Krucjata Wyzwolenia Człowieka. O co chodzi z tą abstynencją?

Mam przed oczami, żywe jeszcze, obrazki. Polska miejscowość na „końcu świata”, autobus mocno odbiegający wyglądem od tych klimatyzowanych, wielkomiejskich. Na jednym z przystanków wsiada starsza kobieta i mężczyzna, z chłopakiem około dwudziestki, wszyscy podpici. Ten młodszy z puszką piwa w ręce. Czuć, słychać. Ale nikt nie reaguje, nikogo to nie dziwi.

Kilka przystanków dalej wchodzi starszy pan, z torbą. Siada na końcu pojazdu, dyskretnie otwiera pakunek, pochyla się, i pociąga z butelki, raz po raz, kiedy „nikt nie patrzy”. Wysiada. Kilkanaście minut później to samo miejsce zajmuje inny mężczyzna. Znają się z tym młodym z puszką piwa, wymieniają uprzejmości. Młody chce poczęstować tamtego. Ale ów odmawia, mówi, że ma swoje – potrząsa plecakiem – ale że w autobusach nie pije…Ta sama miejscowość. Mały sklepik, który właścicielka otwiera w sezonie, na dwa miesiące. Sezon jest ale w sklepie nie ma prawie nic, oprócz piwa. „Jeszcze nie przywiozłam – tłumaczy się. – Bo po wszystko muszę jeździć sama, tylko piwo zamówiłam, żeby mi przywozili”.Proszę abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu, co może umniejszać jego wkład do wspólnego skarbca ludzkości, narodów chrześcijańskich, Chrystusowego Kościoła. (Jan Paweł II)Każdy, kto zetknął się z Ruchem Światło – Życie, słyszał zapewne o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka (KWC). Jej ustanowienie było odpowiedzią na cytowane wyżej słowa Jana Pawła II, które wypowiedział na początku  pontyfikatu, choć ruchy abstynenckie w polskim Kościele istniały już dużo wcześniej.

„Jeżeli nasza praca w Oazach, w Ruchu Światło – Życie, jest pracą rzeczywistą, jeżeli w oazach działa Duch Święty, to potrzeba znaku zewnętrznego – pisał ks. Franciszek Blachnicki. – Krucjata Wyzwolenia Człowieka musi wyjść z naszego ruchu. To jest logiczna konsekwencja, bo inaczej staniemy w pół drogi. Skończymy na pięknych, wzruszających przeżyciach oazowych, ale owoców w życiu nie będzie. (…) Każdy z nas musi dać Chrystusowi odpowiedź. Albo zaraz, albo później, po przemyśleniu sprawy. Ci z nas, którzy są gotowi, niech złożą Chrystusowi swoją deklarację włączenia się do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. A potem głośmy wszędzie, odkrytą przez nas drogę ratunku”.W konkrecie chodzi o to, by całkowitą abstynencję od alkoholu ofiarować w intencji ludzi uzależnionych, z prośbą o trzeźwość narodu. Członkowie Ruchu zobowiązują się również alkoholem nie częstować oraz go nie kupować. Wszystko po to, by m.in. wypraszać u Boga łaski dla konkretnych osób,  modlić się w intencji trzeźwości w Polsce i pociągać do takiej postawy innych. Zgodnie z koncepcją ks. Blachnickiego każdy, kto jest w Oazie, powinien być prowadzony w tym właśnie kierunku, choć Krucjata sięga dużo dalej. Formowaniu młodych ludzi mają służyć specjalnie przygotowane programy, kolejne stopnie i rekolekcje, na których młodzież przyjmuje, czyli uznaje za swoje i wypełnia, tzw. drogowskazy.

Deklaracja przystąpienia do krucjaty z 1957 roku

W czasie rekolekcji moment przystąpienia do Krucjaty jest bardzo uroczysty, ale można to zrobić w każdym miejscu i czasie, wysyłając podpisaną deklarację np. do Krościenka. Nie trzeba należeć do Oazy, nie trzeba przechodzić kolejnych stopni wtajemniczeń, nie trzeba być młodzieżą. Na pytanie o dobrowolność tych zobowiązań w środowisku Ruchu Światło – Życie, jego członkowie przekonują: „Oczywiście że to dobrowolne, w końcu nikt nikomu nie każe być w Oazie, nikt nie zmusza do przyjęcia krzyża animatorskiego. Jeżeli takie zasady nie są da dla ciebie, to można znaleźć inna wspólnotę, jest wiele możliwości”. Trudno się nie zgodzić, chociaż w tym miejscu pytania i dyskusja dotycząca faktycznej wolności wyboru naturalnie powstaje. Bo skoro są oczekiwania, trudno żeby nie pojawiła się – choćby milcząca – presja, tym bardziej że w rekolekcjach uczestniczą młodzi ludzie, którzy nie zawsze potrafią wybrać inaczej niż grupa, a z podjętej decyzji zawsze można się wycofać. Zasady funkcjonowania Krucjaty dopuszczają bowiem „legalną” rezygnację, bez żadnych konsekwencji, jeżeli ktoś w pewnym momencie życia swoją drogę zobaczy gdzie indziej. Wypada tylko powiadomić, kogo trzeba, wysłać informacje np. do Krościenka. W związku z tymi wszystkimi pytaniami i możliwościami cała formacja oazowa i ogólnokościelna dotycząca tematu abstynencji ma służyć temu, by decyzji – w jedną czy drugą stronę – nie podejmować zbyt pochopnie, pod wpływem emocji. Chodzi nie tylko o to, by ludzie wyrzekli się wódki, lecz by jak najwięcej ich z pobudek nadprzyrodzonych wyrzekło się wszelkich napojów alkoholowych.  (…)Uczcie ludzi lepszego, Bożego pojmowania sprawy trzeźwości. Ukażcie im abstynencję od strony jak najbardziej właściwej: jako wynagrodzenie Bogu za wszystkie zniewagi, których doznaje od tych, co w nietrzeźwości zapominają o swym człowieczeństwie. Niech jak najwięcej naszych braci i sióstr zrozumie, że tym drobnym stosunkowo wyrzeczeniem wybłagać mogą u Boga zmiłowanie nad ludźmi, którzy zgubili się w oparach alkoholu, zmiłowanie nad ich rodzinami i otoczeniem, zmiłowanie nad narodem naszym spychanym do przepaści przez nieszczęsny nałóg i jego skutki (kard. Stefan Wyszyński, 1957).

Marta przez lata należała do Oazy, Krucjatę dożywotnią podpisała (dopiero) na studiach. „W pewnym momencie moich rozważań i rozmów z Bogiem pojawił się wątek ofiary, dania czegoś z siebie. KWC to był wtedy dla mnie taki najprostszy, najbardziej oczywisty wybór, pojawiła się też intencja, w której chciałam abstynencję ofiarować”. W Krucjacie jest do dziś, od ponad 15 lat razem z mężem. „On podpisał deklarację członkowską chyba rok przed naszym ślubem, a może dwa – wspomina. – W każdym razie już się znaliśmy. Chociaż nie pił alkoholu w myśl 9. Drogowskazu, denerwował go taki niewypowiedziany przymus wstępowania do KWC. Deklarację podpisał chyba na ostatnich swoich rekolekcjach oazowych w życiu – tak dla pewności, że robi to z przekonania, a nie z przymusu”. 

Anna nie pije alkoholu, bo taką decyzję podjęła kilka lat temu. „Kiedy wojska rosyjskie zajęły Krym, bardzo modliłam się o pokój na świecie – wspomina – i wtedy poczułam, że słowa to za mało, że chcę zrobić coś więcej. Postanowiłam nie pić alkoholu w intencji pokoju właśnie, szczególnie tam. Do końca życia”. Nic nie podpisywała, nic nigdzie nie wysyłała, w swoim postanowieniu trwa piąty rok i niezmiennie przekonana jest, że w ten sposób można wiele wyprosić, że na tym właśnie polega Kościół. I to jest jedna z prawd wiary, które warto przypominać. Post (choćby od alkoholu) w intencji kogoś lub czegoś, można podejmować codziennie. Nie tylko w Wielkim Poście, nie tylko w sierpniu, nie tylko na stulecie niepodległości, choć może dla kogoś będzie to dobra okazja, żeby zacząć. Takie wyrzeczenie, to w pewnym sensie oddawanie cząstki życia za przyjaciół swoich, a często też za nieprzyjaciół. Nie dosłownie, nie w kałuży krwi, ale jednak.  

*  *  *

Plaża, od niedawna strzeżona, a więc budka ratowników, kosze na śmieci i plansza z nakazami i zakazami. Między innymi zakaz spożywania alkoholu. Wcześnie rano regularnie spotykam starszego pana wracającego nadmorskim lasem. „Dzień dobry – słyszę – widzi Pani, ja tu muszę jakoś do emeryturki dorobić – i potrząsa workami pełnymi puszek i butelek. – Dużo się tego tutaj nazbiera. A wie Pani, wczoraj miałem zlecenie na pierogi, 150 musiałem ulepić. A tak gorąco było, to podprowadziłem synowej piwko z lodówki. No i ulepiłem. I mi dali jeszcze ze te pierogi pół litra. I wie Pani, synowa mi skonfiskowała. Za to piwko. Dobrego dnia życzę”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze