Komentarz do Ewangelii, 7 listopada 2017

Z Ewangelii na dziś: „On zaś mu powiedział: «Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy nadeszła pora uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe. Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: Kupiłem pole, muszę wyjść je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego. Drugi rzekł: Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego. Jeszcze inny rzekł: Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść. Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał swemu słudze: Wyjdź co prędzej na ulice i w zaułki miasta i sprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych! Sługa oznajmił: Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce. Na to pan rzekł do sługi: Wyjdź na drogi i między opłotki i przynaglaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony»” (Łk 14, 16-23). 

 

Bóg zadziwia. Zaskakuje. Zaprasza nas na ucztę w niebie. Warunki znamy, a często wykręcamy się bardzo umiejętnie. W czasie wakacji Droga Neokatechumenalna prowadziła ewangelizacje w różnych miastach Polski. Szli, jak mówiła Ewangelia. Bez kasy. Bez noclegów. Bez jedzenia. Tak trochę szalenie i po ludzku mało roztropnie. To działo się w Tychach. Dwójka dorosłych ludzi. Pukali do plebanii, klasztorów, ładniejszych domów. Mówili, ze chcą porozmawiać o Jezusie. Nikt z nimi nie chciał rozmawiać. A to był umówiony, a to miał spotkanie duszpasterskie, a to najzwyczajniej nie miał czasu, a to szedł na tenisa. Przyjęli ich bezrobotni, mieszkający w barakach, pachnący alkoholem. Oni dali im herbatę. Razem zjedli kiepską kolację. Dostali miejsce na podłodze. To ludzie z opłotków XXI w. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze