Konkordat ma już 30 lat. Czym jest umowa ze Stolicą Apostolską i dlaczego jest potrzebna?
28 lipca 1993 r. został podpisany Konkordat ze Stolicą Apostolską. Wraz zapisami Konstytucji RP stanowi on podstawę prawnego modelu w sferze respektowania wolności religijnej, miejsca Kościoła w przestrzeni publicznej oraz jego relacji z państwem.
Polski konkordat jest zgodny z rozwiązaniami przyjętymi w prawie międzynarodowym jak i nauczaniem Kościoła – zakładającymi autonomię i niezależność sfery kościelno-religijnej od państwowo-politycznej. Po 30 latach dokument wydaje się bardzo aktualny, gdyż wiele środowisk wciąż ma kłopot ze zrozumieniem jakie winny być odniesienia Kościoła do świata polityki i władzy świeckiej.
Konkordat między Rzecząpospolitą Polską a Stolicą Apostolską został podpisany 28 lipca 1993 r. Podpisy pod umową złożyli polski minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski i nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk. Z kolei ratyfikacji konkordatu – po przełamaniu 5-letniej obstrukcji ze strony parlamentarnej lewicy – dokonali 23 lutego 1998 r. Jan Paweł II i prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Polski konkordat jest korzystny zarówno dla Kościoła oraz jego wiernych jak i polskiego państwa. W formule „wzajemnej autonomii i niezależności” sankcjonuje rozdział państwa i Kościoła. Uznaje osobowość prawną Kościoła i tworzonych przezeń struktur a obywatelom zapewnia wolność wyrażania wiary, także w przestrzeni publicznej. Gwarantuje Kościołowi w sprawach wewnętrznych kierowanie się własnym prawem. Jednocześnie zobowiązuje podmioty kościelne do respektowania prawa państwowego, nie gwarantuje też żadnych dodatkowych przywilejów dla osób duchownych.
Konkordat otworzył drogę do przyznania analogicznych uprawnień innym Kościołom i związkom wyznaniowym zarejestrowanym w Polsce, gdyż Konstytucja zakłada równość miedzy wyznaniami, nie uprzywilejowując żadnego z nich. Wyraża to art. 53 Konstytucji stanowiący, że „Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione”. Zostało to zrealizowane w formie specjalnych ustaw, które w ślad za konkordatem z Kościołem katolickim przyznały analogiczne uprawnienia innym chrześcijańskim związkom wyznaniowym bądź należącym do innych religii: muzułmańskiej i żydowskiej.
Słabością polskiego konkordatu, w odróżnieniu do umów Stolicy Apostolskiej z innymi państwami, jest brak jasnych regulacji dotyczących finansowania Kościoła i udziału państwa w tej sferze.
>>> Hanna Suchocka: odzieranie konkordatu ze stereotypów
Dlaczego regulacje z Kościołem katolickim gwarantowane są w formie konkordatów?
W tradycji prawa międzynarodowego przyjęto, że status Kościoła katolickiego w danym kraju jest regulowany na mocy umowy ze Stolicą Apostolską, czyli konkordatu. A to dlatego, że Kościół katolicki jest organizacją o charakterze globalnym, a jego zarząd (mówiąc po świecku) znajduje się w Watykanie. Regulacja spraw kościelnych wymaga więc podpisania umowy o charakterze międzynarodowym ze Stolicą Apostolską, która jest samodzielnym podmiotem prawa międzynarodowego.
Status umowy międzynarodowej gwarantuje większą stabilność niż ustawy przyjmowane na poziomie krajowym, gdyż ich zmiana wymaga zgody każdej ze stron. A stabilne relacje w sferze wyznaniowej leżą w interesie każdego państwa, gdyż jest to sfera istotna, choćby z powodu uczestnictwa w niej dużej części obywateli oraz wielu podmiotów życia publicznego.
Z tych powodów Stolica Apostolska zawarła konkordaty (całościowe lub parcjalne) z wieloma państwami świata, w tym z większością państw europejskich.
Różne modele relacji państwo-Kościół
Istnieją różne modele relacji Kościoła i państwa. Wyraźny, prawny rozdział między państwem a Kościołem jest wynalazkiem epoki oświecenia i został wprowadzony na skutek dwóch rewolucji końca XVIII wieku: francuskiej i amerykańskiej, ale w sposób odmienny. Model odwołujący się do rewolucji francuskiej ustanawia separację państwa i Kościoła oraz zasadę świeckości (laïcité), co uniemożliwia obecność religii i jej symboli w przestrzeni publicznej. Przykładowo, lekcje religii mogą być prowadzone tylko w szkołach wyznaniowych, a Kościół nie może być finansowany ze środków publicznych. Świeckość państwa rozumiana w sposób radykalny może przybierać znamiona ideologii, mogącej doprowadzić do kolizji z niektórymi prawami człowieka, np. z prawem do wolności religijnej w sferze publicznej.
Odmienny model rozdziału – będący spuścizną amerykańskiego liberalizmu – jest znacznie bardziej przyjazny dla Kościołów i osób wierzących. Szanuje w pełni wolność religijną obywateli i obecność religii nie tylko w sferze prywatnej bądź sakralnej, ale także w sferze publicznej. Możliwe są więc np. lekcje religii w szkole państwowej, krzyż w instytucjach publicznych, czy udział państwa i środków publicznych w finansowaniu działalności Kościołów. Rozdział taki, nazywany w literaturze przedmiotu „rozdziałem przyjaznym” lub „modelem kooperacyjnym” (umożliwiającym współpracę), przyjęty został w większości europejskich państw demokratycznych: Austria, Niemcy, Włochy, Chorwacja, Hiszpania, Portugalia, Czechy, Węgry, Litwa, Łotwa, Słowenia, itd.) Taki system ustanawia polski konkordat wraz z wzorowanymi na nim zapisami Konstytucji RP z 1997 r., dotyczącymi kwestii wyznaniowych.
Na terenie Europy obecny jest także archaiczny model, gdzie określone wyznanie ma status „religii państwowej” i jest uprzywilejowane w stosunku do innych. Duchowni są opłacani tam z budżetu państwa, a dany Kościół i jego nauczanie pozostaje pod szczególną ochroną ze strony władz świeckich. Do takich krajów zalicza się Grecja, gdzie nawet kanony wiary mają konstytucyjne umocowanie oraz niektóre państwa skandynawskie a także Wielka Brytania, gdzie król jest głową Kościoła anglikańskiego. Na gruncie katolickim taka forma nie jest dziś możliwa, gdyż Kościół wyrzekł się jej definitywnie na Soborze Watykańskim II. Katolicyzm nie chce i nie powinien być nigdzie uprzywilejowaną religią państwową.
Kościół oddzielony od państwa, a państwo od Kościoła
Podstawową zasadą polskiego Konkordatu jest zagwarantowanie rozdziału (autonomii) Kościoła i państwa, co stanowi standard, zarówno jeśli chodzi o nowoczesne prawo konstytucyjne, jak i naukę Soboru Watykańskiego II wyrażoną w Konstytucji „Gaudium et spes”. „Państwo i Kościół katolicki są — każde w swej dziedzinie — niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego” – stwierdza 1 art. polskiego konkordatu.
Oznacza to, że Kościół nie jest podporządkowany państwu oraz ma nieskrępowane prawo do realizacji swej misji (również w życiu publicznym). Państwo uznaje osobowość prawną wszystkich struktur Kościoła katolickiego ustanowionych na mocy prawa kanonicznego. Muszą one jednak przestrzegać obowiązującego prawa państwowego. Konkordat przyznaje też Kościołowi autonomię w zakresie obsadzania urzędów kościelnych bez uprzedniej zgody władzy świeckiej. Autonomią cieszą się również cmentarze wyznaniowe, które są własnością Kościoła i są zarządzane przez parafie. Zasada autonomii i gwarantuje Kościołowi swobodę w organizacji kultu publicznego, co nie wymaga zgody organów administracji publicznej, tylko uprzedniego powiadomienia.
Z kolei w drugą stronę, umowa konkordatowa daje państwu gwarancję, że Kościół nie będzie dążyć do odgrywania roli siły politycznej, zainteresowanej sprawowaniem władzy świeckiej. Dlatego duchowni wyrzekają się przysługującego im (jako obywatelom) biernego prawa wyborczego, prawa do piastowania urzędów państwowych oraz udziału w partiach politycznych. Kościół nie powołuje też własnej, katolickiej partii, ani nie udziela swego mandatu żadnej innej. Korzystne dla państwa są również zapisy art. 6 konkordatu, stanowiące, że „żadna część terytorium polskiego nie będzie włączona do diecezji lub prowincji kościelnej mającej swą stolicę poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej” oraz, że „żadna diecezja mająca swą stolicę w Rzeczypospolitej Polskiej nie będzie się rozciągała poza granice Państwa Polskiego”, a „biskup nie będący obywatelem polskim nie będzie należał do Konferencji Episkopatu Polski”.
Warto podkreślić, że pełne poszanowanie prawa państwowego zmusza Kościół również do płacenia podatków na równi z podmiotami świeckimi, z wyjątkiem darowizn przeznaczanych na cele „kultu religijnego”. Działalność gospodarcza prowadzona przez podmioty kościelne jest opodatkowana na równi z innym. A sami duchowni płacą takie same podatki jak ludzie świeccy, jeśli pozostają w sytuacji zatrudnienia. Ponadto duchowni płacą specjalny, zryczałtowany podatek, którego wysokość jest uzależniona od ilości mieszkańców parafii, niezależnie od tego czy uczestniczą w życiu Kościoła, bądź nawet od tego czy są to ludzie wierzący.
Możliwość współdziałania – w trosce o dobro wspólne
Autonomia i niezależność nie wykluczają troski Kościoła o dobro wspólne społeczeństwa, co umożliwia współdziałanie – o której mówi konkordat – państwa i Kościoła na pewnych polach. W niektórych przestrzeniach będzie ona rzeczą naturalną, gdyż wierni, o których formację duchową i moralną troszczy się Kościół, są jednocześnie obywatelami państwa. Troska o dobro wspólne społeczeństwa realizowana jest w formie współpracy Kościoła z instytucjami państwa, np. w ramach posługi na rzecz potrzebujących, troski o kulturę narodową i ochronę zabytków oraz udziału w wychowaniu i edukacji młodzieży. Istotnym polem współpracy jest zapewnienie posługi duszpasterskiej w wojsku (ordynariat polowy), szpitalach (kapelani szpitalni) czy systemie penitencjarnym (kapelani więzienni), art. 16 i 17. Czuwać jednak należy, aby współpraca państwa i Kościoła realizowana była przy zachowaniu wzajemnej autonomii, a więc tak, aby nie uzależniała jednej strony od drugiej, czy nie prowadziła do form podporządkowania.
Jednym z innych pól wspólnej troski każdej ze stron jest np. rodzina. Konkordat, podobnie zresztą jak Konstytucja RP podkreśla wartość rodziny i deklaruje współdziałanie Kościoła i państwa w zakresie jej ochrony (art. 11). W tej sferze zapewnia także skutki cywilne dla małżeństwa zawartego w sposób kanoniczny, tzw. małżeństwo konkordatowe (art. 10).
Innym polem, gdzie dochodzi do współpracy jest wychowanie młodego pokolenia. Z prawa do wolności religijnej wynika m.in. prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z wymogami własnego sumienia, światopoglądu czy wyznawanej religii, co gwarantuje też Konstytucja RP. Stąd państwo umożliwia – zgodnie z art. 12 konkordatu – naukę religii w szkole oraz przedszkolach, pod warunkiem jej dobrowolności. Zostaje uszanowane prawo Kościołów do czuwania nad ortodoksją tego nauczania, co wyraża się w opracowywaniu programów i udzielaniu tzw. misji kanonicznej katechetom. Reszta spraw organizacyjnych jak i finansowych pozostaje po stronie szkoły i organów ją nadzorujących. Nauczyciele religii – jak stwierdza konkordat – w „sprawach treści nauczania i wychowania religijnego podlegają przepisom i zarządzeniom kościelnym, a w innych sprawach przepisom państwowym”. Warto podkreślić, że religia w szkole istnieje w niemal wszystkich państwach UE, poza Francją i Słowenią. Wszędzie jest finansowana ze środków publicznych. Główny za tym argument jest taki, że niezależnie od tego czy dany uczeń jest wierzący czy nie, winien on poznać religijny kod kulturowy, bez którego nie sposób jest zrozumieć europejskiej cywilizacji.
Bezstronność państwa w sprawach religijnych i światopoglądowych
Warto przypomnieć, że zgodnie w duchem poszanowania wolności religijnej, w Konstytucji z 1997 r. w miejsce pojęcia „świeckości” państwa, przyjęto zasadę „bezstronności”. Są to pojęcia bliskie, ale nie jednoznaczne. Bezstronność państwa oznacza taką formę świeckości, która nie ma jednak rysu ideologicznego, a więc nie może być wykorzystana przeciwko religii. Konstytucja RP w art. 25 mówi wprost, że „władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę wyrażania ich w życiu publicznym”. Oznacza to, że organy państwa szanują prawo do wolności religijnej, do której mają prawo obywatele zarówno w przestrzeni prywatnej jak i publicznej, a władze państwa zachowują w tym zakresie bezstronność nie ingerując w ten obszar i nie narzucając obywatelom jakiejś formy światopoglądu.
Brak regulacji finansowych
Polski konkordat w odróżnieniu od wielu innych nie zawiera jasnych regulacji finansowych, precyzujących obowiązki państwa w tej sferze wobec Kościoła. A to dlatego, że negocjowany był na samym początku istnienia wolnej Polski i nie chciano, aby na tym polu doszło do sporów. Intencją jego negocjatorów było potwierdzenie wolności religijnej, a sprawy finansowe odłożono na dalszy plan. Znalazło to wyraz w artykule 22 pkt. 2 konkordatu, który stwierdza, że „Przyjmując za punkt wyjścia w sprawach finansowych instytucji i dóbr kościelnych oraz duchowieństwa, obowiązujące ustawodawstwo polskie i przepisy kościelne, układające się strony stworzą specjalną komisję, która zajmie się koniecznymi zmianami. Nowa regulacja uwzględni potrzeby Kościoła biorąc pod uwagę jego misję i dotychczasową praktykę życia kościelnego w Polsce”.
Jeśli chodzi o zapisy konkordatu dotyczące kwestii finansowych to mają one charakter marginalny i dotyczą wyłącznie kilku wybranych kwestii. Umowa przewiduje np. możliwość dofinansowywania przez państwo dwóch wyższych uczelni kościelnych KUL i PAT, co później zostało rozszerzone na inne wyższe uczelnie, należące do Kościoła oraz wydziały teologiczne na uniwersytetach (art. 14). Konkordat zakłada też możliwość dofinansowywania szkół katolickich pod warunkiem realizacji państwowej podstawy programowej, remontów zabytków sakralnych czy dotowania kościelnych podmiotów prowadzących działalność charytatywną, np. Domów Pomocy Społecznej. Krótko mówiąc, konkordat otwiera drogę do wspomagania ze środków publicznych tych rodzajów działalności Kościoła, które wykraczają poza sferę kultu oraz duszpasterstwa, a w których Kościół przejmuje cześć zadań, do których zobowiązane jest państwo: troska o najbardziej potrzebujących, wykluczonych i ofiary klęsk, edukacja oraz ochrona zabytków.
Natomiast – co wymaga podkreślenia – konkordat nie reguluje w żaden sposób jak państwo winno wspomagać działalność Kościoła na innych polach jego działalności. Kościół w Polsce – w odróżnieniu od większości krajów Europy – w zakresie swej podstawowej misji, czyli jako instytucja organizująca kult i prowadząca działalność duszpasterską nie jest wspomagany finansowo przez państwo. Utrzymuje się z dobrowolnych składek wiernych, w niewielkiej części także z własnej działalności gospodarczej.
Analizując ten temat warto przypomnieć, jakie rozwiązania w zakresie finansowania Kościołów obowiązują za granicą, w niektórych krajach Unii Europejskiej. W RFN, Austrii i części Szwajcarii jest to specjalny podatek kościelny, ściągany przez państwo i przekazywany na potrzeby Kościołów. Wynosi on w Niemczech 8-9 proc. zobowiązania podatkowego, a musi je płacić wierny każdego Kościoła. Kościół katolicki w RFN w 2021 r. zebrał z tytułu tego podatku 6,7 mld euro. Z kolei we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii i na Węgrzech obowiązuje dobrowolny odpis podatkowy na Kościół w wysokości od 0,7 % do 1 %. We Włoszech Kościół katolicki zyskuje z tego tytułu ponad miliard euro rocznie. W Danii, Republice Czeskiej i na Słowacji duchowni otrzymują pensje z budżetu państwa.
Negocjacje na temat regulacji systemu finansowania Kościoła katolickiego w Polsce rozpoczęły się dopiero w 19 lat po podpisaniu konkordatu, czyli w 2012 r. na forum Komisji Konkordatowych, rządowej i kościelnej. Strona kościelna zaproponowała likwidację archaicznego, będącego spuścizną epoki komunizmu Funduszu Kościelnego oraz wprowadzenie na jego miejsce dobrowolnego odpisu podatkowego od osób fizycznych na rzecz wybranego związku religijnego w wysokości 0,5-0,8 proc. zobowiązania PIT. Jako wzorzec pasujący do polskiej sytuacji wybrano model włoski. Toczące się negocjacje przerwał upadek koalicji PO – PSL, a za rządów Zjednoczonej Prawicy do tego wątku już nie powrócono. Na skutek tego państwo polskie – jako jedno z nielicznych w Europie – nie ma wypracowanego spójnego systemu finansowania Kościołów i innych związków religijnych.
Zatem kwestia stworzenia jasnego systemu zabezpieczającego finansowanie Kościoła katolickiego – a także innych związków wyznaniowych – jest jedną ze spraw, które nie zostały rozwiązane w ciągu 30 lat od podpisania konkordatu i wymagają podjęcia.
>>> Warszawa: trzeba utrzymać konkordatowe relacje państwo-Kościół [SYNTEZA]
Groźba upolitycznienia konkordatu
Od czasu ratyfikacji konkordatu w 1998 r. wśród głównych sił politycznych w Polsce panuje consensus uznający wartość tej umowy ze Stolicą Apostolską i wynikających z niej regulacji. Model ten, zapewniając wysokie standardy w zakresie wolności religijnej – jak i pełną równość pomiędzy poszczególnymi wyznaniami – gwarantuje stabilność i pokój społeczny w tej sferze. Dlatego wydaje się jednym z trwałych fundamentów wolnej Rzeczypospolitej, godnym troski i ochrony, ponad wszelkimi podziałami. Zarówno więc strona państwowa, jak i Kościół powinny dołożyć wszelkich starań, aby zapisy konkordatu oraz kwestii wyznaniowych w Konstytucji były przez każdą z nich właściwie respektowane.
A w tej sferze w ostatnich latach pojawia się niepokój. Związany jest on z powstaniem nośnego stereotypu o „sojuszu ołtarza z tronem”, który ostatnio jest politycznie silnie eksploatowany przez środowiska politycznej opozycji, bądź niektóre środowiska naukowe i medialne. Może to skutkować w przyszłości próbami zmian prawnych w sferze wyznaniowej, a w skrajnej interpretacji prowadzić do podważenia konkordatu oraz systemu relacji państwo-Kościół zbudowanych na jego podstawie.
Stereotyp o „sojuszu ołtarza z tronem” bynajmniej nie opisuje rzeczywistości w poprawny sposób. Dało mu podstawę z jednej strony postępowanie partii rządzącej, wyrażające się m.in. w gremialnym pojawianiu się jej polityków na uroczystościach religijnych oraz wspomaganie przez spółki skarbu państwa niektórych kościelnych podmiotów, przy braku należytej transparentności w tej dziedzinie. Z drugiej strony winne powstania tego stereotypu są pewne środowiska kościelne, które – łamiąc wewnątrzkościelne zasady – publicznie deklarują poparcie dla jednej siły politycznej, w zamian za co uzyskują określone przywileje. Tymczasem wiązanie Kościoła z jakimkolwiek nurtem partyjnym jest dla niego szkodliwe, gdyż przeczy uniwersalizmowi jego misji, jak również powoduje utratę zaufania części wiernych. Wprowadza też Kościół w stan niepotrzebnego konfliktu z innymi siłami politycznymi.
W przyszłości warto, aby został opracowany rodzaj kodeksu dobrych praktyk, jaki winien obowiązywać w tym zakresie polityków, w szczególności tych deklarujących przyjaźń wobec Kościoła. Ich nieumiejętne działanie – wykazujące duże braki w zakresie znajomości społecznego nauczania Kościoła – okazuje się „niedźwiedzią przysługą”. Niezbędna jest też znacznie większa Kontrola samego Kościoła nad tymi środowiskami katolickimi, które wchodzą w bliski związek z określonymi politykami, np. promując ich podczas uroczystości religijnych. Zdawać sobie należy sprawę, że jeśli takie działania nie zostaną powstrzymane, może to – po wygraniu wyborów przez opozycję – grozić uderzeniem w obowiązujący model prawny w sferze wyznaniowej, zbudowany w Polsce w oparciu o konkordat. Choć dziś postulat „renegocjacji” konkordatu wysuwa wprost tylko lewica, to bardzo niebezpieczne mogą być próby populistycznego wykorzystywania tej sfery przez inne partie.
Dlatego aktualny jest apel Rady Stałej Episkopatu z 2 maja br. o unikanie instrumentalizacji Kościoła, skierowany do wszystkich sił politycznych w Polsce. „Zwracamy się do wszystkich uczestników kampanii wyborczej o powstrzymanie się od instrumentalizowania Kościoła, które przybierać może zarówno formę nieuprawnionego wykorzystywania go w partykularnych rozgrywkach poszczególnych partii, jak i kształt niesprawiedliwego, obliczonego wyłącznie na antyklerykalną emocję, piętnowania” – czytamy w Stanowisku Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski w kontekście nadchodzących wyborów.
Biskupi dodają ponadto, że „nie raz już publicznie podkreślaliśmy, że Kościół nie jest po stronie prawicy, lewicy ani po stronie centrum, ponieważ Kościół ma swoją własną stronę; Kościół winien stać po stronie Ewangelii”. I taką uniwersalną linię Kościół powinien bezwzględnie utrzymać, nie tylko w sposób werbalny, ale na wszelkich polach swej działalności.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |