Protest antymaseczkowców w Poznaniu, fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

List do niewierzących w pandemię

Na początku, naprawdę szczerze, chcę napisać, że w pewien sposób Was podziwiam. Podziwiam, bo w bardzo trudnym czasie nie czujecie strachu i po prostu żyjecie – nie zważając na zagrożenie. Ja tak nie potrafię. Nie potrafię przejść obok zagrożenia i go nie zauważyć. Chcę podzielić się z Wami moim punktem widzenia. 

Szanuję to, że nie ma w Was strachu. Macie prawo się nie bać. Ale chciałbym, żebyście uszanowali mój strach. I strach wielu innych ludzi. Odnoszę bowiem wrażenie, że śmieszy Was nasza postawa – apelowanie o noszenie maseczek, dezynfekcję dłoni, zachowanie dystansu itp. Dlatego spróbujcie na tę sytuację spojrzeć inaczej – właśnie poprzez taki bardzo ludzki aspekt – przez emocje. A emocją, której we mnie jest teraz najwięcej, jest właśnie strach. A zaraz po nim – poczucie pustki.

fot. EPA/MARKO DJOKOVIC

W tyle głowy: to covid 

Wiecie, wczoraj wieczorem zmierzyłem sobie temperaturę. 36,8 – to dobry wynik. Ale i tak to zbliżanie się do wartości 37 stopni (co zresztą nadal jest normalną temperaturą) już mnie trochę zaniepokoiło. Tak bardzo, że dziś rano znów zmierzyłem sobie temperaturę. 35,6. Odetchnąłem. Czuję k, gdy pojawia się jakikolwiek, najbardziej niewinny nawet objaw. Kichnięcie, kaszel, ból głowy – zawsze jako pierwsza myśl pojawia się jedno słowo: covid. I to nic, że głowa boli mnie zawsze, gdy zmienia się pogoda, a kaszel jest skutkiem ubocznym leku, który zażywam. W tyle głowy i tak pojawia się to jedno słowo: covid. Wiem, że nie jestem w tym sam. Sporo osób zachowuje się teraz podobnie – na wszystko patrzymy przez pryzmat covida. Lęk przed zakażeniem przyjmuje u nas formę obsesji, jak u mnie. Może to Was śmieszyć, ale zrozumcie, że w nas ten strach jest realny. My nie chcemy zrobić Wam na złość – my się po prostu boimy. I jest to strach paniczny, który często trudno opanować. 

>>> Zakaz publicznych mszy z powodu pandemii to nie atak na Kościół

fot. EPA/ROBERT GHEMENT

Troska o drugiego 

I właśnie z powodu tego strachu chcemy, żebyście i Wy nosili maseczki. Nawet jeśli nie wierzycie w to, że jakiś wirus istnieje lub że maseczka od czegoś chroni – to załóżcie ją z szacunku do nas. Żeby zmniejszyć nasz strach. Nie jesteśmy członkami dwóch różnych plemion, jesteśmy jednym społeczeństwem. I dlatego tak ważne jest, żeby zależało nam na sobie nawzajem. Strachu przed covidem tak łatwo nie da się pokonać – ale na pewno zachowanie innych ludzi może go zmniejszyć. Wiecie, wczoraj byłem na mszy. Niestety, trudno było mi się skupić, bo dwie ławki przede mną siedziała para młodych ludzi z odsłoniętymi twarzami. Nie mogłem się modlić, bo pojawił się we mnie strach. Ci młodzi ludzie przyszli uczestniczyć we mszy świętej, jak i ja. Ale nie zatroszczyli się o dobro wspólnoty, myśleli tylko o własnej wygodzie. A do kościoła chodzimy, żeby być Kościołem – czyli właśnie wspólnotą. Żeby móc mówić o realnej wspólnocie potrzebna jest troska o każdego z jej członków. Troska przejawia się tym, że każdy czuje się bezpiecznie. Jeżeli ktoś się wyłamuje, nie przestrzega obowiązujących zasad – to inni nie czują się bezpiecznie. Nie ma realnej wspólnoty.

fot. EPA/Mourad Balti Touati

Nie jest łatwo 

Wiesz, dla mnie też te wszystkie obostrzenia, które są na nas nakładane, są bardzo niewygodne. Nie chcę mi się stać w kolejce, żeby wejść do sklepu. Niewygodnie mi, gdy przez ¾ dnia muszę chodzić w maseczce. A jak chciałbym coś zjeść szybko na mieście, to i tak muszę wziąć na wynos i zjeść w końcu w domu. A wiecie, czego brakuje mi najbardziej? Dotyku. Podania ręki na powitanie, znaku pokoju, przytulenia… To wszystko stało się teraz bardzo deficytowe… Wiem, że dla Was to też bardzo uciążliwe. Ale ważne jest, żebyśmy trzymali się tych wszystkich zasad. Nawet, jeśli uważacie, że wirus nie istnieje, to zastosujcie się do nich. Bez zaangażowania całego społeczeństwa czas obowiązywania restrykcji nie skróci się, lecz będzie się wydłużał. Pomyślcie o tych, którzy naprawdę ciężko przeżywają ten czas.  O tych, dla których uczucie pustki i zagrożenia jest realnym problemem – także psychicznym. 

>>> Minister Zdrowia apeluje: nie wychodźmy z domu

fot. EPA/MARTIN BUREAU

Zobaczcie drugiego 

Pandemia w każdym z nas wywołuje wiele emocji, w Was również. To widać – po Waszych wpisach, komentarzach, po rozmowach z Wami. Chcę Was poprosić, byście te rodzące się w Was negatywne emocje zamienili w pozytywne. Na pewno macie w swoim środowisku ludzi, dla których jest to trudny czas, którzy się boją. I dla których jest to czas ogromnej samotności i pustki. Wiecie, w marcu, gdy to wszystko się zaczęło, wracałem późnym wieczorem do domu. Miasto było puste. W pewnym momencie pojawiły się łzy, nie chciały przestać lecieć. Ryczałem jak bóbr. Poczułem wtedy, że świat oszalał, że to wszystko nie ma sensu, że nie ma przyszłości. Poczułem, że opuszcza mnie nadzieja. Teraz jest lepiej, ale wciąż pandemia kojarzy mi się z pustką, wciąż nie wiem, co będzie za chwilę. Czuję niepewność. I ludzi takich jak ja – dla których to bardzo ciężki psychicznie czas – jest znacznie więcej. I oni są w Waszych rodzinach, pracach, szkołach, uczelniach. Są wśród Waszych przyjaciół. Zainteresujcie się nimi. Przestańcie skupiać się na tym, że „wirusa nie ma”, że „w kościele nie da się zarazić”, że „nikt nie będzie kazał mi nakładać szmaty na twarz”. Zamiast tego – skupcie się na drugim człowieku. Bo nawet jeśli różnią nas poglądy – Tobie pandemia jest niestraszna, we mnie wywołuje lęk – to po ludzku możemy sobie pomóc. Być przy sobie. Odezwać się do drugiego człowieka, pogadać, zapytać, co u niego – to jest możliwe bez pełnej zgodności poglądów. Bądźmy dla siebie w tym czasie ludźmi.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze