Ks. Henryk Paprocki: religia powinna przeszkadzać. To jej główne zadanie
Na koniec Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan zaglądamy do rozmowy, którą z ks. Henrykiem Paprockim, prawosławnym duchownym, przeprowadził Robert Mazurek. To zresztą ostatnia rozmowa z cyklu piątkowych wywiadów Mazurka dla „Dziennika Gazety Prawnej”.
Dziennikarz (zapewne wzbudzając smutek czytelników) zakończył swoją współpracę z tym tytułem. Rozmowa skupiła się na tym, czego wszyscy doświadczyliśmy w ubiegłym roku. Czy ludzkość była już pewna, że nic jej już nie grozi, a pandemia pokazała, że takie przeświadczenie oparte jest na błędnych założeniach? „Natura jest znacznie bardziej skomplikowana niż nam się wydaje i jeżeli traktujemy ją z góry, uważając, że to my jesteśmy panami, to pokazuje nam, gdzie nasze miejsce” – ocenił już na początku rozmowy ks. Paprocki.
Prztyczek w nos
Teolog, który jest wykładowcą m.in. w Prawosławnym Seminarium Duchownym w Warszawie przyznał, że na początku pandemii (gdy przymusowo siedział w domu) szperał w internecie i dotarł… aż do carskich przepisów wydanych na wypadek epidemii. „Uświadomiłem sobie, że znalazłem się w XIX wieku! Co proponował carat? Zamknąć sklepy, zostawić tylko spożywcze, pozamykać cerkwie, zakłady usługowe, szewców i krawców” – wspomina swoją lekturę ks. Paprocki. Wypisz, wymaluj, rzeczywistość A.D. 2020. Gubernatorom carskiej Rosji nakazano, by przypilnowali, by ludzie siedzieli w domach. Przez rozwój nauki „bez wątpienia staliśmy się bardzo nadęci i nam, ludziom XXI wieku, wydaje się, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki i skoro potrafimy latać w kosmos, to potrafimy wszystko”. Jak dodaje duchowny, być może taki prztyczek w nos ze strony natury jest nam bardzo potrzebny.
Religia nie jest dodatkiem
Robert Mazurek stwierdził, że przez lata wielu ludzi funkcjonowało w myśl zasady, że Bóg to zabobon, a prawdziwym bogiem stała się nauka. „Wspaniale pisał o tym Mikołaj Bierdiajew (rosyjski filozof, zaliczany do największych myślicieli prawosławnych XX wieku, zwolennik nadziei powszechnego zbawienia. Początkowo zajmował się marksizmem, później nawrócił się na chrześcijaństwo, któremu pozostał wierny do końca życia – przyp. red.). Według niego cywilizacja europejska nie robi niczego innego, jak próbuje ucywilizować religię. Chce zrobić z niej miły dodatek do tego, co osiągnęliśmy” – mówi duchowny i przypomina, że religia jest żywiołem, nie dodatkiem. Idąc tym torem myślenia, zaczęliśmy pokładać ufność wyłącznie w siebie. Zdaniem rozmówcy „cywilizacja zrobiła wszystko, by Pana Boga umieścić w miłym, sympatycznym kąciku, najlepiej w muzeum”. „A religia powinna przeszkadzać, to jest jej główne zadanie” – dodaje prawosławny duchowny. Jak zaznacza ks. Paprocki, religia jest nie do oswojenia i nieustannie powinna dawać o sobie znać.
>>> Bp Solarczyk: ważne, aby w dobie koronawirusa duszpasterze byli z ludźmi
Bóg ma mniej władzy od policjanta
Ks. Paprocki przestrzega jednak przed myśleniem o pandemii w kwestii kary za grzechy. Błędne podstawy takiego rozumowania przedstawiają też duchowni katoliccy. „To traktowanie Boga jako stójkowego, policjanta, który stoi z pałką i czyha na kogo, kto zrobi coś złego, by mu przyłożyć. To nie tak działa. Bóg ma mniej władzy od policjanta, bo działa na zupełnie innych płaszczyznach, o których chrześcijanie często zapominają” – podkreśla prawosławny duchowny. Bóg – jak przypomina – działa przez miłość i przez sumienie. „Jest tym, co wzbudza nasze serca, a nie tym, który chce komuś dołożyć” – dodaje i podkreśla, że takie myślenie o religii nie jest niczym nowym. Wspomina rok 2000 i „szaleństwo, które wszystkich ogarnęło”. Potem zorientowano się, że nowe milenium przychodzi 1 stycznia 2001 r., więc to oczekiwanie na apokalipsę rozciągnęło się w czasie. „Wyglądano trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów jako znaków nadchodzącego końca czasów. To jest myślenie głęboko niechrześcijańskie” – podkreśla ks. Henryk.
>>> Rosja: pierwsze prawosławne Boże Narodzenie w warunkach pandemii koronawirusa
Zapomniane „memento mori”
Duchowny przypomina jednocześnie, że na pytanie, jak będzie wyglądał koniec świata, Jezus odpowiedział: „O tym nie wie nikt, tylko Ojciec”. „Chrześcijanin powinien żyć tak, jakby apokalipsa miała nastąpić za parę sekund, byśmy mogli umrzeć za chwilę” – dodaje rozmówca Roberta Mazurka. Zdaniem ks. Paprockiego naszej cywilizacji brakuje tego, że już nikt nie mówi „memento mori”. „Kiedyś powtarzali to sobie nie tylko kameduli, nie tylko mnisi, ale pamiętali o tym inni. Dla chrześcijan śmierć to przejście, dla pozostałych kres, ale żyć trzeba tak, by być tego punktu godnym” – mówi. A my nie lubimy myśleć o śmierci. „No może wyłącznie 1 listopada” – dopowiada ks. Paprocki. Duchowny zauważa, że śmierć została usunięta z naszego życia, zepchnięta na peryferia. Być może pandemia wydobyła ją z tego oddalonego dla naszych oczu miejsca.
Umiejętność życia
Pamięć o śmierci jest nam potrzebna nie tylko po to, by być przygotowanym na jej moment. Nie chodzi o to, by żyć w cieniu śmierci, z ponurym motywem przewodnim, ale by widząc ten moment na horyzoncie czasu, żyć dobrze i szczęśliwie. „Jeżeli o tym nieuniknionym wydarzeniu pamiętamy, to żyjemy inaczej, to działa na nas pobudzająco. Pamięć o śmierci nadaje życiu głębi” – mówi ks. Paprocki. „Cała umiejętność życia polega na tym, aby akceptować życie takim, jakie ono jest. Człowiek rozsądny akceptuje kosmos, jaki jest, a nie planuje, jakby by tu coś zmienić, bo to bezsensowne. Trzeba więc akceptować życie i jego nieuchronny kres” – śmierć.
>>> Abp Skworc: duszpasterstwo indywidualne już z nami pozostanie [ROZMOWA]
Kondycja chrześcijaństwa
W wywiadzie poruszony został też wątek sekularyzacji, która według wielu badań zaczyna postępować także w Polsce. Ks. Paprocki udziela w tej kwestii ciekawej odpowiedzi. „Nam się wydaje, że kiedyś wszyscy ludzie byli religijni. To oczywista nieprawda, tak w historii ludzkości nigdy nie było. To raczej sinusoida, raz jest górka, raz dołek, tak zawsze było w dziejach” – ocenia, jednocześnie nie traktując tej oceny jako usprawiedliwienia, że nic złego się nie dzieje. Jedną z przyczyn obecnego stanu – według ks. Henryka – są działania samego Kościoła. „Nazwę to po imieniu. Niektóre wypowiedzi duchownych są wręcz antychrześcijańskie. Co kilka dni mamy kolejny pasztet, bo ktoś powiedział coś bardzo niemądrego, a że żyjemy w świecie medialnym, to natychmiast wie o tym pół Europy. To się, niestety, przekłada na wizerunek instytucji i co z tego, że nie wszyscy są tacy, skoro jeden niemądry coś palnął?” – pyta retorycznie duchowny.
„Chwilami mam poczucie, żeśmy się cofnęli o dobrych kilka wieków, bo kiedy czytam, że są prowadzone jakieś wykłady na temat mordów rytualnych w judaizmie, to chciałbym tym badaczom przypomnieć, że prawie 500 lat temu wyszła encyklika papieska, w której napisano, że to bzdura i ludzki wymysł”. Ks. Paprocki zaznacza, że mówi o tym nie dla samej krytyki, ale cytuje satyryka Jana Sztaudyngera i przypomina: „Należy się bić we własne piersi, nie w cudze, nawet jeśli są ładne”. Dodaje tez od siebie: „Zawsze trzeba pamiętać, że kondycja chrześcijaństwa zależy od nas”.
Podziały, które nie sięgają nieba
Słowa „od nas” – w kontekście Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan – są bardzo ważne. Ks. Paprocki cytuje Sergiusza Bułgakowa – uznawanego za jednego z najwybitniejszych teologów rosyjskich XX wieku – który mówił, że „Kościół sięga tak daleko, jak skuteczność sakramentów”. „Wszyscy, bo i katolicy, i prawosławni, i ewangelicy, mówią to samo wyznanie wiary: »Wierzę w jeden święty, powszechny i apostolski Kościół« – mówi duchowny. Na pytanie Roberta Mazurka o ciągle istniejące podziały, odpowiada: „Te podziały są bardzo ludzkie. Prawosławny święty, XIX-wieczny metropolita moskiewski Filaret Drozdow, mówił jednak, że one nie sięgają nieba. One są tylko tu, na ziemi, a Królestwo Boże nie dzieli się na prawosławne, katolickie, żydowskie czy islamskie”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |