Ksiądz zasnął!
Mamy kłopoty z ciszą. Traktujemy ją jak coś nienormalnego, naturalny wydaje nam się hałas. Tymczasem potrzebna nam cisza.
To wydarzenie, którego byłem świadkiem. Jedna z polskich parafii, wieczorna msza św. w ciągu tygodnia. W kościele może 15, może 20 osób. Ksiądz rozdał Komunię świętą i usiadł. Organista skończył grać pieśń na uwielbienie. Nastała cisza. Ksiądz siedzi minutę, drugą, może i trzecią… I nagle ktoś siedzący za mną nie wytrzymuje i scenicznym szeptem mówi: „ksiądz zasnął”!
Czy ksiądz zasnął? Raczej nie, chciał po prostu podczas liturgii wprowadzić chwilę ciszy. Zaskoczył tym siedzące za mną osoby, które najwyraźniej były nieprzyzwyczajone do ciszy podczas mszy św. i musiały ją jakoś uzasadnić. Tymczasem zaleca się, by w czasie liturgii pojawiały się chwile milczenia – choćby po kazaniu czy właśnie po Komunii świętej. Coraz częściej spotykam się zresztą z sytuacją, że księża dają wiernym chwilę na refleksję, zadumę, własną modlitwę. Temu właśnie mają służyć momenty ciszy, a nie – jak mylnie mogą niektórzy myśleć – przedłużaniu liturgii. Cieszy, gdy księża nie gonią króliczka przy odprawianiu, ale podchodzą poważnie do tej celebracji.
Pewnie wielu z nas, gdy w czasie liturgii pojawiła się chwila ciszy, zaobserwowało niecierpliwych współbraci nerwowo spoglądających na zegarek. Skąd bierze się w nas ta negatywna reakcja na ciszę w kościele? Śmiem przypuszczać, że jej źródłem jest nasza negatywna reakcja na jakąkolwiek ciszę.
Spotkanie rodzinne czy ze znajomymi. Cały czas rozmawiamy, nagle kończy się jakiś temat i przez pół minuty nikt nic nie mówi. Od razu pojawiają się myśli o krępującej ciszy. Ale dlaczego? Co złego jest w ciszy? Nic, tylko, że współczesny człowiek ma ogromny problem z ciszą. Żyjemy w świecie dźwięku i obrazu. Z wszystkich stron jesteśmy bombardowani słowem i muzyką, często bardzo niskich lotów. I gdy nagle pojawia się cisza, to jesteśmy zdezorientowani, nie wiemy, jak się zachować.
Tymczasem, myślę, że nam dzisiaj bardzo potrzeba ciszy. Właśnie po to, by zagłuszyć nią hałas codzienności i nasze wewnętrzne ucho skierować na prawdziwy świat. Potrzebujemy ciszy i milczenia, bo pozwalają nam odetchnąć, zatrzymać się. Spróbujmy np. przyjść do domu i nie włączyć od razu telewizora, posiedźmy w ciszy. Idąc na spacer lub na jogging – nie bierzmy ze sobą słuchawek. Biorąc do ręki książkę – wyłączmy radio. Na początku może być trudno, ale z czasem docenimy te działania. Bo zobaczymy, że dzięki nim choćby na moment nasz świat jest naprawdę nasz. Nie zagłusza go niepotrzebny hałas codzienności. Cisza pozwala nam na wsłuchanie się w siebie.
Cisza pozwala też usłyszeć Boga. Przez otaczający nas harmider często nie słyszymy tego, co naprawdę chce powiedzieć nam Najwyższy. Unikając ciszy, zamykamy się na Niego. Jesteśmy tak oczarowani dźwiękiem, że modlitwa w ciszy przychodzi nam z trudem. Dlatego z taką niechęcią odbieramy milczenie pojawiające się w trakcie liturgii. Tymczasem cisza to nasze wyjście na pustynię. A to właśnie na duchowej pustyni nie ma żadnych bodźców rozpraszających i możemy usłyszeć głos Boga. Nadchodzi Wielki Post – może to dobry moment na to, by na nowo nauczyć się ciszy?
Nawet jeśli ksiądz przywołany na początku rzeczywiście zasnął – czy to coś złego? Wielcy święci opisywali, jak zdarzyło im się usnąć w czasie adoracji. Sen to dar od Boga. I jeśli przychodzi podczas modlitwy, to może nie warto na siłę walczyć z własnym organizmem i po prostu dać się prowadzić Bogu? Czasem Bóg chce nam coś powiedzieć także przez sen. Choćby to, że potrzebujemy chwili odpoczynku. Życzę wszystkim chwili ciszy!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |