ks. Józef Tischner

ks. Józef Tischner, fot. YouTube

Kto próbuje zniszczyć ks. Tischnera?

Nieważne czy to ty ukradłeś rower, czy tobie ukradli. Byłeś zamieszany. Na podstawie takiej logiki można łatwo kogoś zniszczyć. Tym razem zaszkodzono tak ks. Józefowi Tischnerowi. To wyjątkowo bolesny cios. Bo zupełnie niezasłużony.

Nie trzeba być historykiem ani nawet pasjonatem historii, żeby orientować się, w jaki sposób działały organa Służby Bezpieczeństwa w czasach PRL. Ich funkcjonariusze kręcili się wokół każdego, kto mógł być źródłem jakichkolwiek informacji. Często fabrykowali dokumenty, aby tworzyć sobie tylko znany system haków i świstków. Ks. Józef Tischner był postacią niezwykle ważną i wpływową, powszechnie uznawaną za kapelana „Solidarności”. Dziś, prawie dwadzieścia lat po jego śmierci, nadal uważany jest za wybitnego filozofa i człowieka, który jak nikt inny rozumiał i potrafił nazywać po imieniu polskie problemy, bolączki i konflikty.

Bezpieka interesowała się Tischnerem

Fakt, że podejmowano próby rozpracowywania i zwerbowania ks. Józefa Tischnera jest oczywisty. Służby na pewno znakomicie znały nie tylko kazania i książki ks. Tischnera, ale i wszystkie szczegóły z jego życia. Nikogo więc nie może dziwić, że widnieje w dokumentacji Służb Bezpieczeństwa. Był zarejestrowany jako kontakt operacyjny i konsultant. Tyle. Co to oznacza? Nic. Absolutnie nic, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej. Bezpieka interesowała się ks. Tischnerem i chciała wyciągać od niego informacje. Oliwy do ognia dolewał na Twitterze Sławomir Cenckiewicz, sugerując, że to rzuca cień podejrzeć na kapelana „Solidarności”.

Niestety wiele mediów bezrefleksyjnie podejmowała ten ton. Głosem rozsądku okazał się Maciej Gawlikowski, działacz opozycyjny w PRL-u, reporter, autor filmów i książek, który zamieścił na swoim profilu na Facebooku komentarz do tej sprawy.

Ks. Tischner nie miał tajemnic

Stanowisko zajął również Wojciech Bonowicz, biograf ks. Józefa Tischnera. – Powtórzę to, co mówiłem już wiele lat temu: Tischner przestrzegał zasady, żeby nie mieć wspólnych tajemnic z SB – pisze Bonowicz w komentarzu na stronie Tischner.pl. – Jeśli wzywano go na rozmowy lub jeśli nachodzili go esbecy, informował o tym rodzinę, znajomych i współpracowników. Po latach mówił o tym otwarcie w wywiadach (m.in. w opublikowanych w 1995 r. rozmowach „Między panem a Plebanem”) – dodaje.

– Ponieważ w latach osiemdziesiątych często wyjeżdżał do Rzymu (m.in. w związku z organizacją kolokwiów w Castel Gandolfo) i do Wiednia (gdzie współtworzył Instytut Nauk o Człowieku), musiał wielokrotnie starać się o wydanie paszportu. Esbecy na pewno wykorzystywali takie okazje, żeby skłonić go do współpracy. Nigdy jednak nie został zarejestrowany jako „tajny współpracownik”, a rejestracja jako „kontakt operacyjny” i „konsultant’”nie oznacza, że współpracę podjął – komentuje biograf ks. Tischnera. – Najgorsze, że takie ogólnikowe informacje są od razu opatrywane interpretacjami i sensacyjnymi tytułami, które deformują ich sens. W ten sposób do człowieka przykleja się brud i nikt już potem nie sprawdza, czy on sam się ubrudził, czy też został obrzucony błotem przez innych – komentuje Wojciech Bonowicz.

Niszczenie autorytetów

Brat ks. Tischnera, Kazimierz, zaznacza, że nie chce brać udziału w tej ohydnej grze. Podkreśla jednak, że takie insynuacje to prosta droga do niszczenia wszelkich autorytetów. – Dzisiaj na tej drodze poniżania (bez dowodów!) stanął mój brat, a jutro może to być Jan Paweł II, kard. Stefan Wyszyński, czy ks. Jerzy Popiełuszko. Niektórzy niestety wybierają drogę niszczenia autorytetów, by samemu stać na szczycie. Prawdziwy patriota nigdy tak nie robi – mówi dla misyjne.pl Kazimierz Tischner. – Mój brat mawiał, że są trzy prawdy. Doniesienia Sławomira Cenckiewicza w tej sprawie trzeba uznać za tę trzecią prawdę – dodaje.

Nie wiem czy ks. Józef Tischner był krystalicznie czysty. Nikt z nas nie jest, więc on pewnie też popełniał błędy. Znam jednak wszystkie jego książki, większość kazań i sporo wątków z jego biografii. Znam też nieco zawiłą historię naszego kraju w czasach, w których przyszło mu żyć. Nie wyobrażam sobie, żeby chciał komukolwiek zaszkodzić i żeby miał jakiekolwiek zamiłowanie do systemu komunistycznego. Jest symbolem, autorytetem i wielkim myślicielem. Dobrze by było, gdybyśmy tego symbolu nie zniszczyli. Tym bardziej że nie ma ku temu żadnego powodu.

***

Ks. Józef Tischner w 1983 r. został zarejestrowany jako kontakt operacyjny, a w 1988 r. jako konsultant IV Departamentu MSW – wynika z publikacji „Kryptonim Klan. Służba Bezpieczeństwa wobec NSZZ Solidarność w Gdańsku. Tom 2”. Informację tę podał szef Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Z opublikowanego przez Cenckiewicza fragmentu książki wynika, że ks. Tischner „w latach 1980–1983 rozpracowywany przez Wydział IV KW MO w Krakowie, w ramach SOR krypt. Leo, 27 lipca 1983 roku zarejestrowany pod nr. 81208 przez Departament IV MSW w kategorii »kandydat«, następnie KO. Od 13 października 1988 r. »konsultant«. Został wyrejestrowany 30 stycznia 1990 roku”.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze