Księża porzuceni [REPORTAŻ]
– Nie mam kryzysu wiary. Kapłaństwo to najlepsze, co mnie spotkało. Bóg mnie nigdy nie zawiódł, ale ludzie owszem – mówi Rafał, ksiądz z kilkunastoletnim stażem.
W niewielkim pokoju na probostwie słychać włączony telewizor. Leci jeden z programów informacyjnych. Prezenterka rozemocjonowanym głosem mówi o przypadku księdza pedofila w jednej z polskich parafii. Na biurku obok niepodlewanego od dawna doniczkowego kwiatka leży smartfon. Rafał sięga po niego i siada na podstarzałym fotelu pamiętającym czasy PRL-u. – Nie ma tygodnia, żebym nie dostawał głupiego SMS-a czy telefonu, żebym nie słyszał o tym, że na murach okolicznych plebanii ktoś nie napisał czegoś w rodzaju: „J**ać pedofila!”. Niektórzy nawet grożą – mówi trzymając komórkę.
>>> Celibat na ławie oskarżonych
W szkole lekko nie jest
Rafał uczy religii w szkole podstawowej. Nie chce generalizować. Mówi, że młodzież jest wspaniała. Stara się na co dzień przybliżać jej świat wartości, którymi sam żyje. Niekiedy się to udaje. Bywa, że młodzi pytają o Boga lub o wspólnoty, w których mogliby działać. Na lekcjach zdarzają się jednak nieprzyjemne sytuacje. – Zapanowanie nad grupą nastolatków jest wielkim wyzwaniem. Wie to każdy nauczyciel. Od kiedy jednak w mediach głośno mówi się o nadużyciach, młodzież naprawdę daje mi popalić. Zadają trudne pytania i wcale im się nie dziwię, a tym bardziej nie mam o to pretensji. Jestem od tego, żeby im odpowiadać także na to, co Kościół robi i powinien robić, żeby chronić dzieci. Najgorsze są jednak sytuacje, kiedy zamiast (nawet złośliwych) pytań są wulgaryzmy, pomawianie, wyśmiewanie czy przyczepienie do tablicy znaku „uwaga pedofil” – opowiada Rafał. Nie ma wątpliwości, że większość z tych zwrotów, które słyszy w szkole, powtarzają w domu rodzice. Inne usłyszeli w mediach. We wrześniu już widzi, że zmalała znowu liczba dzieci na religii. Niektórzy księża mówią, że to dlatego, że jest na ostatnich godzinach lekcyjnych. On myśli, że są inne powody.
Jest mi wstyd, gdy dowiaduję się o nadużyciach
Co jakiś czas pojawiają się informacje, które pokazują, że Kościół na świecie, ale też w Polsce ma problem z pedofilią i nadużyciami seksualnymi. Wydaje się, że jest wyolbrzymiany, a afery są podsycane na siłę. Problem jednak jest. Rafał nie ukrywa, że śledzi te informacje ze wstydem i bezsilnością. – Jest mi głupio. Po prostu głupio, że o Kościele mówi się wyłącznie w kontekście zła. Sam pracuję z młodymi od wielu lat i mam z nimi całkiem niezły kontakt. Nigdy nie było żadnych podtekstów czy nieodpowiednich zachowań. Jestem na to wyczulony. A teraz widzę w mediach jak kilku zwyrodnialców niszczy całą moją, naszą duszpasterską robotę – dzieli się duchowny. – Nie dziwię się, że media ten temat wałkują i piętnują. Rozmawianie o tych sprawach jest konieczne, choć oczywiście bolesne. Najgorsze jest jednak to, że nie słychać absolutnie żadnego głosu poparcia dla księży, którzy dobrze wykonują swoją pracę. Odpowiedzialność zbiorowa – dodaje. – Wiem i rozumiem, że ludzie są rozgoryczeni. Naprawdę. Ale jesteśmy wspólnotą, więc jeśli rodzice są wierzący i posyłają dzieci na katechezę, to powinni z nimi porozmawiać, że nie każdy ksiądz jest pedofilem i nie można niewinnego człowieka bezpodstawnie oskarżać, czy kierować w jego stronę wyzwisk. Tego bardzo mi brakuje. Musimy potępiać zło, ale unikać odpowiedzialności zbiorowej, tworzenia w ludziach świadomości, że wszyscy duchowni są źli, bo za chwilę Kościół jako wspólnota oparta na zaufaniu totalnie nam się rozsypie – podkreśla Rafał.
>>> Fałszywe oskarżenia wobec księży
Płacę za nieswoje grzechy
Rafał przyznaje, że bolą go grzechy Kościoła, ale jest też rozgoryczony tym, że płaci za nieswoje błędy. – Nie mam nic wspólnego z tymi, którzy dopuszczali się nadużyć. Wstyd mi też za niemądre wypowiedzi niektórych moich braci w kapłaństwie. To coś nowego. Nigdy wcześniej nie wstydziłem się z powodu ludzi Kościoła. Jestem w jakimś sensie sam.
Ludzie już nam nie ufają
Trudności, które pojawiły się w Kościele zweryfikowały wiele relacji. Niektóre okazały się silne i trwałe. Inne posypały się jak domek z kart. Rafał przyznaje, że wiele z jego przyjaźni przetrwało, ale coraz częściej spotyka się z wrogością ludzi. Wie, że nie zawinił, ale koloratka, którą nosi pod szyją, kojarzy się ludziom bardzo często negatywnie. – Mam znajomych księży, którzy chcą wyjechać z Polski. Nie chcą tu już pracować. Cała ta atmosfera i otoczka jest już nie do zniesienia. Ciągle tylko pedofilia, LGBT+ i inne afery. Nie można się skupić na zwykłej, księżowskiej robocie. Czasem łapię się na tym, że nie wiem jak rozmawiać czy w ogóle postępować z dziećmi. Po liturgii neo podbiegło do mnie dziecko i się przytuliło. Nie wiedziałem co zrobić. Od kilku znajomych duchownych słyszałem, że chcą rzucić wszystko i wyjechać na misje. Tam Kościół naprawdę żyje, tam rozwiązuje problemy ludzi i tam im towarzyszy. W Polsce jest to coraz mniej możliwe, bo padł fundament – wzajemne zaufanie – uważa Rafał.
– I wiesz co jest najgorsze? Postępowanie biskupów, którzy po filmie „Kler” czy „Tylko nie mów nikomu” wydali oświadczenia i zamknęli się w swoich domach. Nikt nas tutaj „na dole” nie wspiera. Nie było listu, który wziąłby w obronę zwykłych, porządnych księży. Żeby nam napisali, że robimy dobra robotę i nas wspierają. Tu na dole jesteśmy sami. Naprawdę sami.
*imię zostało zmienione
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |