Klika – stowarzyszenie dla osób z niepełnosprawnościami, które jest jak rodzina [REPORTAŻ]
Klika to stowarzyszenie, którego siedziba mieści się w Krakowie, a którego pracownicy i wolontariusze każdego dnia pracują z osobami z niepełnosprawnościami. Wyjeżdżają też z nimi na wakacje. Wszystko po to by – w myśl głównego motto Kliki – wyciągnąć ludzi w domu.
Działające w Krakowie Stowarzyszenie Klika powstało w 1971 r. przy klasztorze ojców dominikanów. Wtedy to członkowie Duszpasterstwa Beczka zaczęli pomagać osobom z niepełnosprawnościami, chcąc pomóc im w integracji ze społeczeństwem. Zaczęli im towarzyszyć w codziennych czynnościach, takich jak wyjście na spacer, do kina lub zrobienie zakupów. Z czasem wyjechali wspólnie na obozy wakacyjne oraz na rekolekcje.
W 1990 r. Klika uzyskała osobowość prawną, od 2005 r. posiada status organizacji pożytku publicznego. Dwa lata później utworzono Centrum Integracji i Aktywizacji Zawodowej, a w 2008 r. Warsztat Terapii Zajęciowej.
Bez granic
Siedziba Kliki jest nieco oddalona od centrum Krakowa. Ale dzięki temu uczestnicy odbywających się w niej zajęć oraz pracownicy mają możliwość przebywania wśród zieleni, na świeżym powietrzu.
Gdy przyjeżdżam do stowarzyszenia, akurat organizowany w nim jest piknik. Ktoś rozpala grilla, ktoś śpiewa, ktoś zakłada sobie na głowę opaskę z piórami. Wszyscy ze sobą rozmawiają i uśmiechają się do mnie. I już wtedy, czując tę atmosferę, wiem, że to miejsce, do którego chce się wracać. Choć przecież widzimy się dopiero pierwszy raz.
Podobne odczucia miała Ewelina Miś. W 2014 r. zimą Ewelina poszła na mszę świętą do krakowskich dominikanów. To tam podczas ogłoszeń usłyszała, że poszukiwani są wolontariusze na sylwestra osób z niepełnosprawnościami. Postanowiła do nich dołączyć i zobaczyć, jak to będzie, bo nigdy wcześniej nie miała kontaktu z osobami z niepełnosprawnością.
– Już od początku bardzo urzekł mnie klimat tego sylwestrowego wyjazdu. Wszyscy byli serdeczni, otwarci, każdy każdego akceptował. Nie było żadnego smutku i użalania się nad naszymi podopiecznymi. Ten czas obalił też we mnie wiele mitów. Wcześniej myślałam, że na osoby z niepełnosprawnościami trzeba tylko chuchać i dmuchać i że potrzebują przede wszystkim naszej litości. Tymczasem przekonałam się, że oni nawet tego nie lubią, że to osoby, które szukają równych sobie, z którymi można pożartować, pośmiać się, wyjść do knajpy i robić szalone rzeczy. Ten sylwester przełamał we mnie pewną barierę. Od razu dobrze się tam poczułam, nawiązałam relacje i poznałam ludzi, którzy dzisiaj są już moimi przyjaciółmi. A od tamtego wyjazdu minęło dziesięć lat – opowiada moja rozmówczyni, która obecnie jest w zarządzie Stowarzyszenia Klika oraz kieruje jedną z dwóch grup, z których każda liczy około stu osób. Z jedną na obozy jeździ prezes, a z drugą Ewelina. Ponadto kobieta od kilku lat pracuje na warsztatach terapii zajęciowej jako terapeutka.
Dzień w Klice zaczyna się o godzinie siódmej. Uczestnicy warsztatów są na nich do 14.30. W ramach warsztatów terapii zajęciowej działa dziesięć pracowni. Ewelina zajmuje się pracownią multimedialną. Ale są też m.in. pracownia ceramiczna, sztuki użytkowej, teatralna, sportowa czy stolarska.
W swojej pracowni moja rozmówczyni wraz z podopiecznymi zajmuje się przede wszystkim promocją Stowarzyszenia. Szuka różnych możliwości wyjazdów i poszukuje sponsorów. Robi zdjęcia i filmy. Ponadto w pobliżu Kliki znajduje się boisko, na którym organizowane są zabawy oraz co dwa tygodnie odbywają się mecze. Uczestnicy warsztatów często wychodzą do kina lub do teatru albo spotykają się na wspólnym śpiewaniu przy gitarze. Nie brakuje też zabaw tanecznych – takich jak wspomniany już sylwester. Kluczowym wyjazdem jest jednak wakacyjny obóz. Wówczas Klika dzieli się na dwie grupy. Jedna z nich jedzie na dwa tygodnie na Mazury, a druga na Kaszuby.
Wszystko to w myśl głównego hasła stowarzyszenia, które brzmi: „Wyciągnąć ludzi z domu”. Słowa te udaje się realizować każdego dnia, dzięki czemu osoby z niepełnosprawnościami mają możliwość aktywnego spędzania czasu i spotykania się ze znajomymi. Poza Kliką nie zawsze jest to takie proste ze względu na schorzenia podopiecznych. Większość z nich porusza się na wózkach. Inni z kolei poruszają się bez nich, ale mają problemy z chodzeniem i czasami potrzebują w tym pomocy. Poza tym niektórzy uczestnicy warsztatów są niewidomi lub niedosłyszący.
>>> Nigdy na żadnej imprezie nie bawiłam się tak jak teraz bawię się z Duchem Świętym [ROZMOWA]
Dzięki uczestnictwu w warsztatach oraz rozwijaniu różnych umiejętności każdy z nich ma możliwość przygotowania się do wykonywania ewentualnego zawodu, co jest dla nich bardzo ważne.
– Chociaż każdy z naszych podopiecznych ma swoje ograniczenia, to muszę przyznać, że wszyscy doskonale sobie radzą, bardzo chętnie do nas przychodzą i rzetelnie wykonują swoje zadania – zaznacza Ewelina Miś.
Zostać na dłużej
Na wyjazdy wakacyjne Kliki potrzebni są wolontariusze, których nie zawsze łatwo znaleźć. Takim ochotnikiem może zostać każdy, kto ukończył szesnasty rok życia, nawet jeśli wcześniej nigdy nie opiekował się osobami z niepełnosprawnościami.
– Dla jednego podopiecznego szukamy dwóch wolontariuszy. Co ciekawe, często dzieje się tak, że nasi wakacyjni wolontariusze zostają z nami na dłużej i spotykają się z naszymi podopiecznymi również w ciągu roku. Przychodzą na różnego rodzaju wydarzenia organizowane przez nas, jeżdżą na krótsze, trzydniowe wyjazdy albo biorą udział w zabawach. Zdecydowanie więc warto do nas dołączyć i zostać naszym wolontariuszem. Szczególnie, że dziś tak szybkie tempo życia sprawia, że mniej osób zgłasza się do pomocy. Dlatego zawsze do samego końca, do ostatnich dni przed wyjazdem na wakacyjny obóz czekamy na zgłoszenia. Bo czasami zdarza się, że brakuje zaledwie pięciu osób, żeby każdy z naszych podopiecznych mógł spędzić wakacje z Kliką – opowiada moja rozmówczyni, dodając również, że ogłoszenia dla wolontariuszy można znaleźć w mediach społecznościowych lub też w ogłoszeniach duszpasterskich w lokalnych parafiach i na plakatach.
A jak wyglądają wakacyjne wyjazdy stowarzyszenia? Stałym punktem ich programu są trzy posiłki. Poza tym każdy dzień wygląda inaczej. Można wyjść na spacer lub spędzić czas na plaży. Można wypożyczyć rowery wodne i kajaki. Rok temu grano nawet w paintball, a jedna z wolontariuszek, instruktorka fitnessu, prowadziła aerobik w wodzie. W tym roku jest planowana hipoterapia, jacuzzi i sauna. Ale znajdzie się też czas na granie w gry planszowe, ping-ponga i wspólne wypicie kawy oraz długie rozmowy. Zdecydowanie więc brak tutaj miejsca na nudę.
– Każdy z wyjazdów daje uczestnikom naszych warsztatów możliwość spotkania się z drugą osobą i wspólnego spędzenia czasu. Ponadto wakacje Kliki stwarzają idealne warunki do nauki samodzielności. Wielu podopiecznych na co dzień mieszka z rodzicami, więc wyjazd dzieci na dwa tygodnie to dla nich też chwila wytchnienia – przyznaje Ewelina.
>>> Bóg jest obecny wśród nas nawet gdy współżyjemy [ROZMOWA]
Znaleźć Pana Boga
Wśród atrakcji, jakie Klika przygotowuje dla swoich podopiecznych, są także wyjazdy do Łososiny Dolnej, gdzie podopieczni latają na samolotach, szybowcach i motoparalotni . Dwukrotnie już zorganizowane zostały tym miejscu skoki spadochronowe, na co – oprócz osób z niepełnosprawnościami – zdecydowała się również Ewelina.
– Skok podczas wyjazdu z Kliką był dla mnie niesamowitym przeżyciem. I cieszę się, że mogłam to zrobić z uczestnikami warsztatów. Traktuję ich wszystkich jak swoją rodzinę. Dlatego skoki każdego z nich przeżywałam nie miej niż swój. Bo pomimo ograniczeń zostawili wózek na dole i skoczyli. Radość z tego doświadczenia jest nie do opisania – uśmiecha się kobieta.
Wśród ważnych dla stowarzyszenia wydarzeń nie sposób nie wymienić obchodów jego pięćdziesięciolecia. Z tej okazji zorganizowano wielbienie, w którym wziął udział Witek Wilk, Marcin Zieliński oraz kilka zespołów muzycznych. Przy ulicy Podchorążych w Krakowie pojawiło się wówczas wielu mieszkańców miasta, wyrażając wraz z Kliką wdzięczność Bogu za to miejsce.
– Wiara to jeden z fundamentów Kliki. Na każdy wyjazd jeździ z nami ojciec i codziennie odbywa się msza święta. Oprócz tego u krakowskich dominikanów uczestniczymy w mszach świętych odprawianych przez naszego duszpasterza. Staramy się dzielić wiarą i często uczymy się jej od naszych podopiecznych. Niektórzy z nich są skryci, ale inni chętnie opowiadają o swojej wierze. Wiele osób przyznaje się do Kościoła katolickiego. Są też osoby poszukujące. Jednak mimo wszystko każdy stara się z każdym znaleźć wspólny język i być dla siebie dobrym. I myślę, że w tej klikowej codzienności możemy znaleźć Pana Boga – uśmiecha się Ewelina.
Wiara pomaga pracownikom i podopiecznym Stowarzyszenia również w trudniejszych sytuacjach. Zdarza się, że w obliczu śmierci któregoś z nich rodzi się we wszystkich wiele pytań. Było tak chociażby rok temu, kiedy zmarł trzydziestokilkuletni uczestnik warsztatów terapii zajęciowej. Podczas naszej rozmowy Ewelina nazywa go „chodzącą miłością” oraz opowiada, że zachorował poważnie właściwie z dnia na dzień, dlatego jego odejście tym bardziej było dla wszystkich dużym wstrząsem: „Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego Pan Bóg go zabrał do siebie. Ale każdego dnia pamiętam, że on uczył nas miłości i tego, żeby nie narzekać, żeby cieszyć się zwykłą codziennością. Sam – mimo choroby i bólu – każdego dnia przychodził do nas i bardzo dużo się uśmiechał. Potrafił łagodzić spory, był chodzącą pogodą ducha. Miał w sobie, mimo licznych przeszkód, wiele radości. Był dla nas piękną lekcją tego, jak być dobrym dla drugiej osoby i jestem wdzięczna, że miałam okazję go poznać”.
Osoby związane ze Stowarzyszeniem Klika wiele mogą nauczyć się również od jego prezesa. To mężczyzna z niepełnosprawnością, który może poruszać tylko kilkoma palcami. Nie przeszkadza mu to jednak w pisaniu licznych projektów oraz w prowadzeniu od kilkunastu lat Kliki. Poza tym jest bardzo pokorny, ma w sobie wiele radości i to dzięki niemu Stowarzyszenie nieustannie się rozwija.
>>> Wyjazd do Rwandy pokazał mi, że niczego mi w życiu nie brakuje [ROZMOWA]
Przewartościować swoje życie
A co praca w Klice zmieniła w mojej rozmówczyni?
– Tutaj nie tylko pracuję zawodowo, ale też pracuję nad swoimi wadami. Nasi podopieczni pokazują mi wiele rzeczy i dzięki nim wiem, że jakieś ograniczenia nie muszą być końcem naszego życia, a wręcz przeciwnie – mogą być dopiero jego początkiem. To miejsce daje mi też wiele możliwości rozwoju i liczne znajomości, które szybko przeradzają się w przyjaźnie. Dlatego tym bardziej zachęcam wszystkich do tego, by zostali wolontariuszami na wakacyjnym wyjeździe. Kontakt z naszymi podopiecznymi sprawia, że można sobie w życiu wiele przewartościować i wrócić do swojej codzienności ubogaconym – podkreśla.
Na te same elementy wyjazdów z wolontariuszami zwraca uwagę poruszająca się na wózku Klaudia, z którą miałam okazję porozmawiać.
– Każdy wyjazd jest dla mnie szczególny. Daje mi możliwość nawiązania wielu nowych znajomości. Cieszę się, że mamy tam możliwość odpocząć i że możemy wyjeżdżać na nie bez rodziców i poczuć się jak na prawdziwych wakacjach – opowiada.
Klaudia na co dzień uczestniczy w zajęciach prowadzonych przez Ewelinę. Tam zajmuje się robieniem plakatów. Ponadto bierze udział w warsztatach ceramicznych, podczas których najbardziej lubi zajmować się szkliwieniem oraz wyrabianiem przedmiotów z gliny.
– Jestem tutaj cztery razy w tygodniu, gdyż jeden dzień muszę spędzać cały w domu. Bardzo wtedy żałuję, że nie pojawiam się w Klice, bo chciałabym być tutaj codziennie. To miejsce jest dla mnie jak dom, jak druga rodzina – dodaje.
Na wyjazdy wakacyjne można zapisać się tutaj.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |