Kiedy chrześcijanin jest autentyczny? 

To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 9-17).  

Słowo Boże rzucone w glebę naszego serca powinno wydać owoce. Plon miłosierdzia, bezinteresownego zaangażowania się na rzecz drugiego, radości, pokoju, sprawiedliwości, hojności, zaparcia się siebie, opowiedzenia się po stronie najsłabszych. 

Nie jest mi wygodnie z tymi słowami, z tymi wymaganiami. Mogę powiedzieć, że momentami zapierają mi dech, wydają się zbyt radykalne. Chciałabym kochać, ale na moją miarę, tak jak uważam za stosowne. Wybierać, kto zasługuje na moją uwagę, a kto nie. Ale wiem, że tak naprawdę łudzę się: że potrafię kochać, że nie muszę się tego uczyć. Moje przekonanie o tej umiejętności zawsze blednie przy tej Boskiej perspektywie, na która wskazuje Chrystus. Bo wiem, jak bardzo odległa od niej jest moja codzienna perspektywa. Czasami złoszczę się, że Bóg chce mi narzucić ponadprzeciętność. 

Ale skoro On kocha każdego z nas ponadprzeciętnie? Skoro Jego miłość nie ma miary i jest wprost szalona w swoim oddaniu? Zaprowadziła Go do opuszczenia miejsca, w którym mieszkał, do uniżenia się, do stania się sługą wszystkich. Tak jak ja was umiłowałem (…) aż do końca (J 13,1) – to jest wzór wzajemnej miłości. Do końca, to znaczy intensywnie, radykalnie, aż do ostateczności, do apogeum „oddania życia” za przyjaciół. 

A ja wciąż wolę taką miłość, która niewiele mnie kosztuje, gdzie nie muszę zbyt wiele poświęcić. Tak często nie chce mi się wysilać, zrezygnować z żadnej z tych rzeczy, do której jestem przywiązana. Tak trudno mi ominąć egoizm, wygodę, kalkulacje, plany i pochylić się nad drugim człowiekiem. Dostrzec jego obecność, zobaczyć jego problem, zaangażować się w jego cierpienie. 

Prawdziwa miłość nie wyraża się w ofiarowaniu tej czy innej rzeczy, ale w oddaniu siebie aż do końca. Tylko wtedy chrześcijanin może być autentyczny. Tylko wtedy Kościół może być wiarygodny. 

 

Pytanie do zastanowienia: 

Czy mam w sercu pragnienie kochania każdego człowieka? Czy chciałbym sobie wybierać tych, których mam kochać miłością chrześcijańską? 

Modlitwa 

Panie Jezu, Miłości Miłosierna, tak często nie potrafię kochać. Tak często boję się coś stracić, jeśli pomogę drugiemu człowiekowi. Otwieraj moje serce najpierw na Twoją miłość, by to ona mnie uczyła i prowadziła. Napełniaj mnie bez miary i przepełniaj miłosierdziem, tak by wylewał się na innych. 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze