kobieta zakupy

Fot. pixabay

Kupuję więc jestem [FELIETON] 

Jesteśmy społeczeństwem konsumpcyjnym. Każdy z nas, choćby się tego wypierał, jest konsumentem. Dziś istnieje cała sieć działań, które zmierzają do tego, by stworzyć nam nową tożsamość. By przygotować nas i ugruntować w nas przekonanie, że tylko używając, łapiąc okazję, dając się skusić i przeżywając upojne chwile możemy być kimś, kto pasuje do społeczeństwa. 

Konsumenci pragnień 

Konsument to osoba, która konsumuje. Truizm. Konsumowanie nie oznacza jednak tylko nabywania różnych rzeczy: jedzenia, ubrań czy przedmiotów. To także bawienie się i zaspokajanie swoich potrzeb i pragnień. Trzeba przyznać, że w kulturze europejskiej konsumowanie coraz bardziej dotyczy pragnień i zachcianek, niż rzeczywistych potrzeb. W przypadku potrzeb jest to uzasadnione, a nawet konieczne. Nie da się żyć, bez nabywania rzeczy, które podtrzymują nasze życie. W przypadku pragnień, z ich uzasadnieniem bywa różnie. Pragnienia często dotyczą raczej naszych zachcianekBo jak inaczej nazwać 15. parę butów, czy kuchnię molekularną? 

Bycie konsumentem oznacza także nabywanie rzeczy na własność. Dzięki pieniądzom kupujemy rzeczy na własność i jednocześnie uniemożliwiamy wszystkim innym korzystanie z nich bez naszego pozwolenia. 

Konsumowanie to także niszczenie. Rzeczy zostają zużyte – żywność zostaje zjedzona, ubrania niszczymy. Ale mogą także po prostu utracić swoją atrakcyjność, pomimo, że fizycznie nie są zużyte. Tracąc swój powab, przestają zaspokajać nasze pragnienia, już nie budzą emocji, nie dają radości. Tak dzieje się na przykład z płytą słuchaną kilka razy czy często używaną zabawką. 

fot. unsplash

Więźniowie wolności 

Często mówi się, że rynek dóbr konsumenckich kusi swych klientów. Aby tak się jednak stało, potrzebuje konsumentów, którzy są gotowi i chętni, by ich skusić. 

Cała machina marketingowa i sposób funkcjonowania rynku dąży do tego, by konsumenta pozbawić wolności ignorowania pokus. A jednocześnie, by klient wciąż miał wrażenie, że to on tutaj rządzi. Chodzi o to, by konsument mógł dokonać niezliczonych wyborów. Ale jednocześnie, by został pozbawiony tej najbardziej podstawowej opcji – nie może wybrać tego, by nie dokonywać wyboru. 

Chodzi o to, by człowiek nie pozbył się ochoty na to, by dokonywać wyboru. A szczególnie wyboru ulotnego, kapryśnego i takiego, z którego można łatwo zrezygnować. Można złapać okazję, a później towar zwrócić. Można pójść za impulsem, za zakochaniem, a później porzucić związek, jeśli poczujemy się nieusatysfakcjonowani. Gdybyśmy zaczęli wybierać jedynie to, co wartościowe, dla rynku konsumenckiego byłaby to klęska. Śmierć homo konsumus. 

Dlatego rynek dba o to, byśmy nie mieli wytchnienia. Okazje, by czegoś doświadczyć należy chwytać w locie. Nie ma miejsca na nudę. Kultura, w której pierwsze skrzypce gra konsumpcja, robi wszystko, żeby się jej pozbyć. Nuda staje się czymś niechcianym. Czymś, co często sprawia, że mamy poczucie, że nasze życie jest bez sensu, bo akurat nie przeżywamy niczego ekscytującego. Boimy się nudy jako czegoś, co nie może nam przynieść żadnej korzyści, co może pokazać, że nie potrafimy przeżywać życia i czerpać z chwili tak, jak należy to robić 

Jednego nikt na pewno nie będzie mógł powiedzieć. A mianowicie tego, że „próbował już wszystkiego, że wyczerpał wszelkie możliwości i doświadczył wszystkich przyjemności, które oferuje życie. Wręcz przeciwnie. Ciągle będzie miał poczucie, czasami ocierające się o poczucie winy, że nie dość intensywnie przeżył to, co go spotyka. Że miłość mogła być bardziej namiętna, wakacje bardziej szalone, praca bardziej satysfakcjonująca, a jedzenie dające więcej rozkoszy dla podniebienia. Musi więc pędzić w poszukiwaniu okazji, by tego wszystkiego nie przegapić. 

>>>Ekspert: konsumpcjonizm to efekt głębokich zmian kulturowych

zakupy sklep
Fot. pixabay

Konsumpcja to nie czynność, to tożsamość 

I tak się dzieje, konsumowanie staje się naszą tożsamością. Co więcej, sama tożsamość może być skonsumowana. Naszej obecnej tożsamości nie można traktować, jak czegoś stałego, ale jak coś, co możemy zmienić, kiedy zajdzie potrzeba, albo gdy ta, którą teraz mamy wyda się mało atrakcyjna. Bo przecież jeszcze mamy tyle szans, by wypróbować inne wersje samego siebie i żal byłoby je stracić. Podobnie jak inne dobra, tożsamość należy więc nabyć, skonsumować i zabrać się za coś, co wydaje się bardziej ekscytujące. 

>>>Twoje pieniądze kształtują świat! Dzień Bez Kupowania

Wykluczeni, czyli konsumenci z usterką 

Konsumpcja planuje nam życie i od niej zależy nasze miejsce w społeczeństwie. Nasze wysiłki ciągle zmierzają w tę stronę, by mieć jak najwięcej możliwości wyboru. Niczym nieskrępowana możliwość wyboru – od tego, co zjemy na obiad począwszy, przez to gdzie pojedziemy na wakacje, ile będziemy pracować, aż na wyborze płci własnej czy płci dziecka skończywszy – staje się synonimem „dobrego życia. Praca i zarobki, bogactwo, nie są już same w sobie wartościami, ale jedynie ze względu na to, że zwiększają liczbę wyborów, których możemy dokonywać. 

W społeczeństwie konsumpcyjnym brak dostępu do odpowiednio dużych pieniędzy oznacza brak dostępu do szczęśliwego czy nawet tylko normalnego życia. Oznacza nie tylko bycie konsumentem z usterką, ale wręcz bycie niepełnowartościowym człowiekiem.  

Fot. fongbeerredhot/freepik.com

Konsumpcjonizm to choroba 

Konsumpcjonizm jest zjawiskiem, które może doprowadzić do poważnej choroby nie tylko pojedynczych ludzi, ale całe społeczeństwa. 

Dlatego myślimy nie tylko o możliwości straszliwych zjawisk klimatycznych lub klęskach żywiołowych, ale także o katastrofach wypływających z kryzysu społecznego. Bowiem obsesja na tle konsumpcyjnego stylu życia, zwłaszcza gdy bardzo niewielu jest w stanie tak żyć, może sprowokować jedynie przemoc i wzajemne zniszczenie – pisał papież Franciszek w encyklice Laudato si. 

Lekarstwo może być gorzkie 

Papież Franciszek wskazał także, że lekarstwem na konsumpcjonizm jest hojność. Konkretne, małe gesty, które pokażą nam, że wcale nie potrzebujemy tak wiele, jak zużywamy. Możemy oddać połowę rzeczy, które mamy, a i tak prawdopodobnie będziemy mieć ich wystarczająco dużo. 

>>>Franciszek: możesz być hojny z tymi kilkoma groszami

To oczywiście ból dla serca, które ukształtowało się w społeczeństwie, w którym wartość człowieka mierzy się tym, ile posiada rzeczy, ile posiada wrażeń i iloma ekscytującymi chwilami może się pochwalić. Ale jest to gorzkie lekarstwo, które leczy nasze serce z największej choroby – z egoizmu. 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze