Ks. Jerzy Popiełuszko, którego nie znacie. Na Florydzie, przy steku i szklance piwa
Gdyby nie papież Jan Paweł II i determinacja wydawcy, być może zapiski nigdy by się nie ukazały. Tak pisze o tym Piotr Jegliński we wstępie do obecnego wydania: „W parę tygodni po otrzymaniu Zapisków docierały do mnie różnymi drogami rady, płynące głównie z kręgów bliskich kurii warszawskiej, abym może zastanowił się nad wydawaniem tej książki”. Ona jednak doczekała się druku, a jednym z głównych powodów były słowa Jana Pawła: „Proszę wydawać jak najszybciej i bez skrótów”.
Przed dzisiejszą 36. rocznicą porwania i śmierci ks. Jerzego Popiełuszki sięgnąłem do książki, która stała na mojej półce. „Ks. Jerzy Popiełuszko. Zapiski 1980-84” to publikacja niezwykła, bo można powiedzieć, że jest to osobisty pamiętnik księdza Jerzego. To dokument bezcenny, zapiski pisane były nieregularnie w ciągu ostatnich czterech lat życia kapelana „Solidarności”. Poznajemy jego uczucia, myśli, opinie. Co ciekawe, to nie tylko pamiętnik z czasów, gdy ks. Jerzego śledziła Służba Bezpieczeństwa, gdy był przesłuchiwany i gdy na odprawiane przez niego msze za ojczyznę przychodziły tłumy wiernych. To też wspomnienia z… jego dwumiesięcznej podróży do Ameryki. Wszystkim polecam tę lekturę. To zapis historii człowieka, który potrafił celnie obserwować otaczającą go rzeczywistość, wyciągać wnioski, który potrafił być dowcipny (także autoironiczny) i któremu przede wszystkim zależało na dobrym wypełnianiu swej duszpasterskiej misji. Elementem tej misji było też duszpasterzowanie służbie zdrowia, a przecież właśnie wczoraj wspominaliśmy w liturgii św. Łukasza, patrona medyków.
Zapamiętać
Na wewnętrznej stronie okładki tej książki (wydanej przez Editions Spotkania) można znaleźć kopię własnoręcznie sporządzonej notatki ks. Jerzego i dopisek mamy błogosławionego – Marianny Popiełuszko – która notatkę znalezioną w 1985 r. w domu przy Chłodnej w Warszawie przekazuje ks. prałatowi Teofilowi Boguckiemu (proboszczowi parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie). W słowie wstępnym do książki prof. Klemens Szaniawski (w okresie stanu wojennego działał w podziemnych strukturach „Solidarności”) pisze, że notatki ks. Jerzego to „głos zza grobu”. Nie są to zapisy, które są bardzo regularne. Wynika to z kilku względów; tych logistycznych, przemieszczania się, ale też z samego charakteru ks. Jerzego. Po prostu nie lubił rutyny, jednocześnie jednak zależało mu na tym, by utrwalić te wydarzenia. Dlatego pisał: „Tak wiele ostatnimi miesiącami się działo wokół mnie spraw, że szkoda, aby wszystko wywiało z pamięci”.
>>> Jurku, pomóż wybrać właściwą drogę… Taki był ks. Jerzy [REPORTAŻ]
Utrwalić
Zapiski ks. Jerzego po raz pierwszy wydane były w Paryżu w 1985 r., kilka miesięcy po jego śmierci. Ich druk został wznowiony w 2015 r. Obejmują one lata 1980-84, czyli najważniejszy okres działalności duszpasterskiej i propaństwowej. Ks. Jerzy pisze zresztą, że nie miał wtedy chwili dla siebie. Książka podzielona jest na trzy główne części. Pierwsza to zapiski pochodzące z kieszonkowego notesu – pamiętniki z podróży do Ameryki w czerwcu i lipcu 1980 r. Drugi to niebieski zeszyt szkolny (czas od listopada 1982 do maja 1983). Trzeci to „zeszyt zielony”, bo to wspomnienia zapisane w szkolnym brulionie w ciemnozielonej okładce (okres od grudnia ‘83 do czerwca ‘84). Nieregularność pracy nad notatkami sprawiła, że powstała duża luka obejmująca lata 1980-82. Autorzy książki uzupełnili ją rozdziałem zbudowanym na wypowiedziach księdza Jerzego dla prasy i radia.
Podróżować
Zapiski z notesu (czyli z wizyty w Stanach Zjednoczonych) to dla wielu czytelników na pewno nowy, nieznany obraz księdza Jerzego; To zresztą obraz, który nieraz na naszej twarzy wywoła uśmiech. Tak będzie np. przy relacji z lotu samolotem: „Od 11:00 do 12:00 pospałem. Potem mini whisky z wodą i lodem na apetyt i obiad bardzo dobry. Rzeczywiście, apetyt mi wrócił, ciekawe na jak długo. Zmiotłem wszystko i popiłem piwkiem. A było jedzenia dużo. (…) Pieprz i sól wziąłem do kieszeni”. Można by pomyśleć – czasy się zmieniły, Polska się zmieniła, a nawyki niekoniecznie, prawda? Bo przecież nie jeden z nas robi dziś podobnie. Tak, to jedna z radośniejszych chwil w tej książce. Podobnie jak ta: „Parę dni przerwy w pisaniu, bo się nic specjalnie nie działo. Wreszcie piękna słoneczna pogoda, myślę, że i na Florydzie ładniej nie będzie. A jadę tam jutro rano. Wczoraj spotkałem się z P. Jabłońskim, byliśmy na kolacji w ładnej restauracji. Oni jedli raki i małże. Ja się nie odważyłem i zjadłem porządnego steka”. Potrafi też zauważyć ciekawe zwyczaje miejscowej ludności dotyczące niedzieli: „Do g. 13:00 nie można kupić piwa. Taki przepis ze względu na nabożeństwa w kościołach, żeby nie było w tym czasie pijanych”.
Cierpieć
Drugi zeszyt – niebieski – to przeskok o dwa lata, i to do kraju autorytarnego, w którym rządzi partia, podsłuchy i prześladowania. Także za wiarę. 13 listopada 1981 r. ks. Popiełuszko pisze: „11 miesięcy udręki narodu, pod dyktaturą władzy wojskowej. Chwała tym, którzy cierpią dla Ojczyny”. Wtedy jeszcze nie wie, że niedługo to on poniesie najbardziej poważną formę cierpienia. W tym samym dniu pisze dalej: „Nie mogą sobie darować nasze władze, oczywiście nie kościelne, tych Mszy św. za Ojczyznę, które odprawiam zawsze w ostatnią niedzielę. Mówią, że jest to największy wiec w stanie wojennym”.
Liczę się z tym, że mogą mnie internować, mogą aresztować i spreparować skandal, ale nie mogę przecież zaprzestać tej działalności, która jest służbą Kościołowi i Ojczyźnie. (fragment „Zapisków”)
Cieszyć się
W swoich przemyśleniach dzielił się nie tylko trudnościami i kłopotami, ale i chwilami radosnymi, a nawet szczęśliwymi. Z pokorą i radością odnotowywał wszelkie kontakty z parafianami, pisał o ich wdzięczności. Najbardziej był uradowany, gdy jego działalność duszpasterska przynosiła owoce nawróceń: „Przyszedł człowiek, który nie był 34 lata u spowiedzi, bo dzięki Mszy za Ojczyznę i mojej obecności w sądach (chodzi o obecność. ks. Jerzego na procesach robotników, m.in. z Huty Warszawa) na nowo odnalazł się przy Kościele. Jak wiele potrafisz, Boże, zdziałać przez tak niegodne, jak ja, stworzenie. Dzięki Ci, Panie, że mną się posługujesz”. Jak trudny i obciążający był to czas pokazuje fragment: „Muszę spisywać te fakty nawróceń, których Bóg dokonuje…”, by kilka linijek dalej napisać: „Jestem już mocno zmęczony. Praktycznie od 2 lat nie wyłączam się ze spraw patriotycznych”.
W domu, gdy robiłem tacie zdjęcia, popłakał się staruszek. Tak mało mam czasu dla Rodziców. A przecież już nie będę ich miał długo. Tata ma 72 lata. (fragment „Zapisków”)
Nękać
Tak, jak lekko i przyjemnie czytało się „część amerykańską”, tak część „Zapisków” z Warszawy z 1982 r. przynosi świadectwo wielu cierpień, których doświadczał kapelan „Solidarności”, także cierpień psychicznych. Był on po prostu nękany. Jego samochód był malowany farbą. Ks. Popiełuszko wspomina „…wczorajsza noc była trudna. Nękali psychicznie. Od 1:00 do 4:00 jeździli samochodem jak wściekli dookoła plebanii”. W pamiętnikach widać, że ks. Jerzy dbał o to, by msze przez niego odprawiane nie przeradzały się w wiece polityczne i by były pretekstem do interwencji milicji. „Ludzie jak zwykle rozeszli się w skupieniu, milicja, pomimo że przygotowała się bardzo, łącznie z armatkami wodnymi, nie miała możliwości interwencji”. Odnotował też – z wielkim przejęciem – pogrzeb Grzegorza Przemyka.
Trudno pokazywać się publicznie, bo zaraz owacje, trzeba podpisywać obrazki, książki. Nie lubię tego. Chciałbym być sam, móc w skupieniu pracować, a tu młyn od rana do wieczora. (fragment „Zapisków”)
Obciążyć
Zeszyt ciemnozielony zaczyna się wraz z końcem grudnia 1983 r. w klasztorze oo. franciszkanów w Warszawie, gdzie ks. Jerzy był na rekolekcjach. Błogosławiony był tercjarzem franciszkańskim. W tej części zapisków najciekawszym jest wątek prowokacji SB w mieszkaniu ks. Popiełuszki. Wtedy pomagał mu mecenas Edward Wende, znany warszawski adwokat. W czasie, gdy ks. Jerzy był przesłuchiwany, funkcjonariusze SB weszli do jego mieszkania i podrzucili materiały obciążające księdza. Jerzy Popiełuszko podkreśla, że na rewizję jechał spokojny, bo nie miał tam „nawet ulotki sprzed stanu wojennego”. „Jakim było zaskoczenie, gdy jeden z czterech oficerów śledczych przez trzy minuty nawyciągał stos obciążających materiałów” – pisze dalej. A było tam 15 tysięcy egzemplarzy nielegalnych pism, a nawet… naboje do pistoletu maszynowego, trotyl, dynamit, gazy łzawiące.
>>> Posłuchaj głosu i kazań księdza Jerzego Popiełuszki
Zakończyć
Mimo tych trudnych zdarzeń, ks. Jerzy potrafi dostrzec i docenić dobre chwile, momenty oddechu. Tak było wtedy, gdy w kościele usiadł na chórze, by odmówić różaniec. „Błogosławiona cisza. Nad amboną złoty krzyż. Od czasu do czasu wpadał promyk słońca i krzyż rozjaśniał złotą, ciepłą poświatą. Boże, jak bardzo podobne jest ludzkie życie, szare, trudne, czasami ponure i byłoby często nie do zniesienia, gdyby nie promyki radości, Twojej obecności, znaku, że jesteś z nami”.
Śledczy powiedział, że będę przesłuchiwany co tydzień. A więc po prostu metoda nękania. Ale Bóg Wszechmocny daje mi siłę ducha. (fragment „Zapisków”)
Ostatni fragment notatki księdza Jerzego, który znajdziemy w „Zapiskach” pochodzi z 26 czerwca 1984 r. Czytamy: „Po Mszy św. poprosiłem ludzi, aby podali swoje refleksje na temat Mszy św. – już dziś otrzymałem około 100 listów. Odczytałem również informację o ostatnich licznych anonimach. Widziałem płynące łzy z oczu ludzi. Po Mszy św. długo tłum skandował: »Szczęść Boże«”. Cztery miesiące później został uprowadzony przez funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i zamordowany. 36 lat temu. 19 października 1984 roku.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |