pencil

fot. pexels

Lekcja religii – rozmawiajmy, ale nie wyrzucajmy [KOMENTARZ] 

Dziś, w błyskawicznie laicyzującym się społeczeństwie, potrzebujemy sensownej debaty dotyczącej jakości katechezy. Debaty merytorycznej, a nie emocjonalnej i pełnej uprzedzeń. A taką proponują politycy, którzy temat religii w szkołach rozgrywają niestety podczas kampanii na wiecach wyborczych.  

Należę do pokolenia, na oczach którego katecheza wchodziła do szkół. Na początku obecność księdza w szkolnej sali nas dziwiła, może lekko peszyła, ale szybko się z nią oswoiliśmy. Dla wielu z nas było to zdecydowane ułatwienie, nie trzeba już było specjalnie chodzić do salek katechetycznych przy parafii. Czasem się zastanawialiśmy, czy o Panu Bogu powinniśmy uczyć się między WF-em a matematyką. Jednak, jako że zdecydowanie więcej było plusów tej zmiany niż minusów, szczególnie nie zaprzątaliśmy sobie tym tematem głowy. Potem, w liceum, już było dla nas oczywiste, że w szkole jest religia, a w pokoju nauczycielskim można spotkać katechetę (w naszej szkole był to ksiądz). O ile, oczywiście, tam dotarł. Zazwyczaj jednak nie miał na to szans, bo na niemal każdej przerwie ktoś chciał z nim rozmawiać. A on na te spotkania i rozmowy był otwarty. W efekcie, choć można było się wypisać z katechezy, prawie cała klasa przychodziła na te lekcje. Nawet ci, którzy z Kościołem i Panem Bogiem nie mieli po drodze.  

Religia w szkole 

Dziś, już jako rodzic, słucham opowieści moich dzieci czy znajomych na temat obecnie prowadzonej katechezy w szkołach i zadaję sobie pytanie o to, gdzie się podział ten nasz entuzjazm, co poszło nie tak, że tak fetowany przez nas symbol wolności obywatelskich i demokratycznego państwa, tak bardzo został zdegradowany, a w wielu miejscach jest traktowany jako zbędny i niepotrzebny. A skoro tak, to nie powinno nikogo dziwić, że jest dziś rozgrywany przez polityków i to szczególnie tych, którzy z Kościołem i Panem Bogiem niekoniecznie mają po drodze.  

W obecnej kampanii wyborczej padają rozmaite postulaty: od obowiązku organizowania religii na pierwszej lub ostatniej lekcji, przez wykreślenie oceny ze świadectwa, aż po całkowite „wyprowadzenie religii ze szkół”. Wszystko po to, by budować świeckie państwo, w którym nie ma miejsca dla religii w szkole. I nawet jeśli niektóre ugrupowania nie są aż tak radykalne, by katechezę całkowicie ze szkół wyrugować, to i tak ich propozycje de facto tylnymi drzwiami te lekcje ze szkół wyprowadzają. Weźmy choćby obowiązek organizowania lekcji katechezy na pierwszej czy ostatniej godzinie lekcyjnej, który już w wielu miastach, na wniosek władz samorządowych, jest realizowany. Trzeba mieć w sobie naprawdę wiele samozaparcia, by zostać na religii na dziewiątej czy dziesiątej godzinie lekcyjnej w piątek albo przyjeżdżać do szkoły na godzinę zerową. A tak to w rzeczywistości w wielu szkołach wygląda. A jako że Polska jest najszybciej, obok Japonii, laicyzującym się wśród młodzieży krajem, to w większych miastach, w starszych klasach szkół średnich, na katechezę uczęszczają jednostki. I choćby dlatego warto zadać pytanie o to, czy tych, którzy uczęszczają trzeba jeszcze karać brakiem oceny na świadectwie z tego przedmiotu? Ci uczniowie przychodzą na lekcje, pracują na nich, przygotowują się do zajęć i w nich uczestniczą – to dlaczego nie docenić ich zaangażowania oceną wliczaną do średniej? Oceną nie za ich poziom wiary, tylko za wiedzę i rzetelną pracę. Stąd pomysł wykreślenia oceny z religii uważam nie tyle za chybiony, ile przede wszystkim nieuczciwy w stosunku do tych, którzy do kwestii wychowania religijnego podchodzą w sposób poważny i uczciwy.

szkoła, uczennica
fot. Pexels/Anastasia Shuraeva

Pomoc w wychowaniu 

Jako rodzice publicznie zobowiązujemy się do wychowywania naszych dzieci w wierze katolickiej. A państwo nam, rodzicom, może w tym pomóc. I taką pomocą jest od ponad trzydziestu lat organizowana w szkołach katecheza. Lekcje religii ujęte są w planie zajęć, nie trzeba dziecka specjalnie na nie prowadzać po szkole czy dowozić, co dla wielu rodziców, pracujących dziś zupełnie inaczej niż nasi rodzice czterdzieści lat temu, kiedy my mieliśmy religię w salkach przy parafii, jest naprawdę pomocne. Oczywiście, warto się zastanowić, czy katecheza w szkole jest wystarczająca, czy dla starszych uczniów, z ostatnich klas szkół podstawowych czy szkół średnich, nie warto zorganizować na przykład dodatkowych zajęć przy Kościele lub w jakiś sposób angażować ich w działanie na rzecz Kościoła. O ile wiedzę religijną czy teologiczną można bez problemu przekazać w szkole, o tyle kwestie związane z duchowością, z pogłębianiem wiary, zdecydowanie lepiej realizować poza szkolnymi murami. Może warto nad takim rozwiązaniem się zastanowić. Tak jak warto wrócić do dyskusji na temat obecności obowiązkowej etyki w szkołach jako alternatywnej opcji dla katechezy. Wówczas też nie trzeba byłoby zastanawiać się, czy wykreślać ze świadectwa ocenę z religii, czy nie, bo taką ocenę miałby każdy uczeń.  

To, co jest dzisiaj potrzebne, to przede wszystkim merytoryczna dyskusja na temat jakości katechezy, a nie jej wyrzucenie ze szkół. Już wiemy, że nie sprawdziła się ona jako miejsce transmisji wiary, warto więc szukać nowych i skutecznych metod ewangelizacji i katechizacji, także takich, które by tę wiarę w młodzieży rozpalały i pogłębiały. Może warto czasem odejść od sztywnego programu nauczania i po prostu posłuchać młodych, dowiedzieć się, z czym się zmagają, odpowiedzieć na nurtujące ich pytania nie tylko o afery w Kościele, ale też o wiarę i duchowość. Katecheza, także ta szkolna, daje możliwość i przestrzeń na tego typu rozmowy. Rozmowy ważniejsze i głębsze niż wyborcze bicie piany, którego celem jest jedynie ugranie punktów procentowych dla swojego ugrupowania, a nie sensowna zmiana, która dziś jest konieczna. Ale o niej niech rozmawiają osoby zaangażowane w katechezę, a nie politycy walczący z Kościołem na różnych frontach.

Małgorzata Terlikowska – ur. 1976, etyk, redaktor, dziennikarka, absolwentka Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej UKSW. Jest autorką książek.

***

Od redakcji: Jako redakcja katolicka nie chcemy przekonywać naszych Czytelników do żadnych konkretnych decyzji wyborczych. Nie chcemy też tym bardziej wchodzić w bieżący spór polityczny. Zależy nam jednak na tym, aby katolicy byli bardziej świadomi nauczania Kościoła w kwestiach, które podczas kampanii wyborczej są podejmowane. Mamy nadzieję, że będzie to impuls do refleksji i podejmowania świadomych decyzji w życiu społecznym.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze