Fot. cathopic

Ksiądz do wiernych na mszy: wynocha z kościoła! [FELIETON] 

Właśnie takie słowa usłyszałem podczas mszy świętej w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego: wynocha! Nie chodziło jednak o wyrzucenie kogokolwiek z kościoła – ale o zaproszenie do głoszenia poza czterema ścianami sakralnego budynku. 

Powołania można realizować na wiele różnych sposobów – o tym doskonale wiemy. Bo powołań jest masa – choć „klasycznie” używamy tego sformułowania w kontekście „pójścia na księdza” czy wstąpienia do zakonu. Jedno powołanie łączy wszystkich chrześcijanin – powołanie do bycia uczniem misjonarzem. Koniec czasu paschalnego to szczególny czas, w którym Kościół nam przypomina o tym powołaniu. 

>>> Misjonarka w Brazylii: powołanie misyjne to dar [ROZMOWA]

We własnym sosie 

W uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego byłem na mszy, podczas której ksiądz mówił do wiernych: „wynocha z kościoła”. Nikogo z nas nie chciał wyrzucić z budynku, a tym bardziej nie chciał nikogo wyrzucić z Kościoła – pisanego przez wielkie „K”. Nie, chodziło mu o coś zupełnie innego. Idziemy co tydzień na msze świętą niedzielną (a niektórzy także częściej, w tygodniu) po to, by w jej trakcie zdobyć siły potrzebne do bycia właśnie uczniem misjonarzem. Na mszy słuchamy słowa i idziemy do Komunii. Ale to byłoby na nic, gdybyśmy swoje bycie w Kościele ograniczyli właśnie do tego cotygodniowego przyjścia do kościoła. W codziennej wierze ludzi świeckich nie chodzi o to, by spędzać godziny na klęczeniu i adorowaniu, by zamykać się w czterech ścianach sakralnego budynku. W niej chodzi właśnie o to, by z tego budynku wyjść. Bo w kościele jesteśmy bezpieczni, siedzimy sobie w swoim własnym sosie, nic nam nie zagraża. Fajnie, ale to tylko początek. Największy sens jest poza murami kościoła. Dlatego: wynocha! 

Fot. facebook.com/PrzystanekJezus

Na co dzień 

Wynocha z kościoła, by się w nim nie zasiedzieć, by nie zrobiło nam się zbyt wygodnie i bezpiecznie. Przecież ci, do których jesteśmy posłani są na zewnątrz. To im mamy pokazywać, że chrześcijanin to człowiek bardzo otwarty, gotowy na rozmowę, spotkanie, czasem na wspólne milczenie. To ich chcemy – przez swoje życie – zapraszać do bycia obok Chrystusa. I – trzeba to przyznać – jest to mega trudne. Bo trzeba znaleźć złoty środek. Przede wszystkim – nic nie zdziałamy, jeśli będziemy zbyt kościółkowi i „nawiedzeni”. W ten sposób innych możemy tylko odrzucić od wspólnoty. Pewnie nieraz do Twoich drzwi zapukali świadkowie Jehowi. Do moich – wielokrotnie. Nie ukrywam, że nie lubię ich sposobu głoszenia. Jest zbyt nachalny, a przez to staje się odrzucający. Dlatego nie możemy powielać ich błędów. Nie, my nie mamy nagle wyjść z kościoła i chodzić od mieszkania do mieszkania, by głosić „orędzie Chrystusa”. Ten sposób byłby nawet zbyt… łatwy. Tak, łatwy, bo wystarczyłoby wypracować sobie pewien schemat. Tymczasem my mamy wynieść się z kościoła i głosić na co dzień. Głosić tym, jak żyjemy, jacy jesteśmy. To jest dopiero trudne – i na tym polega sens bycia uczniem misjonarzem. Naprawdę, czasem trudniej jest uśmiechnąć się i porozmawiać z kimś, kto jest nam nie po drodze z jakiegoś powodu – niż z impetem pojawić się przed drzwiami i obwieścić, ze „chcemy porozmawiać o Jezusie Chrystusie”. 

fot. Antoni Jezierski

Wynocha – głosić!  

„Idźcie na cały świat” – to posłanie misyjne, które wybrzmiewa w czasie uroczystości Wniebowstąpienia. Konkretne zaproszenie dla nas – byśmy ruszyli się wreszcie z kościoła i wyszli ku Kościołowi. Słowo i Komunię przyjmujemy nie po to, by nagle poczuć się lepiej, by wznieść się na szczyty mistycyzmu, by – jak to ostatnio usłyszałem – „poczuć się jak na duchowym haju”. Przyjmujemy je po to, by z nimi wyjść i dzięki nim głosić Chrystusa. Żyć Nim. Jak zauważył ksiądz, o którym już dziś wspominałem: to dlatego końcówka mszy jest taka krótka – po komunii jeszcze tylko modlitwa, błogosławieństwo i rozesłanie. Rozesłanie! Czyli: wynocha z kościoła! Już nic więcej nie potrzebujemy. Jesteśmy wyposażeni w narzędzia, dzięki którym będziemy mogli skutecznie być uczniami misjonarzami. A pomagać nam w tym powołaniu będzie Duch Święty – dlatego to właśnie uroczystość Zesłania Ducha świętego zamyka cały okres wielkanocny. „Naładowani” dodatkowo siłą Ducha tym bardziej możemy wyjść i głosić. Zatem – nie zasiedźmy się w kościelnych ławkach. Tylko – wynocha – głosić! 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze