Kościół w czasie koronawirusa oczami proboszcza polskiej parafii w Londynie
Co Bóg może nam chcieć powiedzieć przez koronawirusa? Czy pandemia to kara za grzechy? Jak z perspektywy księdza wyglądają puste kościoły? Z tymi pytaniami mierzy się ksiądz Bartosz Rajewski, proboszcz polskiej parafii pw. św. Wojciecha na South Kensington w Londynie.
>>> Modlitwa to nie magiczne zaklęcie [FELIETON]
Jak obecnie wygląda sytuacja w Anglii? Jest panika czy mieszkańcy zachowują spokój?
Generalnie jest spokój. Oczywiście, podobnie jak w Polsce, w sklepach brakuje środków dezynfekcyjnych czy papieru toaletowego, ale większych problemów nie ma. Tak naprawdę dopiero teraz, w czasie naszej rozmowy, wchodzą w życie nowe zaostrzenia. Od piątku (20 marca) nie funkcjonowały szkoły, zamknięto puby i restauracje oraz zakazano wszelkich publicznych zgromadzeń. Od piątkowego wieczoru nie mogliśmy też sprawować mszy św. z udziałem wiernych, jednak kościoły pozostawały otwarte. Od dzisiaj (wtorek), gdy ogłoszono całkowitą blokadę kraju, świątynie muszą być zamknięte. Wszyscy musimy pozostawać w domach. Możemy wychodzić jedynie po niezbędne zakupy, do lekarza oraz na spacer raz dziennie. Otwarte są tylko sklepy, które sprzedają artykuły pierwszej potrzeby – żywność, lekarstwa, środki higieniczne.
Prymas Polski apeluje: „Zostańmy w domach, weźmy udział w mszy św. przez środki społecznego przekazu”. A jak jest u was?
>>> Włochy: ma 101 lat i został wyleczony z koronawirusa
U nas nie ma wyboru – wszyscy muszą zostać w domach. Władze kościelne nie dały wiernym możliwości takiego wyboru jak w Polsce – iść do kościoła na mszę św. czy może oglądać transmisję w telewizji lub Internecie. Tutaj zdecydowano się na drastyczny krok, zanim jeszcze pojawiły się wytyczne rządowe – wprowadzono msze św. bez udziału wiernych. Tym samym nie były potrzebne dodatkowe apele, objaśnienia i prośby. Z pewnością nie jest to dla nas łatwe. Przejmujące słowa skierował w specjalnym liście adresowanym do księży prymas Anglii. Napisał: „Kraje mi się serce na myśl, że katolicy w tym kraju są obecnie pozbawieni ukojenia, które niesie ze sobą osobiste uczestnictwo we mszy św., i że ten stan potrwa jeszcze jakiś czas”. W Polsce, po dzisiejszym zaostrzeniu przepisów, z tego co pamiętam, we mszy św. będzie mogło uczestniczyć pięć osób. To znów zrodzi dyskusje i stworzy ryzyko nadużyć. Bo skoro sąsiad może uczestniczyć we mszy, to dlaczego ja nie mogę?
Dyspensa od wyjścia do kościoła nie znaczy dyspensa od świętowania Dnia Pańskiego. Jak tego dnia powinniśmy zbliżyć się duchowo do Chrystusa?
>>> Kolejny test na obecność koronawirusa w organizmie papieża. Znamy wynik
Dzisiaj, gdy mamy dostęp do multimediów, możemy przede wszystkim korzystać z transmisji mszy św. To ogromny wachlarz możliwości. Chcę wysłuchać homilii prymasa, obejrzę transmisję mszy św. z Gniezna. Moim ulubionym kaznodzieją jest abp Ryś, posłucham, co będzie mówił w czasie Eucharystii sprawowanej w Łodzi. Lubię styl duszpasterski proponowany przez dominikanów, postaram się przeżyć Eucharystię razem z nimi. Oprócz tego warto, by – tam gdzie została zaniechana – do łask wróciła wspólna rodzinna modlitwa. Wprawdzie nie możemy iść razem do kościoła, ale możemy wspólnie pomodlić się na różańcu. Nie zapominajmy o osobistym, a jeszcze lepiej – o wspólnym – rozważaniu czytań liturgicznych z danej niedzieli, czy danego dnia. Może rodzice zdecydują się przeprowadzić krótką katechezę dla swoich dzieci w oparciu o te czytania. Można też uczestniczyć w transmisji rekolekcji wielkopostnych. Naprawdę, te możliwości są nieograniczone.
Co powiedziałby ksiądz tym, którzy uważają, że kościoły powinny być otwarte, a ich zamykanie to atak na katolików. Osobiście podczas kolportażu gazety usłyszałem od wiernej, że kościół od dwóch tysiącleci służy osobom chorym i potrzebującym, nawet w czasie epidemii, nie rezygnował ze sprawowania sakramentów.
Spokojnie tłumaczyłbym, że nie jest to żaden atak na Kościół. Nikt nie zabrania księżom sprawować mszy św. czy adorować Najświętszego Sakramentu. Nikt nie zabrania nam się modlić. Sakramenty są sprawowane, a modlitwa do Boga jest zanoszona dzień i noc, może nawet gorliwiej niż przed epidemią. Myślę, że to co przeżywamy, jest dla nas okazją, byśmy pytali, co Duch Święty chce nam przez to powiedzieć. Czy to łatwe – rozpoznać w tym, co się wokół nas dzieje, głos Ducha Świętego i objawienie spraw Bożych? Nie. Na pewno nie. Nie jest to łatwe zwłaszcza wtedy, gdy z powodu choroby cierpią setki tysięcy ludzi, zagrożone są miliony, a setki istnień ludzkich umierają. To nie są cyfry. To są ludzie ukształtowani – jak pisał św. Ireneusz – Ręką Bożą. Ale jednak w tym wszystkim Bóg ma również coś do powiedzenia. To dla nas zadanie, by wsłuchać się w Jego głos i dobrze odczytać znaki czasu. To dla nas okazja, by przemyśleć sposób funkcjonowania parafii (tzn. „odklerykalizować” parafie), aby z „przedsiębiorstwa usług religijnych” stały się one ewangelizującymi wspólnotami wiary, liturgii i miłości. Warto też pamiętać o naszych siostrach i braciach, żyjących w tak wielu zakątkach świata, którzy czasem przez wiele miesięcy nie mają dostępu do spowiedzi, do Eucharystii, do innych sakramentów. W Polsce jest to jednak sytuacja wyjątkowa i chyba przejściowa. W takiej przykładowo Amazonii jest to stały problem. Podsumowując, zacytuję słowa mojego znajomego franciszkanina, który od lat posługuje w Boliwii – o. Kaspra Mariusza Kapronia OFM. Na swoim profilu facebookowym napisał: „Nie jest prawdą, że Kościół jest zamknięty. Co najwyżej zamknięte są świątynie. Jest to czas, abyśmy na nowo uświadomili sobie prawdę, że to my jesteśmy Kościołem. Jest to czas, aby być Kościołem”.
Słyszał ksiądz głosy, że pandemia jest karą zesłaną na nas przez Pana Boga? Pytam, bo w Internecie nie brakuje takich opinii.
W odpowiedzi na takie właśnie niemądre opinie przygotowałem homilię na minioną niedzielę. Już w pierwszym czytaniu niedzielnej liturgii słowa pojawiły się znamienne słowa: „Nie tak bowiem, jak człowiek widzi, widzi Bóg, bo człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1 Sm 16,7). Prawdą jest, że nie brakuje wśród nas takich, którym wydaje się, że mają monopol na prawdę; że znają intencje i motywy działania bliźniego lepiej, niż sam Bóg. Chętnie i arbitralnie decydują, komu należy się nagroda, a komu kara. Są przekonani, że Bóg tylko dobrym błogosławi, a złych w najlepszym przypadku odsyła z kwitkiem, najczęściej jednak dręczy ich chorobami, głodem, zsyła na nich przedwczesną śmierć, wojny, epidemie zarazy i wszelkie niepowodzenia. To dlatego Bóg przypomniał nam w niedzielę: „Człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1 Sm 16,7). Nie warto wchodzić „w buty” Boga. Jeśli bowiem twierdzimy, że lepiej od innych zostaliśmy wtajemniczeni w sprawy Boże, to tym samym bierzemy na siebie większą odpowiedzialność, z której kiedyś Bóg nas rozliczy. Warto natomiast pamiętać i do znudzenia przypominać o tym, że Bóg stale kocha każdego człowieka, nawet najgorszego. „Mnie, tobie, każdemu z nas dzisiaj mówi: »Kocham cię i zawsze będę cię kochał, jesteś cenny w moich oczach«” (Franciszek, homilia na Boże Narodzenia 2019 r.). Kilka dni temu ksiądz prymas również apelował: „Wiem, że pojawiają się różne głosy, fałszywe informacje, a nawet przerażające proroctwa. Proszę i apeluję! Nie powielajmy ich. Nie bójmy się. Jesteśmy w rękach Boga”.
Jest takie powiedzenie: „Jak trwoga to do Boga”. Zauważył ksiądz, żeby koronawiurs zbliżył wiernych do Kościoła?
Nie mam takich obserwacji. Być może jednych zbliżył, a być może innych oddalił. Z pewnością jest wielu gorliwych kapłanów, którzy w trudnej sytuacji, którą przeżywamy, widzą okazję do nawrócenia tych, którzy dotychczas Panu Bogu się nie narzucali. Są też tacy, którzy dziękują za epidemię. Jeśli ktoś ma dziś czelność dziękować za koronawirusa, bo wstrząsnął nami – jak to słyszałem w rozpowszechnionym niczym wirus filmie – to po prostu obraża pamięć zmarłych i brak mu szacunku dla cierpiących. Oto i zaślepiające złudzenie. Jakżeż inaczej mówi mająca jasność widzenia wiara Kościoła. Jak pisał św. Ireneusz, „ta sama Ręka Boża, która ukształtowała nas na początku i kształtuje człowieka w łonie matki, w tych czasach ostatecznych szuka nas zagubionych”. A było to już w II wieku. Bo czasy ostateczne są zawsze. I zawsze Pan wychodzi, by szukać zagubionych. Naprawdę, nie potrzebujemy epidemii, dramatów i tragedii.
W Polsce dużo osób teraz zastanawia się co z Wielkanocą i z pierwszymi komuniami. Jak ksiądz myśli – co będzie z tymi uroczystościami?
Kilka dni temu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski przekazało wytyczne dotyczące Triduum Paschalnego i Niedzieli Zmartwychwstania. Myślę jednak, że w sytuacji zaostrzenia przepisów sanitarnych, te wytyczne są już nieaktualne. W najbliższym czasie powinny pojawić się nowe wskazówki związane z organizacją liturgicznych obchodów Wielkanocy. Jeśli chodzi o uroczystość I Komunii Św., są już diecezje w Polsce, które wydały stosowne rozporządzenia. Archidiecezja szczecińsko-kamieńska nie widzi możliwości przeprowadzenia zaplanowanych na maj uroczystości pierwszokomunijnych. Jednocześnie do parafii trafiła rekomendacja, by w miarę możliwości – jeśli dziecko jest przygotowane, a rodzice chętni – organizować tzw. komunie rodzinne: jedno, dwoje dzieci i najbliżsi. Taka komunia mogłaby się odbyć nawet podczas mszy w tygodniu, niekoniecznie w niedzielę. Z tego, co wiem, nie ma jeszcze żadnych wytycznych odnośnie do tej kwestii w naszej archidiecezji gnieźnieńskiej. W naszej londyńskiej parafii podjęliśmy natomiast decyzję, że nową datę uroczystości I Komunii Św. ustalimy, gdy sytuacja wróci do normy. Aktualnie katechezę komunijną dla dzieci prowadzimy przy wykorzystaniu komunikatora internetowego.
***
Tytuł i lead od redakcji misyjne.pl
Wywiad ukazał się w „Wiadomościach Wrzesińskich”, 24 marca 2020 roku. Z ks. Bartoszem Rajewskim rozmawia Łukasz Różański.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |