Fot. Freepik/andriidrachuk

Bóg jest obecny wśród nas nawet gdy współżyjemy [ROZMOWA]

Co to znaczy „zaprosić Pana Boga do łóżka”? Czy warto modlić się o współżycie? I czy są jakieś inne niż katolickie przesłanki ku temu, by zachować czystość przed ślubem? Na te oraz inne pytania Karolinie Binek odpowiedziała Diana Paulińska prowadząca na Instagramie profil @czystosc_dla_malzenstwa_.

Karolina Binek (misyjne.pl): Jakie i czy w ogóle istnieją pozakatolickie przesłanki do zachowania czystości przed ślubem?

Diana Paulińska: Oczywiście, że tak. W tym temacie dużo do powiedzenia ma psychologia i neurologia, czyli to, co pokazuje nam mózg. W mózgu w trakcie stosunku wytwarzają się konkretne hormony takie jak dopamina, serotonina i oksytocyna. Działa też cały układ nagrody. W związku z tym nasze mózgi zaczynają się realnie ze sobą wiązać i powstaje naturalna więź przywiązania, która w kontekście zawierania świadomie małżeństwa nie do końca będzie nam służyła. Bo może być tak, że mózg nam daje informację, że w związku jest świetnie. A to informacja czysto fizyczna. Powinniśmy więc w relacji budować przede wszystkim więź emocjonalną, która będzie wpływać na całe nasze życie seksualne. Warto najpierw zażyć tej strony komunikacyjno-emocjonalnej, a dopiero później wejść na sferę fizyczną.

Jeśli już pojawił się temat sfery komunikacyjno-emocjonalnej, to czy seks może być dobry na zgodę zamiast przeprosin i wyjaśniania czegoś?

– Okazuje się, że nauka komunikowania jest trudniejsza niż nauka współżycia. Oczywiście można w ten sposób próbować. Tylko czy to będzie służyło i czy to będzie dojrzały sposób rozwiązywania problemów? Nie do końca.

Idąc tym tropem – może być tak, że z powodu seksu tkwi się w związku, w którym uczucie się wypaliło?

– Tak, oczywiście. Natomiast w przypadku, kiedy uczucie jest wypalone, to bez więzi psychiczno-emocjonalnej trudniej nam będzie wejść we współżycie, więc to może być pewna przeszkoda. Seks ma funkcję jednoczącą małżonków, więc będzie działał ku zjednoczeniu, natomiast ja bym tutaj nie dawała tego jako superrecepty, bo prawdopodobnie współżycie bez więzi nie będzie zbyt przyjemne, może tylko cieleśnie.

>>> Nawracam się każdego dnia [FELIETON]

Z jakimi katolickimi mitami na temat seksu najczęściej się spotykasz w swojej pracy?

– Widzę, że stricte katolickie to są mity, w których funkcjonujemy, niezależenie od tego, jaką wyznajemy religię. Natomiast mitem, który jest mocno katolicki jest ten, że Pan Bóg daje współżycie tylko po to, żeby rodzić dzieci. A jest jasno napisane w Biblii i w Katechizmie, że seks ma dwie funkcje – pierwsza to jedność małżonków, a druga to prokreacja. I jest tam właśnie taka kolejność. Poza tym są też takie mity, które mówią, że za pierwszym razem i w trakcie miesiączki nie można zajść w ciąże, że mężczyzna zawsze chce i że może, że kobiety się nie masturbują i nie oglądają pornografii. A robią to trochę mniej niż mężczyźni.

W katolicyzmie postrzegamy seks trochę opresyjnie – możemy czuć ucisk z tego powodu, że mamy pewne zasady. Czy z punktu widzenia psychologii to jest dobrze czy źle?

– Jeśli my nie odpowiemy sobie na pytanie, jakie mamy wartości w życiu i że ja chcę w ten sposób podejmować swoją seksualność, bo zależy mi na relacji z Panem Bogiem i na tym, jak On przewidział tę drogę naszej seksualności, to prawdopodobnie będziemy żyć w opresji, w zakleszczeniu tego, co można, a czego nie można. Natomiast jeśli mamy relację z Panem Bogiem, to wiemy, że to nie jest kwestia restrykcji i zakazów, a drogowskazów na to, w jaki sposób można tę naszą seksualność przeżywać. Oczywiście są pewne ograniczenia, ale jeśli rozumiemy ich sens i traktujemy poważnie relację z Bogiem, to nie są one dla nas ograniczeniami, tylko realną propozycją przeżywania naszej seksualności.

Czasami słyszy się w Kościele, żeby zaprosić Pana Boga do łóżka i do seksu. Jak to jest możliwe i jak to zrobić?

– Oczywiście tutaj nie chodzi o to, żeby robić sobie jakiś trójkącik z Panem Bogiem. Natomiast w ogóle, żeby zacząć się modlić o seks, bo to jest tak samo ludzka dziedzina i dziedzina, którą Pan Bóg stworzył jak każdą inna. A często myślimy sobie, że ona jest grzeszna, że nie jest dla Pana Boga, a dla szatana. Natomiast jeśli my jesteśmy w małżeństwie i współżyjemy, to warto byłoby się o to współżycie modlić, bo On jest obecny wśród nas nawet gdy współżyjemy. I dobrze jest też Go zapraszać i być w bliskości z Nim. A często mamy tendencję, żeby odłączać się od Niego i udawać, że seksu nie ma. A ostatecznie jest to tak samo Boże, jak każda inna dziedzina i tutaj Pan Bóg też może działać, pomagać, otwierać, zmieniać i leczyć.

Skoro Bóg może pomóc i pomóc może wizyta u seksuologa, to czy katolik dzisiaj idzie chętnie do seksuologa czy też zauważasz, że ludzie się wstydzą?

– Ja głównie pracuję z katolikami, więc nie wiem, jaki procent do mnie przychodzi, a jaki chciałby i potrzebował, ale do mnie nie przyjdzie. Widzę jednak, że coraz więcej osób przychodzi do seksuologa i coraz więcej osób o coś pyta. Czy jest im wstyd? Wydaje mi się, że często tak. Bo jest to trudna dziedzina. Widzę, że wielu moich pacjentów przychodzi zestresowanych, z notatkami na spotkanie.

Jeśli poruszamy temat współżycia, to nie sposób zapytać, jakie jest zdanie Kościoła na temat antykoncepcji?

– Stanowisko Kościoła w tej kwestii jest jasne. Jest pewna koncepcja na przeżywanie seksu w małżeństwie i o tym jest napisane. Pan Bóg stwarza kobietę i mówi „Ty jesteś okresowo płodna, a okresowo niepłodna i w ten sposób chcę widzieć twoją seksualność” Wszystko co jest przeciwko tej zgodzie, na przykład podejście, że jestem płodna, ale nie chcę współżyć, bo nie chcę mieć dziecka, jest anty. Bo antykoncepcja jest moralnym złem w Kościele, jak napisano w encyklice „Humanae vitae”. Są sytuacje, w których może ona zostać dopuszczona, jednak wymaga to bardzo dużego rozeznania indywidualnie z kapłanem, z kierownikiem duchowym sytuacji, w której jesteśmy.

>>> Mówili mi, że dzisiaj już odchodzi się od Kościoła, a ja do niego dołączyłem [ROZMOWA]

Już od jakiegoś czasu prowadzisz konto w na Instagramie, na którym dzielisz się swoją wiedzą. Odwiedzasz też duszpasterstwa. A co księża sądzą o Twojej działalności?

– Na pewno jest część księży, która tego nie popiera i taka, która popiera. Bo kobieta w Kościele mówiąca o seksie jest pewną nowością. Słyszałam nawet, że jestem rewolucją i przełomem. Ci, którzy zapraszają mnie na spotkania, którzy akceptują, żebym przyjechała do ich duszpasterstw, są to księża, którzy widzą wartość mojej działalności. Bardzo często są to księża młodzi, z trochę inną mentalnością. Niektórzy starsi oczywiście są też na to otwarci. Natomiast zdarzały mi się zaproszenia od młodych ludzi, które później, przy dalszym etapie nie zostały zaaprobowane przez księdza czy biskupa. Ale mam poczucie, że tam, gdzie wydarza się dobro, będzie dużo przeszkód, a w tej sytuacji akurat będzie niezgoda księży, którzy są z trochę innego pokolenia. Myślę nawet, że gdybyśmy poszli do naszych dziadków, zaczęli z nimi rozmawiać wprost o seksie i używali słów takich jak „penis” i „wagina”, to byliby zgorszeni i też wynikałoby to z ich mentalności. Dlatego tak samo pokolenie starszych księży może nie być przyzwyczajone, że przyjdzie do nich młoda kobieta i będzie rozmawiała z nimi o seksie wprost. Poza tym nie zdarza mi się hejt od księży, dlatego wiem, że to wszystko, co mówię, jest zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego i z tym, jak Pan Bóg planuje naszą seksualność.

O co młodzi ludzie najczęściej pytają na spotkaniach?

– Generalnie staram się dość mocno wyczerpać tematy, co mówi na temat seksu psychologia i wiara, tego, w jaki sposób do tego podchodzić i jak budować relacje, więc o te tematy pojawia się mało pytań. Pojawiają się natomiast pytania o aseksualizm, o homosekusalizm i o osoby trans i to są zawsze mocne pytania. Poza tym często ludzie są ciekawi badań naukowych dotyczących masturbacji.

Twoim zdaniem w takim razie edukacja seksualna jest potrzebna w szkole?

– Myślę, że rzeczywiście jest potrzebna. Natomiast jeszcze wcześniej powinniśmy edukować rodziców, żeby potrafili dziecku odpowiedzieć, kiedy przyjdzie trzylatek i zapyta, dlaczego mają inne narządy intymne niż koleżanki w przedszkolu. W szkole edukacja seksualna jest też konieczna i niezbędna. Powstaje jednak pytanie, jak będziemy edukować, czy będziemy dawać czystą wiedzę bez nacechowania „to jest dobre, to jest złe”, czy będziemy uczniów też do czegoś zachęcać i na przykład przedstawiać masturbację jako sposób regulacji emocji, co jest jasną informacją, że ona jest okej. Tymczasem w moralności katolickiej, dla osób wierzących ona nie jest okej. A z drugiej strony – trudno byłoby wprowadzić coś, co będzie czysto informacyjnym biuletynem, pokazującym drogę dla młodych ludzi. Bo oni nie wiedzą, co jest dobre, a co jest złe. Czują, że to jest fajne i przyjemne i nie mają pojęcia, dlaczego mieliby tego nie robić.

Kiedy dziecko pyta o narządy płciowe, jak najlepiej mu to wytłumaczyć?

– Gdy trzylatek zapyta, dlaczego dziewczynki nie mają siusiaków albo penisów, to prawdopodobnie, gdy opowiesz mu o tym, czym jest seks, nawet nie zrozumie, co do niego mówisz, bo to nie będzie odpowiedź dostosowana do jego poziomu. Natomiast jeśli my wytłumaczymy mu, że tak, rzeczywiście tak jest, że dziewczynki mają inne narządy intymne, a chłopcy mają inne narządy intymne i przyjmiemy to pytanie jako rodzice jako naturalne i nie odrzucimy dziecka, to wpłynie to na to, że kiedy będzie miało kolejne pytanie w tej kwestii, to przyjdzie również do nas, do rodziców, którzy nie byli speszeni. Jest to więc dla nas fundamentalne, żeby odpowiadać, ale jednocześnie żeby dostosowywać odpowiedź do wieku dziecka.

Czy takie rodziny, w których w ogóle nie rozmawia się o seksie, w których udaje się, że ten temat nie istnieje, są rodzinami, w których dzieci mogą mieć później problem z seksualnością?

– Rodzina jest miejscem, w którym się wychowujemy i dowiadujemy nowych rzeczy. Może więc być miejscem bezpiecznym, a może być miejscem, w którym ten temat nie był podejmowany. Niestety w 80% polskich domów o seksie się nie rozmawia i badania na ten temat są drastyczne. Teraz też coraz więcej jest miejsc w internecie, z których możemy się dowiedzieć wielu dobrych rzeczy. Natomiast my – pokolenie młodych dorosłych i starszych wyszliśmy z domów bez wiedzy na temat seksu, dowiadując się o nim czegoś z internetu, z jakichś dziwnych stron, często z niewiarygodnymi informacjami. Może to więc rodzić pewną dysfunkcję, w sensie, że my możemy mieć problem z ekspresją swojej seksualności, dlatego że w domu był to temat tabu, był tylko w żarcikach przy stole, gdy jakiś wujek pojawił się na wigilii. A do tego jeszcze ksiądz w kościele powiedział, że seks to grzech i wtedy w ogóle seksualność jest zablokowana i niestety bardzo często wynika to z naszego wychowania, ze środowiska i nie robi nam to dobrze.

>>> Tomek Maruszak OMI: nie wierzyłem, że Bóg istnieje. Dzisiaj jest dla mnie wszystkim [ROZMOWA]

Piszą do Ciebie czasami osoby niewierzące, które mówią, że to co mówisz i że nauczanie Kościoła ma sens?

– Zdarza się czasami, że ktoś taki do mnie pisze lub że mówi mi, że to nie jest ich światopogląd, ale sposób przekazu jest dla nich cenny. Zresztą, nie wszystkie moje treści są stricte kościelne. Są też takie, które zupełnie nie są nacechowane wiarą. Na przykład w jaki sposób zbadać męską płodność lub w jaki sposób przechodzić grę wstępną. Myślę więc, że osoby niewierzące na moim instagramowym profilu też znajdą coś dla siebie. Natomiast jeśli chodzi o drogę czystości, to uważam, że jeśli nie masz wiary i nie masz relacji z Panem Bogiem, to po co masz to robić. Musimy mieć wartości w życiu, żeby wiedzieć, jaką drogę mamy realizować. Możemy też przekonać kogoś milionem badań. Ale jest też milion badań o tym, że nie warto jeść fastfoodów, a ludzie jedzą. I tak samo jest z czystością – jest wiele badań, które pokazują, że nie warto współżyć przed ślubem, a ludzie dalej to robią, bo nie mają tej wartości, co jest totalnie fundamentalne, żeby w ogóle przejść dalej.

Odwołując się do Twojej nazwy na Instagramie – czym jest czystość w małżeństwie?

– Jest życiem w zgodnie z płodnością kobiety, w zgodzie z tym, w jaki sposób Pan Bóg przewidział płodność nam – kobietom, jest akceptacją tego, żeby w taki sposób przeżywać naszą seksualność. Ale czystość dotyczy też sposobu, jak współżyjemy, jaki jest szacunek miedzy nami, czy nie zdradzamy, jak podchodzimy do żony lub do męża. Jest wiele różnych elementów czystości w małżeństwie. Natomiast pierwszym i najważniejszym punktem jest życie w zgodzie z płodnością.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze