Fot. PAP/Grzegorz Michałowski

Kościół nieEVENTowy [FELIETON] 

Zbytnie staranie się jest męczące. Przekonywanie i przyciąganie na siłę także. A mam wrażenie, że czasem tak próbuje się działać w Kościele. To nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. 

Wiara to coś więcej niż wielkie wydarzenia, eventy, ekstremalne lub nieekstremalne nabożeństwa. Codzienna modlitwa, choćby liturgią godzin, spędzanie czasu z dziećmi, pomaganie potrzebującym i solidne wykonywanie swoich obowiązków, na przykład tych domowych czy zawodowych, to często niezauważana droga ewangelizacji. Niezauważana, niedoceniana, a niezwykle ważna. Chyba nawet ważniejsza. 

Duszpasterskie eventy 

Oczywiście szanuję wszystkie kościelne eventy, które przyciągają najczęściej ludzi młodych i poszukujących. Szanuję też tych, którzy podejmują wysiłek, aby takie wydarzenia przygotować. Lednica czy Arena Młodych gromadzą przecież tysiące osób i należy się z tego cieszyć. Tyle że takie spotkanie może być w przeżywaniu wiary jedynie jednym z impulsów, a w jej codziennym przeżywaniu chodzi przecież o coś więcej niż tylko o jednorazowe uniesienie, tańce i śpiewy. Mam wrażenie, że takie wydarzenia przynoszą krótkotrwały efekt nie dlatego, że są źle zorganizowane, ale dlatego, że młodych wracających choćby z Lednicy w parafii nikt nie „przechwytuje”, nie prowadzi dalej i… głębiej. Widać to niestety po niskim poziomie wiedzy i świadomości religijnej Polaków. Zamiast poznawania i rozumienia naszej wiary koncentrujemy się na remoncie dachu kościoła lub na kolejnej zbiórce na szczytny cel.

>>> Raport o stanie liturgii. Rozmowa z Tomaszem Grabowskim OP [PODKAST]

Fot. PAP/Grzegorz Michałowski

Piknikowy Kościół 

Już od dłuższego czasu drażni mnie to, że coraz częściej życie lokalnego Kościoła sprowadza się do czegoś w rodzaju pikniku czy festynu z chrześcijańską otoczką. Sprzedawana jest wata cukrowa, dzieci jedzą frytki, młodzi mniej lub bardziej ochoczo podrygują w rytm wątpliwej jakości muzyki i jakoś się kręci. Takie spotkania są próbą pokazania na siłę, że Kościół jest „fajny”. A często wychodzi groteskowo w porównaniu z tym, co proponują „świeckie” festiwale czy imprezy. Dużo ważniejsze byłoby „Q&A na żywo” z proboszczem na temat wątpliwości, które wierni w sobie noszą. Oczywiście są wyjątki, kiedy rzeczywiście życie religijne jest uporządkowane i to także trzeba dostrzegać.

>>> Modlitwa – odpoczynek, który ciągle odkrywam [FELIETON]

Solidna katecheza 

O ile parafialne festyny mają swój urok i mogą być miłą odskocznią, to jednak warto byłoby też postawić na codzienną, solidną formację i katechezę w parafiach. Mówił o tym ostatnio abp. Grzegorz Ryś. Lekcje religii w szkołach nie przygotują młodzieży do sakramentów. Tym bardziej nie zrobią tego eventy, festyny czy pikniki – to już moje dopowiedzenie. Trzeba to zrobić przy parafii. Ale nie tylko po to, żeby przybić pieczątkę po spotkaniu czy obowiązkowej spowiedzi. Zacznijmy na serio czytać Pismo Święte, analizować katechizm czy lepiej przygotowywać się do przeżywania i rozumienia mszy świętej. To ewangelizacja, która przyniesie trwalsze efekty, które nie będą zbudowane na przyjemnych emocjach, ale na świadomym wyborze wartości i sposobu myślenia o świecie. To przekłada się z kolei na nasze codzienne wybory i postawy. Tak „powstają” katolicy, którzy żyją sakramentami i widzą działanie Ducha Świętego nie tylko w widowiskowych spotkaniach modlitewnych, ale raczej w pokonywaniu pokus, słabości czy w zmienianiu swojego życia na lepsze. To ewangelizacja nie widowiskowa, ale taka, która może być najlepszym świadectwem wiary. Prawdziwym i pociągającym.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze