomo, że to „woda z Lourdes”. A otwieracz z wizerunkiem świętego Jana Pawła II, zakupiony w Rzymie? Któż we Włoszech nie lubił tego papieża, więc czemu nie umieścić jego portretu wszędzie, gdzie się tylko da, i nieważne, że na otwieraczu do piwa, bo przecież niech jego wizerunek przypomina o jego obecności sprzed lat, nadal żywej w pamięci Polaków i przez wielu życzliwie wspominanej. 

Fot. freepik

Są to poniekąd wzniosłe uzasadnienia, ale teraz pora „zejść” o wiele niżej, na przysłowiową „ziemię”. To często nie szlachetna idea, lecz najczęściej pieniądz „rządzi” kiczowatymi dewocjonaliami. Masowe zapotrzebowanie na kiczowate dewocjonalia gwarantuje tworzącym je i sprzedającym przypływ gotówki. Gdyby nie było zapotrzebowania na kiczowate dewocjonalia, nie cieszyłyby się one popularnością, a co za tym idzie, kicz przestałby „straszyć” na odpustowych straganach czy w sklepach z dewocjonaliami. Ale czym wtedy można byłoby go zastąpić z myślą o tych chrześcijanach, którzy kicz szczerze pokochali, urzeczeni jego naiwnością, prostotą i ładnością? 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze