fot. freepik/prostooleh

Lepiej rozumieć swoje dzieci – Aleksander Machalica z okazji Dnia Ojca

Jak we współczesnym świecie pełnym krótkich graficznych komunikatów, owocnie porozumieć się ze swoimi dziećmi? Z okazji Dnia Ojca mówi o tym znany aktor filmowy i teatralny – Aleksander Machalica. Jest to fragment rozmowy z książki „Męskim okiem”.

Rozmawia: Michał Bondyra

Jak śpiewał Muniek Staszczyk z T.Love: „Jest super, jest super, więc o co ci chodzi”.

– No właśnie (śmiech). Język polski jest tak bogaty, że nie musi zapożyczać słów z innego języka, jak „fajne” czy „super” właśnie. Zamiast „super” możemy powiedzieć: zjawiskowe, doskonałe, wspaniałe, niezwykłe. Tyle pięknych słów! A to nieszczęsne „super” mocno zubaża nasz język.

Z czego to zubażanie wynika? Z braku czasu, technologii, która „zmusza” do skrótów, a może z naszego lenistwa?

– Z wszystkiego, co wymieniłeś po trochu. Na to zubażanie naszego języka mają też wpływ gremialne wyjazdy za granicę. Pamiętasz, opowiadałem ci o starej Polonii w Londynie. Ona używała pięknej polszczyzny. Młoda emigracja opuszczająca Polskę w okresie stanu wojennego i później już tego nie robiła. Oni wyjeżdżali stąd, nie znając języka. A „super” czy „fine” to były pierwsze słowa pomagające im w prostej komunikacji. Dlatego oni szybko je przyswajali, a później przenosili do języka polskiego.

Zgadzam się też z twoją diagnozą, że zubażamy język przez zmiany technologiczne. Używanie tych fantastycznych narzędzi, jakimi są e-maile czy SMS-y, wymaga od nas skrótowego formułowania myśli. Wtedy zamiast poetyckiego, literackiego języka wysyłamy konkretny, zwięzły przekaz.

fot. unsplash/New data services

Czy upraszczanie języka, którym się posługujemy, nie zubaża nas samych?

– Z pewnością tak, bo mamy coraz krótszy czas na wyrażenie tego, co naprawdę chcemy.

A na to wszystko przychodzą jeszcze wszechobecne emotikonki.

– I to już nas zupełnie zamyka. Żeby wyrazić miłość, trzaskasz serce i koniec. Nie zastanawiasz się, jak napisać „kocham cię”, jak waga tych słów rośnie, nie szukasz epitetów. Trzaskasz serduszko i przechodzisz do picia kawy.

Ikonki, maile, SMS-y, komunikatory nieodzownie wiążą się ze światem wirtualnym. Z tym światem związany jest też specyficzny język – slang młodzieżowy.

– Slang jest i będzie, bo to charakterystyczny sposób wyrażania się młodego pokolenia. Każde pokolenie ma swoją twórczą iskrę, szuka nowych określeń na coś, co je otacza, co się dzieje, co jest dla niego ważne. Ale potem się z tego języka wyrasta, bo pojawiają się młodzi, zbuntowani i uświadamiasz sobie, że ten twój cudowny, osobisty slang zaszedł rdzą.

Czy rodzic powinien nauczyć się języka swoich dzieci?

– Musi go zrozumieć na tyle, żeby mógł komunikować się ze swoim dzieckiem. Może czasem wtrącić jakieś slangowe słówko do rozmowy, pokazując w ten sposób, że wie, co dziecko do niego mówi. Ale nie powinien się silić na mówienie w tym języku, bo będzie w tym niewiarygodny. Pojedyncze słówko jednak będzie sygnałem, że jesteśmy ze swoimi dziećmi, przynajmniej w tej warstwie językowej; może też stworzyć szansę, że podrzucimy mu zamiennik z naszego języka. Wtedy dojdzie do takiej wymiany międzypokoleniowej. I do lepszego wzajemnego zrozumienia.

***

Artykuł zawiera fragment z książki Michała Bondyry „Męskim okiem”, wyd. Święty Wojciech. Sprawdź więcej: Męskim okiem (swietywojciech.pl)

(Materiał opublikowany dzięki życzliwości Wydawnictwa Św. Wojciecha)

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze