Fot. pixabay.com

Ks. Artur Stopka: trudne słowo „inkluzywny”

Raz po raz pojawia się pokusa, aby powiedzieć komuś „Nie ma dla ciebie miejsca w Kościele”. Tendencje do wykluczania z różnych powodów wciąż są obecne i widoczne. Tymczasem Franciszek używa w odniesieniu do Kościoła słowa „inkluzywny”. Czyli jaki?

Podczas pandemii dochodziło w Kościele w Polsce do sytuacji smutnych, a w szerszym wymiarze symbolicznych. W związku z wprowadzonymi przez władze państwowe obostrzeniami i limitami osób mogących przebywać w pomieszczeniach zamkniętych, w niektórych parafiach na długo przed rozpoczęciem mszy św. drzwi świątyń były zamykane na klucz, bo wewnątrz znajdowało się już tylu wiernych, na ilu pozwalały przepisy. Choć czyniono to w dobrej wierze i bez złych intencji, samo sformułowanie „nie ma już wolnych miejsc w kościele”, które można było czasami przy tej okazji usłyszeć, jest zaprzeczeniem istoty Kościoła i jego katolickości.

Swoje miejsce

Ludzie chcą mieć „swoje” miejsce w kościele. Także w tym wymiarze całkowicie dosłownym. W nowych, dopiero co konsekrowanych świątyniach można obserwować, jak wierni szukają odpowiedniego dla siebie usytuowania. Niektórzy odnajdują je blisko ołtarza, inni gdzieś w środku nawy, obok konfesjonału, albo całkiem blisko drzwi. Jedni znajdują ten punkt niemal od razu, innym zajmuje to kilka tygodni, a nawet miesięcy. Ta świadomość „swojego” miejsca w kościele potwierdzana była kiedyś umieszczanymi na ławkach spisami osób, które podczas poszczególnych mszy św. mogą w nich siedzieć. Ale każdy kij ma dwa końce. Te swoiste listy „rezerwacji miejsca” miały też wymiar wykluczający. Kogo nie było w spisie, ten nie mógł zasiąść w tych ławkach.

>>> Ks. Artur Stopka: Krzyk rozpaczy „opuszczonych wiernych”

Fot. cathopic

Powyższy przykład pokazuje, że tendencje wykluczające, nawet jeśli niejednokrotnie nią są w pełni uświadomione, to jednak na różne sposoby przejawiają się w Kościele. Nie tylko rozwiedzeni żyjący w ponownych związkach raz po raz otrzymują od swych braci i sióstr w wierze sygnał, że „nie ma tu dla ciebie miejsca”. Wysyłany on bywa do bardzo wielu z tych, którzy, jak się to mówi, znaleźli się w „sytuacji nieregularnej”. To nie wszystko. Dzisiaj w Polsce coraz częściej w jakiś sposób wykluczenia ze wspólnoty Kościoła doświadczają ci, którzy odważają się w niej (albo w Kościele jako instytucji) coś lub kogoś skrytykować. Okazuje się, że można doświadczyć jakiejś formy wykluczenia z Kościoła nawet z powodu… poglądów politycznych.

Stale rosnące „my”

W ogłoszonym na początku maja br. Orędziu na 107. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy papież Franciszek dwukrotnie użył słowa „inkluzywny”. To trudne i niezbyt często w mowie potocznej używane słowo. Bez wstydu można zajrzeć do słownika, aby upewnić się, co oznacza. Inkluzywny to łączący lub obejmujący jakąś całość, ale też – przeznaczony dla wszystkich. Franciszek najpierw napisał, że wierni katolicy są wezwani do zaangażowania się, każdy rozpoczynając od wspólnoty, w której żyje, na rzecz tego, aby Kościół stawał się coraz bardziej inkluzywny, kontynuując misję powierzoną przez Jezusa Chrystusa apostołom. Chodzi o misję zawartą w słowach „Idźcie i głoście: »Bliskie już jest królestwo niebieskie«. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!”. Jezus polecił głosić Ewangelię wszystkim. Nie wskazał żadnej osoby, która miałaby być pominięta.

>>> Kościół jest wiarygodny, kiedy stawia czoła problemom

Niektórzy za zgodę na wykluczanie uważają słowa Jezusa ze wskazówek dotyczących napominania brata. Chrystus powiedział „A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik”. Rzecz w tym, że Jezus nie tylko nie wykluczał pogan, ale z nimi rozmawiał i wysłuchiwał ich próśb (jak np. w przypadku kobiety kananejskiej). O tym, że jadał z celnikami nie trzeba chyba przypominać.

We wspomnianym dokumencie drugi raz słowa „inkluzywny” papież użył w odniesieniu do całego świata. Istotę Franciszkowego Orędzia wyjaśnia jego tytuł: „Ku stale rosnącemu »my«”. „My” Kościoła może rosnąć tylko przez włączanie, przez faktyczne działanie zmierzające do tego, aby każdy znalazł w nim swoje miejsce. Każde wykluczenie, nawet to nie do końca świadome i zamierzone, jest uderzeniem w Kościół, pomniejszeniem tego „my”, o którym mówi Franciszek i sprzeniewierzeniem się misji, którą Chrystus powierzył swoim uczniom. Bez inkluzywnego Kościoła nie może być inkluzywnego świata.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze