Ks. Wielebski: synodalność to narzędzie do realizacji istoty Kościoła [WYWIAD]
Trzeba widzieć synodalność jako narzędzie do realizacji istoty Kościoła, jaką jest ewangelizacja, a nie cel sam w sobie. Mówi o tym w rozmowie z KAI ks. dr hab. Tomasz Wielebski, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a zarazem prezes Polskiego Stowarzyszenia Pastoralistów, redaktor książki „Synodalność wyzwaniem dla Kościoła w Polsce”.
Rozmowa z ks. prof. UKSW Tomaszem Wielebskim, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Pastoralistów:
Paweł Bieliński (KAI): Czym jest synodalność?
– Trzeba widzieć synodalność jako narzędzie do realizacji istoty Kościoła, a nie cel sam w sobie. Dużą pomocą służy tu dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej z 2018 roku „Synodalność w życiu i misji Kościoła”. W oparciu o ten dokument możemy wymienić kilka elementów synodalności. Pierwszy związany jest z konstytutywnym wymiarem Kościoła: synodalność służy realizacji istoty Kościoła i jako communio, i jako ludu Bożego. Drugi element to bycie w drodze: naszym celem jest zbawienie i jako lud Boży razem wędrujemy do tego celu. Trzeci bardzo ważny element to otwarcie się na głos Ducha Świętego, który mówi do nas, przez nas. Czwarty element to wykorzystanie charyzmatów, które każdy od Boga otrzymał na mocy sakramentów: chrztu i bierzmowania. I szalenie ważny, piąty element, bez którego synodalności nie zrozumiemy: Kościół został założony, aby ewangelizować.
W tym kontekście można przywołać krajową syntezę synodalną z Polski, tworzoną na podstawie syntez diecezjalnych. Okazuje się, że ten wymiar ewangelizacyjny, misyjny prawie w ogóle nie wybrzmiał na gruncie polskim, czyli brakuje świadomości, po co to wszystko. Myślę, że brak sukcesu synodalności w Polsce jest związany z tym, że nie było odpowiedniej formacji, również części księży. Synod się rozpoczął, a część księży w ogóle nie wiedziała, czym jest synodalność.
>>> Synodalność jako styl życia [FELIETON]
Mówi Ksiądz, że w polskiej syntezie nie wybrzmiał cel synodalności. Ale bardzo dobrze wybrzmiał problem współuczestnictwa i współodpowiedzialności wszystkich ochrzczonych za Kościół i za ewangelizację. Jest tam mowa o potrzebie poprawienia relacji między duchownymi i świeckimi.
– To jest, myślę, pierwszy owoc tego synodu na poziomie polskim. Niektórzy wierni świeccy mówili, że po raz pierwszy ktoś ich w Kościele wysłuchał, że stworzono przestrzeń, w której oni mogli się podzielić swoimi spostrzeżeniami, refleksjami, troską o życie Kościoła. Zwróćmy też uwagę, że chociaż tylko około stu tysięcy osób wzięło udział w sposób czynny w synodzie w Polsce, to były to osoby, którym leży na sercu los Kościoła. Dlatego na opinie, które te osoby wypowiadały, musimy spojrzeć w kontekście troski o Kościół. To nie są osoby o nastawieniu antykościelnym, owszem, czasem krytycznym, ale nie krytykanckim.
Zależy im na Kościele, dlatego mogą krytykować pewne jego aspekty, żeby je poprawić.
– Powiem górnolotnie: one kochają Kościół. I ta krytyka Kościoła wynika z tego, że czują się o ten Kościół zatroskane i współodpowiedzialne.
I właśnie o to chodzi w synodzie! Drugie ważne pojęcie, często budzące różne kontrowersje, to inkluzywność.
– Niektórzy mówią, że czują się wyłączeni, ale przecież nikt nikogo nie wyłącza z Kościoła, do którego został włączony na mocy sakramentu chrztu. Ich świadomość, że są wyłączeni z Kościoła może wynikać z niewłaściwego stosunku do nich części księży, którzy nie potrafią zrozumieć (bo nie podejrzewałbym ich o złą wolę) różnego człowieczego losu. Nie każdego da się wstawić w święte ramki. Każdy ma swoją drogę do Pana Boga. Myślę, że to jest jedna z przyczyn, że te osoby poprzez kontakt z, podkreślam, niektórymi księżmi, doświadczają niezrozumienia, może nawet odrzucenia. Stąd biorą się później postulaty, że chcą być do Kościoła włączone.
Chciałbym w tym kontekście odwołać się do badań jakościowych księży proboszczów przeprowadzonych przez ISKK SAC i Wydział Teologiczny UKSW, które zostały przeprowadzone w marcu i kwietniu tego roku. Ich wyniki nie zostały jeszcze oficjalnie opublikowane, ale przedstawiono je w zarysie na kongresie „Parafia jutra”. Z tych badań wynika, że proboszczowie mający około dwudziestu pięciu kapłaństwa przyznają, iż do posługi kapłańskiej byli przygotowywani w zupełnie innych uwarunkowaniach i w pewien sposób są bezradni wobec nowych wyzwań. Proszą o narzędzia komunikacyjne, żeby mogli zrozumieć współczesnego człowieka. Myślę, że to jest jedna z przesłanek, na którą musimy zwrócić uwagę, bo żeby komuś towarzyszyć – kolejne ważne słowo! – w drodze do nieba i adekwatnie do jego sytuacji mu coś zaproponować, trzeba go najpierw dobrze zrozumieć. Tak jak nieraz papież Franciszek dowcipnie mówi, aby w homiliach nie odpowiadać na pytania, których nikt nie stawia. Te wszystkie elementy winniśmy brać pod uwagę.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jedną rzecz, która budzi różne emocje. Szanujemy człowieka z jego godnością, natomiast nie godzimy się na jego grzeszne zachowania, niezgodne z Dekalogiem i Ewangelią. O tym też trzeba wyraźnie mówić w tym chaosie pojęciowym.
>>> Co powinno się zmienić, byśmy byli Kościołem przyjmującym? To pytanie powraca na synodzie
Poczucie wykluczenia może nieraz brać się stąd, że ludzie nie chcą się nawrócić. Woleliby, żeby Kościół pobłogosławił ich grzeszne życie.
– Może tak być. Ale Kościół nie może wtedy ich pobłogosławić, bo jest sługą Ewangelii. Trzeba bardzo jednoznacznie określić, że nie będziemy akceptować w postawach ludzi czegoś, co jest niezgodne z Dekalogiem i Ewangelią. Ale będziemy uczyć się miłości do człowieka, chociaż niektóre jego postawy budzą nasz emocje. To jest proces. Sam tego doświadczam, że trzeba uczyć się spokojnie patrzeć na innych oczyma Pana Jezusa, co jest rzeczą bardzo trudną.
Czyli oddzielać grzesznika od jego grzechu?
– Tak. Jest jeszcze jeden element synodalności, który pomoże właściwie zrozumieć jej istotę. Przywołany już dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej rozróżnia przygotowanie decyzji i podjęcie decyzji. Podjęcie decyzji jest związane z hierarchią kościelną, co wynika z ustanowienia Kościoła hierarchicznego przez Pana Jezusa. Ale przed podjęciem decyzji, trzeba pokazać jak najszerszą panoramę, jak najszersze spektrum sprawy, żeby papież, biskup, proboszcz, którzy podejmują decyzję – oczywiście wzywając pomocy Ducha Świętego – mieli jak najszerszy ogląd całości. To jest związane z istotą synodalności. Zarzuty niektórych: „Co robicie? Kościół to nie demokracja!” biorą się z tego, że albo ktoś o tym nie wie, albo że ktoś o tym wie, ale krytykuje synodalność z innych pobudek.
Czyli synodalność to proces przygotowania decyzji, ale nie moment jej podjęcia?
– O właśnie, ten termin jeszcze nie padł: „proces”. Wszystko jest procesem, cała historia zbawienia jest procesem. Przywołam myśl biblisty z UKSW, ks. prof. Janusza Kręcidły, który pokazuje, że cała historia zbawienia ma charakter synodalny, bo ciągle Bóg towarzyszy człowiekowi. O tym trzeba mówić.
Po raz kolejny pojawia się słowo „towarzyszenie”. Ono też często nie jest rozumiane w taki sposób, w jaki papież Franciszek by chciał, aby było rozumiane.
– Istotę towarzyszenia pokazuje obraz biblijny, kiedy Jezus przybliża się do uczniów zmierzających do Emaus. Najpierw ich słucha i oni wypowiadają to wszystko, co im leżało na sercu. Dopiero później, gdy już mogli dać upust swoim trudnym emocjom, On im tłumaczy Pisma, a na końcu ukazuje się im pod postacią chleba i znika. To jest jeden z najważniejszych obrazów biblijnych, który ma nam pomóc w zrozumieniu, czym ma być towarzyszenie.
Ono znowu jest środkiem, a nie celem?
– Tak, to jest środek, a nie cel. Myślę, że to ciągle musi wybrzmiewać: synodalność nie jest celem samym w sobie. Od początku analizuję dokładnie nauczanie Franciszka i pomimo nieraz braku precyzyjnych pojęć, widzę jego całościową wizję. Papież posługuje się skrótami myślowymi, uważając że jego słuchacze są zorientowani w tej całości i dlatego czasem wywołują one pewne nieporozumienia. Trzeba patrzeć również na przypisy jego różnych adhortacji czy przesłań. Zobaczyć, że cytuje dzieła patrystyczne, cytuje Sobór Watykański II, często się odwołuje do adhortacji apostolskiej Pawła VI „Evangelii nuntiandi”.
Franciszek nawiązuje też do obrazu communio, ale przesunął akcent na Kościół rozumiany jako lud Boży. Jan Paweł II bardziej akcentował wymiar communio: czynić Kościół domem i szkołą komunii. Jest to ciągle aktualne. Franciszek kilka razy też do tego nawiązywał. Ale u niego akcent położony jest na lud Boży. I te dwie wizje teologiczne Kościoła są traktowane komplementarnie.
Punktem wyjścia w realizacji synodalności i w działaniach duszpasterskich powinna być właściwa teologiczna wizja Kościoła. Kiedy ze współpracownikami prowadzę warsztaty dla księży lub dla świeckich, od tego zaczynamy. Najpierw musimy mieć teologiczną wizję Kościoła przed oczyma, a później się zastanawiać, w jaki sposób ją w praktyce realizować.
Ta wizja zawarta jest w Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium”, która jest zasadniczym dokumentem Soboru Watykańskiego II. Wszystkie inne dokumenty są w niej zakorzenione.
– Trzeba do niej sięgać, żeby najpierw zobaczyć, jaki jest zamysł Boży co do istoty Kościoła, a później dopiero zastanawiać się, jak to wprowadzać w życie. Czytanie Konstytucji dogmatycznej o Kościele trzeba połączyć z czytaniem Konstytucji duszpasterskiej o Kościele „Gaudium et spes”.
Wydal Ksiądz właśnie książkę „Synodalność wyzwaniem dla Kościoła w Polsce”.
– Jest to wieloautorska monografia: od podstaw biblijnych, patrystycznych, teologicznych, przez wymiar katechetyczny i liturgiczny, po sposób realizacji ku przyszłości. Kierunki ku przyszłości są wyznaczone poprzez szczegółową analizę diecezjalnych syntez synodalnych w kontekście trzech słów z tematu synodu: communio, uczestnictwo, misja. Jest w niej całościowy zamysł: od czego wychodzimy i ku czemu zmierzamy, a nie zbiór artykułów oderwanych od siebie i umieszczonych przypadkowo.
Tytuł jest znaczący: „Synodalność wyzwaniem…”.
– Synodalność jest wyzwaniem dla Kościoła powszechnego i dla Kościoła w Polsce, chociażby w kontekście ożywienia parafialnych rad duszpasterskich i parafialnych rad ekonomicznych. Znowu odwołam się do dokumentu Międzynarodowej Komisji Teologicznej, który wskazuje na te dwie rady jako struktury synodalne w parafii. Myślę, że jest to bardzo ważne, bo z tymi radami jest problem. Dlatego, że nie ma zrozumienia ich znaczenia teologicznego. Dlatego, że brakuje pewnych wzorców, jak w praktyce powinny one funkcjonować. Dlatego, że część duchownych i część świeckich ma negatywne doświadczenia. Jest szereg różnych uwarunkowań, dlatego trzeba to wszystko analizować i później wyciągać wnioski na przyszłość.
>>> Amerykański watykanista: synod o synodalności to nie sobór watykański III
Synodalność dotyczy więc nie tylko najwyższego szczebla Kościoła, ale – z punktu widzenia zwykłego wiernego – przede wszystkim parafii?
– Przecież większość ludzi odbiera Kościół i buduje sobie obraz Kościoła w oparciu o doświadczenia swojej parafii i relacji ze swoim proboszczem. W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że program duszpasterski na nowy rok pracy 2023-2024 „Uczestniczę w życiu Kościoła” duży akcent kładzie na ożywienie funkcjonowania rad na poziomie parafii, właśnie w kontekście synodalności.
Książka jest dedykowana „Ojcu Świętemu Franciszkowi, który inspiruje Lud Boży do ożywienia Kościoła w duchu synodalności”. Wiem, że udało się Księdzu wręczyć ją papieżowi.
– Był to jeden z moich celów i jedno z moich marzeń. Pojawia się nieraz zarzut, że teolodzy, również część teologów w Polsce, uprawiają teologię bez odniesienia do tego, czym aktualnie żyje Kościół. Chciałbym tu przywołać jeden z punktów adhortacji apostolskiej „Evangelii gaudium”, gdzie Franciszek zwraca uwagę, aby wszyscy teolodzy mieli przed oczyma ewangelizacyjny cel istnienia Kościoła. Dlatego moim pragnieniem było przygotowanie wieloautorskiej monografii, która będzie uporządkowaniem pojęć, prowadzącym do zmiany świadomości i będzie też wkładem polskich teologów – biblistów, patrologów, katechetyków, liturgistów, pastoralistów – w dzieło synodalne. Z tego, co wiem, jest to pierwsza taka całościowa monografia w Polsce.
Udało się, dzięki Bożej opatrzności i pomocy arcybiskupów: Stanisława Gądeckiego i Adriana Galbasa, dotrzeć do papieża i wręczyć mu książkę. Widziałem, że Franciszek się ucieszył i poprosił, abyśmy się za niego modlili. A ja zapewniłem, że codziennie się modlimy.
Co ciekawe, odbyło się to właśnie w auli synodalnej.
– Tak. Było to dla mnie w ogóle przeżycie, kiedy mogłem zobaczyć, jak synod przebiega. Myślałem wtedy o przenikaniu się pierwiastka boskiego i ludzkiego w Kościele. Z jednej strony ludzie o różnych doświadczeniach, o różnym poziomie wiary, z różnych kontynentów rozmawiają razem przy stołach, a z drugiej strony działa Duch Święty. Wiadomo, że Pan Bóg czuwa, prowadzi Kościół, ale przecież nam ufa i nas zaprasza do współpracy. Z tego wynika olbrzymia ludzka odpowiedzialność za życie Kościoła. Zawsze powtarzam żartobliwie, że Bóg nie skończył Kościoła i zaprasza nas, abyśmy razem z Nim ten Kościół wykańczali – w sensie pozytywnego rozwoju, a nie skandali, które zaciemniają obraz Kościoła u wielu ludzi, stając się też przyczyną zgorszeń.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |