List do m

Był taki film „Listy do M” (chodziło o świętego Mikołaja). „List do M” wyśpiewał też Rysiek Riedel, wokalista zespołu „Dżem” i był to list do jego matki. W moje ręce trafił jeszcze jeden „List do m”. Napisała go moja koleżanka Magdalena. Dziewczyna, którą poznałam na festiwalu muzyki w chrześcijańskiej, dawno temu, kiedy jeszcze byłam bardzo młoda. I pokazała mi „List to m”.  

 

Droga m. 

Tak bardzo się znamy, a czasami zachowujesz się jak zupełnie obca. Próbuję cię zrozumieć, ale wciąż mi nie wychodzi. Widuję cię niemal nieustannie, a jednak pozostajesz gdzieś obok. Rozmawiamy, ale słowa czasami padają jakby gdzieś się rozbiegały i chowały po kątach, by nie były usłyszane. 

Czasami cię kocham i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Ale czasami ze złości na ciebie wygryzłabym ci aortę. Ale w gruncie rzeczy przypominasz mi symfonię. Masz i mocne tony jak puzon i delikatne jak flet, potrafisz się cieszyć niczym skrzypce grające „Wiosnę” Vivaldiego i cicho łkać jak saksofon Kennego G. 

Ale taka byłaś od zawsze, pamiętam. Jak byłaś mała, byłaś wulkanem emocji. Potrafiłaś w jednej minucie przejść od szlochu do radosnego biegu przez łąkę i odwrotnie. Czułam wtedy razem z tobą cały świat w sobie, z jego zapachami, dotykiem słońca, mokrej trawy i kocich wąsów łaskoczących w łydkę. Upajałyśmy się życiem jakbyśmy miały właśnie ostatnią minutę przed sobą.  

Próbuję cię czasami odnaleźć taką, ale tak trudno dostrzec cię tam, gdzie teraz jestem. Wspominam ciebie taką, ale obrazy już zmatowiały. Zapachy jeszcze czasami oszałamiają wspomnieniem, ale są zbyt kruchą nicią, by nią zszyć to twoje rozdarcie, twoją ranę, która została po odciętym skrzydle. 

Chcę ci jednak powiedzieć, że wciąż jesteś najpiękniejszym, co mogło mnie spotkać. Wciąż jesteś najpiękniejszym listem, jaki chciałabym otrzymać i móc cię czytać. Tęsknię. Wiem, że już nie będzie tak jak przedtem. Ale przecież bez skrzydła też możemy być jak anioły. Możemy czynić niebo na ziemi.  

Tylko pozwól siebie złapać. Otulić. Zobacz, wyszło słońce. Zaniosę cię na łąkę. Usiądziemy razem i będziemy głaskać kota. I będziemy czekaćaż znów niebo spadnie nam na głowę.  

twoja m 

 

Czy chodziło o list do Magdaleny – młodej kobiety do samej siebie, czy do „małej Madzi”, a może do miłości? Możemy się tylko domyślać. A może w zasadzie to wszystko jedno. Przecież chodzi o to, by trafiało do serca i by świat stał się o niebo lepszy… 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze